Dowiedziałam się o tym filmie przy okazji Ayyi, bolly projektu Rani i Prithviego, który to okazał się być rozbudowaną wersją jednej z historii z Gandhy. Zrealizowany przez tego samego reżysera, Sachina Kundalkara, maracki obraz składa się bowiem z trzech odrębnych nowelek, które opowiadają o różnych aspektach międzyludzkich relacji, a które łączy ze sobą tylko tytułowy motyw zapachu. Co uważam za naprawdę niebanalny pomysł.
Lagnaachya Vayachi Mulgi, czyli przyszła panna młoda to opowieść o młodej dziewczynie, która marzy o wielkiej miłości i ślubie jak z bajki (albo z filmu bolly:D w końcu nie przypadkiem chyba bohaterka ma intro jak Kajol w DDLJ^^). Rodzice szukają jej odpowiedniej partii, ale bez powodzenia... Dość ciemna karnacja Veeny nie ułatwia sprawy. Pewnego dnia próg biura, w którym pracuje dziewczyna przekracza chłopak, od którego bije niezwykły zapach... Zafascynowana nim Veena postanawia śledzić nieznajomego... Tak, to tę historię rozbudowano w Ayyię. Z tym, że tu bohaterka nie ma fioła na punkcie południa, ani bohater z niego nie pochodzi (a i wygląda całkiem zwyczajnie). Mam nadzieję, że przynajmniej nie zmienili tajemnicy jego zapachu, bo naprawdę mi się spodobało rozwiązanie tej zagadki:) (nie, nie zdradzę, czym i dlaczego okazał się pachnieć:D). Ta nowela łączy też w ciekawy sposób różne klimaty: o ile w scenach z rodzicami czy koleżanką z biura jest właśnie głośno i zabawnie, to w scenach z 'tajemniczym nieznajomym' aura zmienia się na bardziej romantyczną i tak, trochę też magiczną (choć jednocześnie jest w tym i realizm).
Aushadh Ghenara Manus, czyli mężczyzna na lekach to historia chorego na AIDS mężczyzny, którego małżeństwo się rozpadło i został zupełnie sam - tylko z owymi lekami. Pewnego dnia teoretycznie jeszcze jego żona przychodzi do niego porozmawiać o rozwodzie... Niełatwą rozmowę, w której mieszają się różne emocje ze strony obojga, utrudnia kobiecie wyczuwany przez nią, a irytujący ją coraz bardziej zapach - zwłaszcza, iż on zdaje się wcale nie odczuwać tego problemu... To historia o zupełnie innym klimacie niż poprzednia, przypominająca bardziej europejskie psychodramy. A zapach - choć okazuje się mieć i realne źródło - zdaje się być tu bardziej symbolem czegoś bardziej wewnętrznego, zmiany w relacjach dwójki, kochających się wszak kiedyś, a i nadal w pewien sposób chyba sobie bliskich ludzi. Urzekające są portrety różnych znanych osób na ścianach mieszkania Saranga (zanim zachorował był znanym fotografem).
Baajoola Basleli Baai, czyli kobieta na uboczu to z kolei dziejąca się na prowincji, w porze monsunowej, opowieść o kobiecie, która z powodu swej menstruacji tradycyjnie (jako osoba 'nieczysta') zostaje odsunięta od wszelkich zajęć domowych. Tymczasem jej bratowa właśnie rodzi - z powodu ulewnych opadów, w warunkach domowych. Przebywająca w pokoiku na górze Janaki może tylko martwić się z daleka (też o męża, który przez owe deszcze utknął w pracy w innym mieście), słuchać relacji innych (np. jak wygląda noworodek) no i wąchać dochodzące z dołu zapachy.... Mimo że akcja toczy się na maharasztańskiej prowincji, klimat przywodził mi na myśl znaną mi z kina mallu Keralę. I, choć owa opowieść nie jest pozbawiona też i pewnej nutki goryczy (a pozycja bohaterki niespecjalnie do pozazdroszczenia), bardziej bije z niej jednak pogodna nostalgia (podobna do tej, z jaką zanurzamy się we własne wspomnienia, też przecież przepełnione różnymi zapachami:)). I radość nowego życia:)
Film
można obejrzeć na YT. Warto się skusić:) Pomijając już sam interesujący pomysł,
Gandha jest też niedługa (ciut ponad 90 minut, czyli 'standard europejski':D), a i można ją obejrzeć też na raty - każdą historię osobno:)
Aha, na początku Sachin Kundalkar dedykuje film Wong Kar Waiowi i Almodovarowi (których uważa za mistrzów współczesnego kina - notabene, bohater drugiej nowelki ogląda Wszystko o mojej matce:))