Z indyjskimi komediami (w ogóle zresztą z komediami) jak wiadomo bywa różnie: w końcu poczucie humoru bywa i bardzo kulturowo uwarunkowane). Jednak o ile te nowe najczęściej mnie wręcz irytują lub żenują (tzw typ "ha-ha-komedii"), o tyle w starszych co najwyżej nie 'łapię' pewnych rzeczy - czyli nie bawię się tak dobrze jak pewnie Indusi - ale poczucia 'obciachu' raczej nie mam:) Jakieś subtelniejsze znaczy są:) A oto obejrzane ostatnio przykłady z kina hindi:)
Pierwsze zdanie opisu przy Golmaalu na YT brzmi tak: Ramprasad is a recent college graduate who finds a job with a finicky
man Bhavani Shankar who believes that a man without a mustache is a man
without a character. No jak po czymś takim mogłabym się oprzeć obejrzeniu tegoż filmu?^^ Impossible!:D Ram na szczęście wąsy ma, ale sportowych zainteresowań szef też nie uznaje - zatem chłopak udaje, iż takowych nie posiada:D Co jednak gdy szef przyłapie go na meczu? (w końcu Indie grają właśnie w krykieta z Pakistanem, a do tego niedługo przylatuje sam Pele:D) Well..zostaje wymyślić brata-bliźniaka. Bezwąsego nicponia^^ A potem spirala kłamstw nakręca się coraz bardziej...Na początku bawiłam się świetnie (zwłaszcza przy cudnych 'smaczkach': bohaterowi bowiem w zagraniu przykładnego tradycjonalisty pomaga kumpel, który jest aktorem. Dlatego też Ram np. idzie na interview w kurcie po Asranim - wprawdzie trochę przykrótkiej, ale zawsze lepsze to niż sporo za długa kurta po Bigu i sporo za szeroka po Sanjeevie Kumarze, prawda?^^
Ale 'mamusia' też mi się bardzo podobała:D) W pewnym momencie jednak poczułam się już nieco znużona (dalsze perypetie niekoniecznie mnie aż tak bawiły) i z coraz większą niecierpliwością czekałam na finał. Niemniej film jest zdecydowanie godny uwagi, bo to fajna rozrywka 'w starym stylu', a zwyczajność (znaczy taka przeciętność) Amola Palekara stanowi bardzo miłą odmianę od dzisiejszego typu filmowych 'gwiazd do podziwiania'.
Ale 'mamusia' też mi się bardzo podobała:D) W pewnym momencie jednak poczułam się już nieco znużona (dalsze perypetie niekoniecznie mnie aż tak bawiły) i z coraz większą niecierpliwością czekałam na finał. Niemniej film jest zdecydowanie godny uwagi, bo to fajna rozrywka 'w starym stylu', a zwyczajność (znaczy taka przeciętność) Amola Palekara stanowi bardzo miłą odmianę od dzisiejszego typu filmowych 'gwiazd do podziwiania'.
Idąc 'za ciosem' obejrzałam zatem kolejną klasyczną komedię z Amolem w roli głównej. W Chhoti si baat gra on Aruna, który to jest zbyt nieśmiały, by podejść do dziewczyny, która mu się podoba i nawiązać bliższą znajomość. Gdy Prabhą zainteresuje się też inny, zdecydowanie bardziej przebojowy chłopak, sytuacja Aruna zdaje się być już kompletnie przegrana...No chyba...chyba, że ktoś mu pomoże^^
Z tym filmem było u mnie z kolei odwrotnie niż z Golmaalem: na początku się trochę jednak nudziłam (Amolowy bohater był sympatyczną, niemniej ciapą, a i za Asranim też nie przepadam...), a 'przełom' nastąpił wraz z pojawieniem się 'speca od podrywania', czyli pewnego pułkownika;D Próbuję sobie przypomnieć, ale chyba dotąd nie widziałam Ashoka Kumara w takim nonszalancko-komediowym wcieleniu i bardzo, bardzo mi się to spodobało! (i jakoś przywodziło skojarzenia z postacią Annu Kapoora z Vickiego Donora:D) A poza tym prawie umarłam z wrażenia, gdy to niespodziewanie na ekranie pojawił mi się Dharmendra! Pląsający po łączkach z Hemą:D Zresztą zobaczcie sami - to bardzo ładnie pomyślana rzecz, bo kto, oglądając indyjskie filmy, nigdy nie marzył o takiej 'zamianie'?^^
Najfajniejsza klasyczna komedia trafiła mi się na koniec:) Nie żeby poprzednie były kiepskie, ale to na Chashme buddoor całościowo najlepiej się bawiłam. Ta historia trzech mieszkających wspólnie studentów, spośród których jeden jest można chyba rzec nerdem, a dwóch pozostałych uwielbia 'używać życia' i podrywać dziewczyny (ale z bohaterką jakoś im nie wychodzi, a nerdowi owszem^^) po prostu mnie urzekła. Bo jest urocza, inteligentna i naprawdę zabawna (i jak pięknie obśmiewa różne filmowe 'schematy' - typu jak to postaci nagle zaczynają śpiewać:D), a przy tym pokazuje swych bohaterów bardzo prawdziwie (ale i z sympatią), znaczy niekoniecznie jako ideały:) Och, i w cameo mamy jeszcze Biga, który demonstruje jakże cudny 'podryw na chusteczkę'^^ Dopiero po seansie doczytałam, iż ten film zrobiła ta sama osoba, która nakręciła ciut wcześniej Sparsh i stwierdziłam, że koniecznie muszę się w niedługim czasie zapoznać i z innymi filmami owej pani, bo podoba mi się jej wrażliwość, sposób patrzenia na świat i ludzi. Utwierdziłam się też w przekonaniu 'bojkotowania' właśnie kręconego przez Dhawana (!!) remaku:P (z takim reżyserem na pewno nie wyjdzie z tego nic na poziomie oryginału...)
I będzie mnie teraz gnębić, jakie to filmowe piosenki parodiowane są w tym cudnym klipie:D
Jeśli więc oglądać komedie to zdecydowanie warto sięgać po te starsze:) (zwłaszcza, że choćby wszystkie opisywane przeze mnie w tej notce można bez problemu znaleźć na YT:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz