środa, 16 stycznia 2013

Filmowy przegląd 2012 roku - kino malajalam

Na zakończenie samo południe Indii, czyli kino z Kerali. Oczekiwania miałam bardzo duże, a co dostałam? Well... no różnie było:P
Karmayogi 
Od pierwszych zapowiedzi, iż Keralczycy zabierają się za adaptację Hamleta nie mogłam się doczekać ostatecznego efektu. Scenariusz pisany przez człowieka od fantastycznego Kaliyattam, perspektywy przeniesienia kolejnej szekspirowskiej fabuły w keralskie, nasycone lokalnymi tradycjami realia, Indrajith w głównej roli... wszystko zdawało się zwiastować naprawdę interesujący film. Niestety w trakcie seansu mój entuzjazm powoli pryskał... Tym razem nie 'kupiłam' większości pomysłów na zmiany względem oryginału, bo i nie uważam, żeby posłużyły one postaciom (rozczarowujące było zwłaszcza 'obcięcie' roli Ofelii, ale i Hamletowi - jakkolwiek nigdy nie był to mój szczególnie ulubiony szekspirowski bohater - pewne zmiany się nie przysłużyły). Szkoda, bo to była naprawdę świetna obsada do tej sztuki:/


Thappana
Myślę, iż plakat obok najlepiej oddaje, na co się w przypadku tego filmu skusiłam:P  Liczyłam na miłą, bezpretensjonalną rozrywkę i to dostałam:) Najbardziej mnie urzekł pogodny dystans twórców w traktowaniu tej opowieści - nawet 'wyświechtane' komercyjne elementy (jak choćby 'hirołsowskie' w stylu walki) były ujęte w ten sposób, choć najbardziej widoczne to było w ogólnej 'filozofii życia' bohatera i nie dziwię się, iż w końcu urzekło to także (i wywołało tak upragniony uśmiech na jej twarzy) i bohaterkę - dziewczynę 'po przejściach' (poznają się wychodząc z więzienia i ona trafiła tam za morderstwo). Bo można zachwycać się czyimś wyglądem, różnymi niesłychanymi umiejętnościami itp, ale czy tak naprawdę nie najważniejsze jest, że ktoś  po prostu jest przy nas, wiemy, że możemy na nim polegać i jeszcze potrafi sprawić, by dotychczasowe problemy wydawały się mniejsze czy wcale nie tak ważne? A taki właśnie jest Mamutowy bohater w tym, może niezbyt odkrywczym, ale bardzo sympatycznym i ciepłym w sumie filmie:)

Spirit
Pamiętam skandal wokół plakatów do tego filmu. Bo jak to, że taki gwiazdor (czytaj wzór) 'obnosi się' z używkami?:P  Tymczasem owe plakaty bardzo dobrze oddają istotę filmu Ranjitha (swoją drogą dopiero przy okazji Spirita dowiedziałam się, iż Kerala przoduje nie tylko w zakresie edukacji - znaczy literacy - czy bogactwa tradycji teatralnych, ale także w zakresie spożycia alkoholu:O). Niemniej niestety 'słuszna wymowa' niespecjalnie przekłada się to na moją ocenę samego filmu jako takiego. Znaczy owszem, doceniam fakt, iż ta historia prowadzącego kontrowersyjny talk-show alkoholika (dobra rola Mohanlala) porusza ważny problem społeczny, ale niestety jak dla mnie film jest głównie nudny i tyle:P.

22 female Kottayam
Wiedziałam, że nowy film Ashigue'a Abu ma być poświęcony kwestii wykorzystywania kobiet, więc niby przygotowałam się, iż nie będzie tak lekko i miło jak przy Salt&Pepper, niemniej pod koniec pierwszej połowy owej historii tytułowej 22-latki z Kottayam stwierdziłam, że ja tego chyba nie wytrzymam.  Niewinnie (trochę nawet sielankowo) rozpoczęta opowieść zmieniała się bowiem w prawdziwy koszmar i nie chodziło tyle o epatowanie wprost brutalnymi scenami, co oddziaływanie na psychikę (emocje i wyobraźnię) widza. W drugiej połowie filmu nastąpiła jednak pewna zmiana (unaoczniająca mi przy okazji jak to elegancko musiałam 'wyprzeć' z czytanych wszak kiedyś recenzji wzmianki o inspiracjach pewnym filmem bolly:P), która to niby oszczędziła mi dalszych aż takich nerwów, jednak obniżyła trochę moją końcową ocenę całego filmu. Niekoniecznie tak wyobrażałam sobie bowiem ciąg dalszy (choć nie wiem też do końca jak:P). W każdym razie Rima Kallingal nie zagrała chyba dotąd lepszej roli, Pratapowy bohater ze swym uśmieszkiem może się śnić w koszmarach, a Fahaad Fasil (który wzbudził w trakcie filmu całe spektrum moich emocji wobec swojego bohatera) jest moim nowym odkryciem.

Arike
Coraz częściej zachętą do obejrzenia filmu z Indii staje się dla mnie nazwisko reżysera. Tak było właśnie w tym przypadku. Zaważyła nie obsada,  niekoniecznie temat (romantyczny film o relacjach), ani nawet proma, ale po prostu 'marka' i zaufanie do Shyamaprasada. No i niestety nastąpił zawód. I nie chodzi o to, że Arike to zły film, ale po prostu.. nijaki? Gdyby mi coś przerwało seans w połowie, czy nawet pod koniec, niespecjalnie by mi chyba zależało, żeby wiedzieć, jak to się skończyło (kto z kim był itp)  Ciekawe na ile to kwestia samego materiału wyjściowego (bengalskiej powieści, a jakże:D), a na ile dokonanej adaptacji? Jeśli chodzi natomiast o aktorów to najlepiej wypadła chyba Mamta, natomiast  Dileep moim zdaniem lepiej się chyba sprawdza w bardziej wyrazistych rolach (i nie mam na myśli żadnych hirołow, ale coś takiego jak np jego poprzednia rola u Shyamaprasada).

Ustad Hotel
Wszyscy, którzy dostali solidnego ślinotoku w tracie oglądania Salt&Pepper, zabierając się do tego filmu powinni przygotować się na jeszcze większy:P Główny bohater bowiem (w końcu jakieś gwiazdorskie dziecię z sensem - Dulquer naprawdę dobrze rokuje), wbrew woli marzącego o stworzeniu rodzinnego, hotelarskiego biznesu ojca (choć, jak się okaże potem, jednak nie bez wpływu genów^^), chce zostać szefem kuchni, a nawet, gdy mu się dość w tych planach poplącze, gotowanie będzie mu nadal stale towarzyszyć:) Najkrócej mówiąc to jest po prostu film o życiu i o jedzeniu. O tym, że ważne jest nie tylko potrafić dobrze gotować, ale i wiedzieć, po co (i dla kogo) się to robi. Że los losem (i nieraz potrafi 'popchnąć' nas na zupełnie inną - niekoniecznie gorszą - drogę), ale - vide historia  z babcią bohatera - nie musi przesądzać o wszystkim:P Bo jednak życie, jego smak, zależy też od nas. Ustad Hotel to świetnie napisane (aż miałam ochotę powypisywać sobie niektóre dialogi), ciepłe, klimatyczne kino, któremu warto dać się urzec:) (podobnie jak kubkowi dobrej suleimani).  A poza tym świetne pożegnanie Thilakana (nie mógł sobie chyba wymarzyć lepszego).

 Akasathinte Niram
Trudno ten film opisać, bowiem nie jest to tradycyjne (czytaj: oparte na fabule - i jej rozwoju) kino, a raczej - bardzo azjatycka w stylu - rzecz do 'zanurzenia się w niej' i kontemplacji:) Tylko kilka, nienazwanych nawet, postaci na pewnej niewielkiej wyspie  i dialogi, które można zliczyć na palcach - czyli w zasadzie film długich, milczących (nie licząc muzyki w tle) ujęć:)  Życie jakiego na codzień, żyjąc w coraz większym pośpiechu i otoczeni coraz większą ilością 'gadżetów', nie doświadczamy i którym pewnie bylibyśmy na początku równie sfrustrowani jak 'uwięziony' na wyspie, grany przez Indrajitha,  złodziejaszek. A jednak niepostrzeżenie potrafi to urzec, wyciszamy się i poddajemy tej magii. Nie wiem, czy po seansie chciałabym od razu aż zaszyć się na takiej wyspie, ale strasznie żałowałam, że jest środek zimy  i trudno choćby iść sobie posiedzieć dłuższy czas nad rzeką, ot tak po prostu: wpatrując się w płynącą wodę, otaczającą ją zieleń i słuchając śpiewu ptaków:) I bardzo chciałabym zobaczyć i przeżyć ten film w kinie (może na jakimś festiwalowym pokazie? Ze spotkaniem z twórcami?:P Mam już gotowe pytania do Dr.Biju^^) 

Diamond Necklace
Tego filmu pierwotnie na mojej liście nie było. Dodałam go w związku z moim świeżo obudzonym zainteresowaniem Fahaadem oraz obecnością  tego tytułu w gronie najlepszych filmów roku w podsumowaniu Rediffa. Dobrze zrobiłam:) Podoba mi się ta fala kina molly 'o młodych i z młodymi'. Nie są bynajmniej idealni (i dobrze:D), ale za to tacy...prawdziwi? Robią kariery, ale nie zawsze idzie za tym taka ogólniejsza dojrzałość (emocjonalna czy społeczna). 'Zaplątują się' więc i niekoniecznie potrafią z tego potem 'wyjść'. Często 'dorastają' dopiero powoli na naszych oczach. A Fahaad jest bardzo dobry w takich niejednoznacznych rolach. No i ujęła mnie sympatia jego bohatera do kina tamilskiego:D




Obejrzane wcześniej:   Ee Adutha Kalathu, Mayamohini, Cobra, Grandmaster
Czekam na dvd:   Manjadikuru, Molly aunty rocks!, Ayalum Njanum Thammil, Da Thadiya

1 komentarz:

  1. Znów mi narobiłaś apetytu. Dzięki:) Teraz tylko pytanie - kiedy ja to wszystko zdążę obejrzeć? Właśnie słyszę za oknem dzwony - południe. Czas mija i mija:)

    OdpowiedzUsuń