Po długaaśnej przerwie na blogu (spowodowanej moimi studiami i erasmusowymi wojażami) chciałabym jakoś do niego wrócić. Z pisaniem nowych rzeczy idzie mi chwilowo słabo, pomyślalam jednak, iż mogę tu wrzucić jeszcze sporo zarchwizowanych materiałów z nieistniejącego już bollywood.pl. Bo napisałam tam sporo tekstów, które nie zasługują na przepadnięcie w nicości. A skoro mamy miesiąc kobiet oto notka o mojej ulubionej południowej action queen.
Pierwsze screen testy |
Urodziła się w Andhra Pradesh w 1964 roku. Debiutowała w filmie tamilskim “Kallukkul Eeram” w 1980 roku, i w tym samym roku w filmie telugu “Kiladi Krishnudu” (u boku Krishny).
Przez pierwsze lata grała głównie role glamourowe. Pierwszy przełom nastąpił po roli w “Pellichoopulu” z 1983 roku, ale prawdziwą gwiazdę i jednocześnie poważaną, cenioną aktorkę 'zrobiły' z niej dopiero role w społecznie zaangażowanych filmach T.Krishny.
Scena z Pratigathany |
Młodemu reżyserowi udało się przekonać dostrzeżoną wcześniej na planie jednego z jej filmów Vijayashanti do przyjęcia roli w swoim - robionym w nowej wytwórni - debiucie. "Neti Bharatam" przyniósł obojgu sławę, aktorce pierwszą w karierze Nandi award (z 5 które w sumie otrzymała), a Vijayashanti stała się ulubioną aktorką T.Krishny i zagrała w 5 jego kolejnych filmach (“Desamlo Dongalu Paddaru”, “Devalayam”, “Vandemataram”,“Pratighatana” i“Repati Pourulu”). Wszystkie one dały jej szanse na stworzenie wyrazistych kreacji - czy to panny młodej protestującej przeciwko systemowi posagów w “Desamlo Dongalu Paddaru” czy nauczycielki kształtującej przyszłych obywateli w “Repati Pourulu” czy wreszcie walczącej z korupcją i zepsuciem politycznym nauczycielki w ich najsłynniejszym wspólnym filmie - "Pratighatanie" (ta rola przyniosła jej kolejną Nandi Award).
Świetnie układająca się współpraca została niestety przerwana przedwczesną śmiercią T.Krishny. Na szczęście Vijayashanti miała już wyrobioną pozycję i zaczęła dostawać "kobieco zorientowane" role w filmach innych reżyserów (przeplatając je także rolami czysto 'ozdobnikowymi').
Kolejnym przełomem stał się film 'Karthavyam' z 1990 roku, który stał się kasowym megahitem, a rola twardej policjantki walczącej z przestępczością w mieście (wzorowana na autentycznej postaci Kiran Bedi) przyniosła Vijayashanti National Award dla najlepszej aktorki i kolejną - 4 już Nandi (rok wcześniej otrzymała trzecią za rolę w 'Bharatanaari').
Rok później Vijayashanti zagrała negatywną (albo raczej antyhirosowską) rolę u boku Rajiniego w tamilskim 'Mannan' i to to tak, że sukces filmu przypisano bardziej jej niż Rajiniemu (!) i nagrodzono ją Filmfare za najlepszą rolę negatywną (było to zresztą pierwsza nagroda w tej kategorii na południu w ogóle). Oto mała próbka - stylizowana na Kleopatrę Vijayshanti i Rajini w kajdanach :P
Po tych sukcesach Vijayashanti mogła ostatecznie przestać grać 'glamourowe' role i skupić się tylko na tych bardziej aktorsko wymagających (co nie znaczy, że koniecznie 'walecznych', bo zagrała także m.in. analfabetkę zakochaną z biednym szewcu w Viswanathowym “Swayam Krushi” czy pannę z dobrego domu, która poślubia wiejskiego biedaka w “Sahasa Samrat” K Raghavendry Rao).
W 1997 roku zagrała w kolejnym megahiciorze - rola dalitki, która staje się walczącą z niesprawiedliwością rebeliantką w 'Osey Ramulamma' przyniosła jej 5 nagrodę Nandi.
Był to niestety jednak już schyłek jej popularności. Ciekawych proponowanych jej ról było coraz mniej, więc rozczarowana Vijayashanti zwróciła się w stronę polityki. Aktorka najpierw dołączyła do BJP, a potem założyła własną partię Talli Telangana (zamienioną potem w Telangana Rastra Samithi).
W sumie Vijayashanti zagrała w około 175 filmach, głównie w kinie telugu, ale i tamilskim czy malayalam. Do 40-tki grała główne role, nie przechodząc do ról matek czy sióstr. A w latach swej największej popularności (czyli 90-tych, po sukcesie 'Karthavyam' i 'Mannan') Vijayashanti była najlepiej opłacaną aktorką w Indiach w ogóle - zarabiając więcej od Amitabha Bachchana, Rajinikantha czy Chiranjeeviego, a aktorzy kalibru Chiru czy Balakrishny grali 'drugie skrzypce' w jej filmach. Pytana zresztą kiedyś o różnice między nią a męskimi gwiazdami stwierdziła, że nie są duże: "Oni tańczą na łączkach z importowanymi z Mumbaju heroinami, ja z importowanymi stamtąd herosami. Tyle, że oni mogą remakować filmy z innych języków, a ja nie mam tematów do remakowania. No i oni ratują heroiny z rąk villainów, a ja herosów z rąk villainów".
Do swej kariery podchodziła dość skromnie, twierdziła, że jej sukcesy są głównie zasługą dobrych scenarzystów i reżyserów, których miała szczęście spotkać i wolała być postrzegana jako poważna aktorka niż jako przyciągająca tłumy gwiazda (którą jednak także była).
A jakkolwiek ja bardzo poważam Vijayashanti jako aktorkę i cenię sobie jej autorskie role zakończę tę notkę jednak mniej poważnie: oto bowiem klip duetu który kocham - Vijayashanti i Chiru w deszczu!