sobota, 20 kwietnia 2013

Mini-przegląd filmów Smity Patil: 'Kondura' (1978), 'Umbartha' (1982), 'Ardh Satya' (1983), 'Mirch Masala' (1985)

Smita Patil to, zmarła w wieku zaledwie 31 lat, wielka legenda indyjskiego kina parallel. Jako iż nie mogłam uczestniczyć ani w zeszłorocznej retrospektywie filmów Smity na Tofifest w Toruniu, ani też w przeglądzie odbywającym się ciut później w stolicy, postanowiłam sobie urządzić własny, prywatny mini-festiwal filmów Smity - w domu:P Jak to zwykle ja starałam się, by wybrane do owego przeglądu filmy były maksymalnie różnorodne (czyli w miarę przekrojowe jeśli chodzi o lata, współpracę z różnymi reżyserami, no i - co jest moim szczególnym 'hoplem':P - uwzględniające też kontakty Smity z regionalnymi kinematografiami). Przy okazji kontynuuję także oglądanie produkcji NFDC (dwa ostatnie tytuły).

Kondura (hindi/telugu, 1978)

Kondura (czy w wersji telugu Anugraham) to - o ile dobrze liczę -  piąty (i nie ostatni) wspólny film Smity i Shyama Benegala (u któregoż to zresztą debiutowała).  A skąd się wzięła wersja telugu? Poza tym, iż Shyam pochodzi z Hajdarabadu? Sama historia (konsekwencji ślepej wiary) jest zasadniczo adaptacją powieści marackiej, jednak Benegal uznał, iż to zbyt mała potencjalna widownia i postanowił przenieść akcję filmu w inny region Indii. A tak się złożyło, iż - co mnie bardzo mile zaskoczyło - znalazł gotowego do sfinansowania tej produkcji sponsora akurat  w Andra Pradeś (prawdopodobnie pieniądze - poza swoim 'nazwiskiem', bo i zagrała w filmie, żonę bohatera - 'włożyła' Vanishri). Równoległa wersja hindi powstała 'przy okazji'. I ponoć nigdy nie trafiła do kin.
Grany przez Anantha Naga (popularny aktor kannada, którego do kina hindi 'ściągnął' ciut wcześniej także Benegal) Parshuram jest młodym, sfrustrowanym braminem. Pewnego dnia, nad brzegiem morza objawia mu się tytułowy Kondura (Amrish wyglądający tak, że to trzeba zobaczyć samemu^^), mędrzec, który obiecuje mu moc, która zapewni mu szacunek i poważanie okolicznych mieszkańców. Jest tylko jeden mały warunek: Parshuram (który jest już żonaty) musi zachować celibat...Specyficzny to w klimacie film i nie ogląda się go łatwo (a przecież choćby z powiedzmy taką, opowiadającą także o lokalnych wierzeniach/zabobonach, Jogwą było u mnie zupełnie inaczej..) Jakoś 'trzyma na dystans', nie angażuje emocjonalnie (może dopiero pod koniec), choć, jak się zastanowić, to ma ważne i cenne przesłanie. A sama Smita gra tu niewielką, choć ważną w przebiegu fabuły rolę (pięknej młodej żony siostrzeńca - i potencjalnego spadkobiercy - lokalnego właściciela ziemskiego).


Umbartha (marathi/hindi, 1982)

W filmie znanego mi już (z takich filmów jak Babasaheb Ambedekar czy Ek Hota Vidyushak) cenionego marackiego reżysera, Jabbara Patela, bohaterka Smity jest postacią jak najbardziej centralną. Sulabha, młoda, nieźle sytuowana żona prawnika (granego przez Girisha Karnada), która chce od życia czegoś więcej, niż tylko być 'przy mężu'. Chce działać, robić coś pożytecznego, pomagać ludziom, pracować. Gdy dostaje ofertę pracy w hmm... żeńskim poprawczaku? - mimo sceptycyzmu męża i zdecydowanym sprzeciwie konserwatywnej teściowej (początkowo sądziłam, że to o tym będzie tym film: o prawie kobiety do zawodowej samorealizacji) decyduje się ją przyjąć. Jest pełna energii, zapału i chęci do służenia innym. Ale czy to wystarczy? I ile ostatecznie będzie ją to 'kosztować'? Bo ostatecznie to dla mnie film przede wszystkim właśnie o tym: o cenie owej decyzji. Wysokiej i gorzkiej. Kończyłam seans z frustrującym poczuciem, że kobieta jednak ma zawsze trudniej. I nawet prawie zapomniałam o nadmiarze niepotrzebnych piosenek w filmie:P


Ardh Satya (1983)

Od kiedy zachwyciłam się Aakrosh wiedziałam, że muszę obejrzeć i ten film Nihalaniego. Liczyłam na  podobną siłę oddziaływania, ale aż tak nie było, choć to naprawdę dobry film. Po prostu tematycznie trochę inny, bo tym razem Nihalani opowiada o pracy w policji. W sposób, z którym chyba się jeszcze w kinie indyjskim nie spotkałam - chropawy i bolesny. Gdy, razem z graną przez Smitę bohaterką (nauczycielką w collegu), poznajemy Anantha (nagrodzony Nationalem i nagrodą w Karlovych Varach Om Puri), widzimy pełnego energii, jeżdżącego na motorze, interesującego faceta - obiecującego oficera policji. Świat (i kariera) zdaje się stać przed nim otworem.  Ale to tylko tytułowa 'półprawda', a z czasem sprawa robi się coraz bardziej skomplikowana... Nihalani niezwykle realistycznie pokazuje miotanie się, czy wręcz 'równię pochyłą', z której to drogi jednak zdaje się nie być już odwrotu. A rosnąca frustracja bohatera zdaje się udzielać i widzowi (który patrzy na niego, a coraz bardziej przypomina sobie epizodyczną postać graną przez Nasserudina Shaha...albo niby rozumie reakcję bohaterki Smity, a jednocześnie  chciałby, żeby choć ona wspierała bohatera...) To taki film, po którym widz miałby się ochotę  napić, jednocześnie zdając sobie sprawę, iż to niczego nie załatwi..

Mirch Masala (1985)

Bardzo osławiony debiutancki film Ketana Mehty to osadzony w pięknych gudżarackich plenerach obraz prowincjonalnej, feudalnej rzeczywistości. Takiej, w której rządzą i zasady ustalają mężczyźni, a kobiety służą głównie do zaspokajania ich potrzeb. Gdzie żona żoną, ale objawem męskości jest i posiadanie kochanek na boku, a sam pomysł posłania dziewczynki do szkoły budzi niezadowolenie (bo po co jej to? i jeszcze potem męża nie znajdzie..). Gdy budzącemu postrach w całej okolicy poborcy podatkowemu (Naseeruddin ze sprawiającym nie całkiem naturalne wrażenie wąsem) w oko wpadnie Sonbai (Smita) jej los wydaje się być przesądzony. Zwłaszcza, iż opór tyle co osamotnionej dziewczyny (mąż - mała rólka życiowego partnera Smity, Raja Babbara - właśnie wyjechał za pracą) zdaje się tylko podsycać jego zainteresowanie nią, a konsekwencje jej oporu może ponieść i cała wioska... Dumna i nieugięta bohaterka Smity przywodziła mi na myśl role Vijayashanti, tym bardziej zaczął mnie pod koniec denerwować brak jej konkretnej (aktywnej) reakcji. Aż się doczekałam. Ach, to piękne było! Odtąd już chili będzie mi się filmowo kojarzyć nie tylko z południowcami:D A na drugim planie w filmie także wiele znanych, ciekawych twarzy:) Nie wszystkie rozpoznałam: Oma Puriego w świetnej roli starego, dzielnego muzułmanina dopiero gdzieś w połowie filmu (po oczach i głosie:D), wąsatego Suresha Oberoia wcale, za to młodego Paresha w epizodzie jak najbardziej. I Deepti Naval. Jak najbardziej warto to zobaczyć.

I tak po tym skromnym przeglądzie się zaczęłam zastanawiać, jak potoczyłaby  się dalej kariera Smity, gdyby aktorka nie zmarła przy tym porodzie. Czy miałaby co grać (znaczy co ciekawego grać)? Lata 90 nie były najlepszym okresem w kinie hindi,  a nie wiem czy chciałabym oglądać Smitę w roli 'kwiatka do kożucha'. Nie taką kobietę i aktorkę. Z drugiej strony: skoro Vijayashanti (nie mogę uciec od aktorskiego skojarzenia sobie tych dwóch pań:D) w tak trudnym kinie jak telugu udało się grać główne role do 40, a pracująca równolegle ze Smitą w paralellu Shabana Azmi zagrała w tych latach takie świetne role jak Fire czy Godmother, to zapewne i Smita znalazłaby coś dla siebie. Niestety już się o tym nie przekonamy:/

4 komentarze:

  1. Ucieszył mnie ten Twój pokaz bardzo, bardzo przeze mnie lubianej Smity:) Z Twoich filmów znam Umbarthę i Mirch Masala. Widziałam ją (i oczywiście opisywałam)jeszcze w Bhumika, Nishaant, Bazaar, Jait Re Jait i Denshishu, ale po Twoim wpisie znów zatęskniłam za tym, aby ją zobaczyć

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałaś chyba jeszcze o Aakrosh (epizod ale ważny:))
    Ja też widziałam wcześniej parę filmów ze Smitą, ale sporo jeszcze przede mną. Najbardziej mi się teraz marzy film z nią i Mithunem o naxalitach, ale ciężko będzie ze zdobyciem...

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaki film Ci chodzi? Z Chakrabortym? Sam był naksalitą. No to i mi się marzy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Si:) Nosi po prostu tytuł Naxalites. I właśnie to, że wiem o tej przeszłości Mithuna zachęca dodatkowo:)

    OdpowiedzUsuń