poniedziałek, 21 stycznia 2013

I znów czekam....:)

...czyli kolejna porcja wyczekiwanych filmów:) Pisałam ostatnio, iż coraz częściej do indyjskich filmów zachęcają mnie nie tyle aktorzy, co nazwisko reżysera i ta lista dobrze to obrazuje:)

Częsta w Indiach praktyka robienia dwóch (czy nawet trzech) równoległych wersji językowych sprowadza się zwykle tylko do drobnych roszad obsadowych w owych wersjach. Bejoy Nambiar udowadnia, iż można  inaczej, bowiem trailery hindi i tamilski Davida zapowiadają jednak znaczące różnice i w kwestii ilości wątków czy samego potraktowania fabuły. Znaczy można je chyba będzie potraktować jako dwie 'wariacje' na ten sam 'wyjściowy' temat:) I pewnie obejrzę obie, bo fabularnie bardziej podoba mi się zwiastun hindi, ale obsada ciekawsza jest w wersji tamilskiej:)


Wygląda, iż Mani Ratnam dał sobie (przynajmniej na razie) spokój z 'panindyjskimi zakusami' i postanowił wrócić stricte do tamilskich korzeni. I bardzo mnie to cieszy.  Wprawdzie trailer Kadal mnie aż nie powalił (a dwójka młodych debiutantów nie ma uroku swych rodziców), ale liczę, że będzie to jednak lepsze niż ostatnie produkcje Maniego:) I na aktorski popis Arjuna (bo wydaje mi się tu najmocniejszym punktem).

A to jest właśnie modelowy przykład zaufania do reżysera:) Bo sam w sobie  trailer Kedi Billa Kiladi Ranga by mnie pewnie specjalnie nie przyciągnął, ale jeśli jest to film Pandiraja (tego od Pasangi) to trochę zmienia postać rzeczy:D No i lubię, jak Bindu Madhavi gra w kinie tamilskim:) 
 
 
I kolejny przykład wiary w reżysera):) (plus dodatkowo i w producenta:D) Bo to Radha Mohan i Prakash Raj są dla mnie większymi 'magnesami' w przypadku Gouravam niż debiutujący kolejny członek Megarodziny (który wygląda poziomem talentu nie odstaje specjalnie od innych telugowych gwiazdorskich dzieci:P No ale przynajmniej debiut wybrał sensowniejszy niż większość tamtych..) 
 

D for Dopidi, czyli debiut w rodzimej kinematografii  znanej dotąd z kina hindi (99, Shor) dwójki Telugów, przyciągnął mnie i tymi nazwiskami, ale i samym - wyglądającym na odjechaną komedię - fabularnym pomysłem:) No i rozbroili mnie kompletnie konceptem na pre-trailer pt' ukradli nam trailer':D
 
Po marackim Harichandrani Factory pora na kolejny film o jednym z 'ojców indyjskiego kina':) Tym razem o pionierze z Kerali, J.C.Danielu, którego perypetie z kręceniem pierwszego filmu mallu brzmią wstępnie baaardzo przeciekawie:) Kamal jako reżyser bywa bardzo nierówny, ale mam nadzieję, iż Celluloid będzie się zaliczał do jego lepszych filmów, a Prithviraj podtrzyma niezły ostatnio aktorski 'ciąg' w kinie molly:)
 
To bardzo ciekawy casus, bo na początku zainteresowałam się tym filmem ze względu na kolejną - po Nayakanie i City of God - współpracę Indrajitha z Pellisserym, potem odkryłam, iż będzie to keralski  debiut Swati Reddy, a dopiero całkiem niedawno zafascynowałam się facetem, który zasadniczo gra tu główną rolę, czyli Fahaadem Fasilem. Znaczy 'od rzemyczka do koniczka', teraz mam już masę powodów, żeby czekać na Amen:D A promo budzi uśmiech na moich ustach:)
 

Hmmm ... szczerze mówiąc nie za bardzo wiem na razie o czym będzie Left right left, ale - poza widokiem Indrajitha w mundurze:P - bardzo spodobał mi się pomysł na pierwszy zwiastun: oryginalny i bardzo pasujący do tytułu filmu:) A jako iż poprzedni film tegoż reżysera był całkiem niezły  no to czekam:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz