czwartek, 2 czerwca 2011

Eeram (2009) - 'mokre' śledztwo Aadhiego

Postanowiłam wreszcie 'wziąć byka za rogi' i poznać filmowo Aadhiego (o którym to było niedawno w notce o aktorach pracujących poza rodzimym stanem). Zbierałam się do tego tak długo dlatego, że w sumie wszystkie jego filmy (chyba z wyjątkiem telugowego debiutu, ale on mnie akurat mniej interesuje) są dostępne bez napisów:( Ale zdecydowanie było warto zaryzykować seans saute (choć nie powiem, że rozumienie dialogów by mi się nie przydało do wyjaśnienia paru rzeczy).
Z pewnego mieszkania w bloku na korytarz wylewa się woda. Zawiadomiona policja po wejściu do mieszkania znajduje w wannie ciało młodej kobiety, Ramyi. Zdecydowanie wygląda to na samobójstwo. Ale zajmujący się sprawą młody oficer Vasu ma wątpliwości. Czy tylko dlatego, że ofiara to jego dawna ukochana? Do czego doprowadzi go jego śledztwo?
Eeram to film, z którego wieje chłodem. I tajemnicą. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że, prócz granych przez aktorów postaci,  ten film ma jeszcze dwóch bohaterów: wszechobecną wodę i - stojącego za fantastycznymi, utrzymanymi w zimnej kolorystyce (głównie, jak nietrudno się pewnie domyślić, błękitów) zdjęciami - operatora. A na tym tle tym bardziej odcinają się pewne, pojawiające się od czasu do czasu, czerwone, symboliczne elementy. Do tego jeszcze świetna muzyka i widz zostaje spowity chłodną atmosferą zagadki i... melancholii? Tak się przynajmniej ja czułam. W każdym razie ten reżyserski debiut Arivazhagana Venkatachalama nie ma raczej nic wspólnego z estetyką (czy przepychem) filmów jego mentora Shankara. I dobrze.
Nie wspomniałam jeszcze o aktorach, którzy także niewątpliwie są atutem Eeram. Jak już wspomniałam to mój pierwszy film z Aadhim, ale już od jakiegoś czasu mu się przyglądałam i nawet po samych materiałach promocyjnych widać jak odmienna jest ta rola choćby od wcześniejszego Mirugam.Tam Aadhi grał nieokrzesanego prowincjusza (trochę chyba w typie Karthiego z PV), tu jest facetem z klasą, wykształconym i inteligentnym 'mieszczuchem', prawie gładko ogolonym i ubranym z niewymuszoną elegancją. A wewnątrz jego bohater to jakże uwielbiany przez kobiety typ romantycznego twardziela: silnego, zdecydowanego i... wciąż kochającego kobietę, która od dawna nie była jego, a teraz już nie żyje... Well, pewnie niektórym uda się oprzeć i takiej mieszance, ale ja się dałam podbić:) Notabene - co interesujące- Aadhi wyglądał poważniej 'bardziej gładki' na twarzy niż z zarostem z retrospekcji. Może po trosze i dlatego, że w wersji współczesnej brakło już chyba tego rozświetlającego twarz  błysku w oku, którą tamten młody student jeszcze posiadał... Sindu Menon kojarzę przede wszystkim z zadziornej roli w telugowej Chandamamie, tu zagrała zdecydowanie inną, poważniejszą postać. Naprawdę mi się podobała. I miała fajny głos (w odróżnieniu od grającej jej młodszą siostrę Saranyi Mohan, której dubbing woła tu o pomstę do nieba:/). I jeszcze jest Nanda, którego się okazuje znam z roli idealistycznego lekarza w Aanivear. I także: jakaż to inna od tamtej - i zaskakująca - rola. Naprawdę duże brawa!
Na zakończenie największy muzyczny przebój z filmu (kto by - po jego późniejszych telugowych soundtrackach - podejrzewał, że Taman potrafi napisać taką fajną muzykę:)):


Od razu uprzedzę, że nastrój tego klipu nie ma za wiele wspólnego z całym filmem - piosenki  (podobnie jak w Ontari czy Ghajini) pochodzą z retrospekcyjnych fragmentów. Więcej o tym, czego można się spodziewać po filmie, powie raczej trailer:

Eeram kojarzy mi się z powiewem takiej chłodnej bryzy: warto się jej poddać, a przyniesie odświeżenie. 

2 komentarze:

  1. Ten film jest genialny! I Shankar ma nosa do produkcji ^^ Aż dziw bierze, ża jakoś długo na dvd czekać było i też jakoś się zapomniał...

    OdpowiedzUsuń
  2. A bo Aadhi chyba ogólnie ma jakoś pecha do wydawania swych filmów na dvd:(

    OdpowiedzUsuń