Po raz kolejny życie zweryfikowało moje blogowe plany. Dojrzała myśl o nowym cyklu, przedstawiającym wielkie postaci kina indyjskiego. Raczej nie gwiazdy (te i tak najbardziej widać), ale twórców - czyli osoby, których nie widzimy (zwykle) na ekranie, a które mają wszak tak wielki wpływ na to, jak to kino wygląda. Które tworzą nową jakość, wprowadzają nowe trendy i pomysły, same tworzą i inspirują innych. Na początek wielki tamilski reżyser i operator, zmarły kilka dni temu Balu Mahendra.
Mistrzowski operator zdjęć
Urodzony i wychowany na Sri Lance Balanathan Benjamin Mahendran od dzieciństwa interesował się fotografią. Podobno myśl o zajęciu się kinem powstała w jego głowie po obejrzeniu Mostu na Rzece Kwai Leana. Ukończył - z wyróżnieniem - kurs operatorski na słynnym instytucie filmowym FTII w Punie i w 1971 roku zadebiutował jako operator zdjęć w keralskim filmie Nellu (Ramu Kariata, czyli reżysera Chemmena zresztą).
Przez kilka kolejnych lat kręcił zdjęcia do kolejnych filmów, głównie mallu, w 1977 roku zadebiutował jednak sam jako reżyser. Filmem kannada tym razem (na południu to się bardzo wtedy przeplatało - i twórcy i aktorzy rzadko trzymali się stricte jednego języka, przynajmniej w początkach karier). Kokila okazała się wielkim sukcesem, a Balu dostał za nią swego pierwszego Nationala (z ogólnie 5), nie za reżyserię jednak, czy dla najlepszego filmu, ale za zdjęcia. Bo - zabierając się za reżyserię - nie porzucił swego 'pierwszego rzemiosła'. Do końca kariery sam kręcił zdjęcia do wszystkich reżyserowanych przez siebie filmów, a także je sam montował, co dawało mu z pewnością większy niż w przypadku większości reżyserów wpływ na końcowy wygląd filmu (znaczy o zdjęciach w filmach Mahendry można powiedzieć, że są naprawdę jego:D)
Jako operator Balu Mahendra był jednym z prekursorów kręcenia filmów z jak największym wykorzystaniem naturalnego światła, specyficznie wykorzystywał tez kolor i ogólnie (pewnie właśnie dlatego, że był i operatorem) w swych filmach opowiadał historie 'bardzo wizualnie'. Notabene za swego mistrza uważają go najbardziej cenieni dzisiejsi operatorzy, jak Santosh Sivan, Ravi K. Chandran czy K.V Anand. Najsłynniejsze 'zdjęciowe prace' Mahendry u innych reżyserów to tamilskie Mullum Mallarum Mahendrana, telugowe Shankarabhanaram Vishwanatha oraz.. debiut Maniego Ratnama, czyli kannada Pallavi anu Pallavi. \
źródło |
Wróćmy jednakże do Mahendry jako reżysera. Większość jego kolejnych filmów powstała jednak w jego ojczystym języku tamilskim (z w sumie ponad 20 trzy to filmy mallu, jeden telugu i dwa hindi - oba zresztą to remaki jego południowych produkcji).
Największy sukces odniósł chyba Moondram Pirai (zremakowany zresztą z równie wielkim powodzeniem w hindi jako Sadma) - inspirowana w pewnym sensie jego osobistymi doświadczeniami (o których za chwilę) historia związku dojrzałego mężczyzny i cierpiącej na amnezję kobiety-dziecka. Ten film, prócz wielkiego sukcesu kasowego, przyniósł mu kolejnego Nationala za zdjęcia (plus Nationala dla Kamala - prawie 'etatowego' aktora wczesnych filmów Mahendrana), stanowił więc rzadki przypadek połączenia sukcesu kasowego z artystycznym [jak wspomina teraz Kamal: Balu built the first bridge between a box office hit and good cinema. Moondram Pirai was a silver jubilee hit and it won the national
award. The unspoken rule was that most award-winning films would be art
films which wouldn’t run. He broke that].
Sam Mahendra jako twórca był jednak najbardziej zadowolony z innych swych filmów: Veedu (opowieść o problemach średniozamożnej rodziny z budową domu) i Sandhya Raagam (historia osiemdziesięciolatka, który zostaje zmuszony na starość do przeprowadzki do miasta). Oba zostały nagrodzone Nationalami dla najlepszego filmu.
Z ciekawych pomysłów warto chyba jeszcze wspomnieć o, inspirowanym luźno Psychozą Hitchcocka, Moodu Pani oraz o ostatnim, zeszłorocznym filmie Mahendry Thalaimuraigal [poniżej fotka z planu], w którym to - poza swymi 'zwyczajowymi zajęciami' reżysera, scenarzysty, operatora i montażysty 73-letni wówczas twórca zadebiutował także...jako aktor (i w recenzjach bardzo był za swą rolę chwalony).
Wspominałam już o operatorach, na których pracę twórczą miała wpływ postać Mahendry, równie zacna jest grupa reżyserów, którzy zaczynali od asystowania w jego filmach (czyli pod jego okiem uczyli się swego fachu). Znajdują się wśród nich bowiem: Bala, Ameer Sultan, Vetrimaaran czy Ram.
Balu i Shobha
Na koniec słowo jeszcze o związku artystycznej pracy Mahendry z jego życiem osobistym. Tragicznym związku. W jego trzech pierwszych filmach jako reżysera zagrała młodziutka, zdolna aktorka Shobha. Szybko połączyła ich nie tylko praca, był to jednak trudny związek. Dużo starszy Mahendra był już żonaty (i dzieciaty) i wprawdzie że źródeł wynika, że się ze Shobhą ożenił, sądzę, iż chodzi jednak o - wciąż dość popularny na południu - ślub czysto 'rytualny', który nie ma znaczenia prawnego (czyli i nie wymaga wcześniejszego rozwodu)*. W każdym razie sprawa skończyła się tak, iż niedługo przed swymi 18. urodzinami Shobha popełniła samobójstwo. W jednym z wywiadów Balu Mahendra przyznał, iż swe doświadczenia z tego związku w pewnym sensie oddał właśnie tworząc Moondram Pirai, mnie jednak ta historia bardziej przypomina nakręcony przez niego dziesięć lat później film Marupadiyum (notabene remake filmu hindi, inspirowanego osobistymi doświadczeniami innego reżysera, czyli Bhattowego Arth), w którym to reżyser odchodzi od żony dla aktorki, co ostatecznie kończy się najmniej szczęśliwie właśnie dla tej 'drugiej'. Tak to się czasem ciekawie składa, prawda?
A pożegnam się nastrojowym fragmentem z jednego z filmów Mahendry (nie wspominałam chyba jeszcze, iż muzykę do większości z nich napisał, a jakże, maestro Illayaraja). W wizualizacji młodziutki Pratap Pothen, no i Shobha:
*taki drugi ślub ze znanych osób wzięli np. Krishna - nie rozwodząc się z mamą Mahesha - czy Harikrishna z matką NTRa Juniora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz