Po przeglądzie oferty telugu pora na amazonowe świeżynki z Kerali.
2019
Virus
Film w sam raz na dzisiejsze czasy. Wprawdzie zasięg wirusa Nipah wyglądać może dość blado przy obecnych statystykach koronawirusowych, inaczej odbywa się też jego transmisja (nie drogą kropelkową), ale stojący za tym wszystkim strach z równoczesną heroiczną walką ze śmiertelnym wrogiem (a śmiertelność przy Nipah sięgała 70%!) wyglądają bardzo podobnie, a Aashiq Abu dobrze przeniósł te wszystkie emocje na ekran. No i - co również może wnieść tak potrzebny nam dziś optymizm - Keralczycy tę walkę wygrali.
Unda
Znający realia kinematografii keralskiej wiedzą, że panowie M. filmów kręcą dużo i niestety już od jakiegoś czasu niewiele z nich okazuje się godnymi ich talentu. To jeden z tych 'rodzynków'. Na tapecie znów kwestie naksalickie, a to zazwyczaj dobrze wróży. Malutki oddział policji jedzie 'obstawić' wybory w rejonie opanowanym przez maiostów. Z ograniczonym zapasem kul, większość których zużyją już w trakcie strzelaniny następnego dnia. Jak teraz przetrwać pokojowo do dnia wyborów z zaledwie 8 kulami?
Jallikattu
Jallikattu można chyba nazwać tamilską wersją hiszpańskiego san fermines, czyli tradycyjnej gonitwy za bykiem (bykami). I tu i tu sytuacja łatwo może się wymknąć spod kontroli. W filmie Pellissery'ego mamy trochę inną sytuację wyjściową, bo byk ucieka z rzeźni, ale obraz narastającego szaleństwa goniącego go tłumu jest bardzo podobny. Bo też i to bardzo uniwersalny proces. Film, którego transowemu rytmowi (kamera jak 'z ręki' plus niepokojący background) najlepiej po prostu się poddać.
Ambili
Kto oglądał Sudani from Nigeria (a bardzo warto!) zapewne pamięta Soubira Shaha. Ta rola futbolowego managera sprawiła, iż kariera młodego aktora ruszyła 'z kopyta' i obecnie jest bardzo zapracowany. Rolą w Ambili Soubir potwierdza, iż nie był to 'szczęśliwy traf', bowiem cały film 'trzyma się na nim ', a jego - będący 'dużym dzieckiem' - bohater wzbudza w widzu całą gamę emocji - od sympatii do irytacji (i na postawie moich doświadczeń pracy z osobami z niepełnosprawnością intelektualną mogę stwierdzić, że to dokładnie tak wygląda:P)
ISHQ
To zdecydowanie nie love story. To opowieść, która trzyma w napięciu, mrozi krew i skłania do wielu refleksji. I wcale nie tylko w kwestii działalności 'policji obyczajowej', ale też nad szerzej rozumianymi kwestiami pełnych hipokryzji 'norm' obyczajowo-społecznych. I wiecie co? Cały czas miałam poczucie, że to wszystko wcale nie jest tak odległe od tradycyjnej polskiej katolicko-patriarchalnej rzeczywistości.
Sullu
Film raczej nie dla osób z klaustrofobią ani przewrażliwionych, skłonnych do paniki rodziców, bowiem osią fabularną jest tu zatrzaśnięcie się pewnego bawiącego się w chowanego dziewięciolatka... w szafie. Znaczy survival thriller w warunkach bardzo domowych. Tytułowe sullu to właśnie używane w takich dziecięcych zabawach 'poddaję się'. Czy zatem Jithu się podda? Indyjscy krytycy narzekali na słabe tempo, mnie się ta formuła przeplatania bieżącej sytuacji wspomnieniami dobrych chwil akurat podobała.
Scenarzysta Maheshinte Prathikaaram napisał kolejnego sleeper hita. Ta historia czterech braci, których chęć pomocy zakochanemu bratu zmienia z 'toksycznej rodziny' w 'kochającą się toksyczną rodzinę' podbiła serca widzów i krytyków. Ja znów pozostałam trochę obojętna, ale przynajmniej przypomniałam sobie, że zły Fahaad to genialny Fahaad (a im więcej szaleństwa tym lepiej).
Lucifer
Ubiegłoroczny wysokobudżetowy hicior keralskich kin. Po śmierci premiera Kerali rozpoczyna się ostra walka o 'schedę'. Wszystkie chwyty dozwolone. Reżyserski debiut Prithviego na podstawie scenariusza Muraliego Gopiego i z Mohanlalem w roli głównej. Niby dream team ale jakoś film przeszedł obok mnie...
Bhayanakyam (2018 - wymagane indyjskie IP)
Szósty film Jayaraja z 'navarasowej' serii to powrót uznanego keralskiego reżysera do kameralnej stylistyki i do formy (tak, udało mi się niedawno obejrzeć wreszcie Veeram i niestety wszystkie moje złe przeczucia odnośnie tej szekspirowsko-navarasowej produkcji z rozmachem się potwierdziły). W Bhayanakam Jayaraj na szczęście nie próbuje się bawić w fajerwerki, tylko prostymi środkami opowiada poruszającą historię weterana pierwszej wojny światowej, który liczy znaleźć spokój w pracy wiejskiego listonosza, ale zamiast tego przypada mu w udziale niewdzięczne zadanie przekazywania wiadomości od miejscowych chłopaków powołanych do wojska, którzy trafiają na front właśnie wybuchłej drugiej wojny światowej. Trzy w pełni zasłużone Nationale - dla najlepszego filmu, za scenariusz i zdjęcia (mógłby być jeszcze dla Renjiego Panickera).
Aneks:
Bo znalazłam (i obejrzałam) jeszcze kolejne filmy z Kerali. Wszystkie niestety dostępne tylko na indyjskim IP.
Android Kunjappan Ver 5.25
Najcieplejszy film ubiegłego roku (a może i nie tylko). Młody inżynier (Soubin again, chyba zacznę brać jego filmy 'w ciemno') wyjeżdża do pracy w Rosji (ale w japońskiej firmie - ach ta globalizacja:D) Nie chcąc zostawiać swego ojca (w tej roli świetny Suraj Venjaramoodu) samego sprawia mu opiekuna w postaci.. robota. Jak nieufny, uparty i konserwatywny starszy pan dogada się z robotem? To trzeba zobaczyć samemu. I jak robota przyjmuje mała keralska wioska:D (udowadnianie w świątyni, że robot jest hindustą! sceny u krawca!) Cały film z bananem na twarzy, a na koniec jeszcze cudowne przesłanie, że technika wcale nie musi ludzi oddalać, wręcz przeciwnie - może pomóc im uświadomić sobie, że są sobie potrzebni (robot w funkcji terapeuty, ha!). Cudeńko!
Helen
Film z wszystkich ubiegłorocznych keralskich list best of the year, dwa ościenne remaki w przygotowaniu, a dla mnie jednak raczej rozczarowanie. Bohater opisywanego powyżej Sullu zatrzasnął się w szafie, a Helen zatrzaskuje się... w chłodni. Jest do tego jeszcze aspekt jej niełatwej relacji z samotnie wychowującym ją ojcem (w tej roli Lal), który niezupełnie pozwala jej zacząć żyć własnym życiem, ale jakoś żaden z tych wątków mnie specjalnie nie poruszył.
Kettiyolaanu Ente Malakha
Na koniec kwestia konsekwencji braku edukacji seksualnej (czy ogólniej "oswajania" z płcią przeciwną) po keralsku. Asif Ali gra tu farmera, który dotąd skupiał się na gospodarstwie i zapewnieniu przyszłości siostrom. Gdy je szczęśliwie powydaje za maż uznaje, że w końcu i on mógłby się ożenić. Znaleźć kandydatkę dzięki systemowi aranżowanych związków trudno nie jest, no ale im bliżej do ślubu tym bardziej narasta strach bohatera, który jest po 30-tce, a nie ma bladego pojęcia "co się robi z kobietami" (znaczy które nie są siostrami albo matką). Trochę zabawne, a trochę straszne. To familijne kino mallu, więc ostatecznie wszystko skończy się dobrze, pewne refleksje jednak zostają. Nie zawsze można liczyć, że "wszystko przyjdzie "naturalnie samo". No i to naprawdę miła odmiana po tej stercie 'maczów'-zdobywców zobaczyć taką 'sierotę':D