Chyba najczęściej sięgam ostatnio po nowości z Kerali (znaczy najwięcej potencjalnie ciekawych, a dostępnych potem z napisami, rzeczy tam znajduję), oto więc kolejna porcja:)
Celluloid
Manjadikuru
Film, na który trzeba się było trochę oczekać, bo powstał już jakieś pięć lat temu, ale jeździł sobie tylko (z sukcesami) po festiwalach, a dopiero niedawno trafił - w końcu - do kin, a potem na dvd (znaczy może są jeszcze szanse i dla Electry np). W międzyczasie reżyserka nakręciła choćby jeden z segmentów w Kerala Cafe czy napisała dialogi do Ustad Hotel. Manjadikuru to, osadzona w latach 70-tych, nostalgiczna i klimatyczna podróż sentymentalna do czasów, gdy to dorosły już dziś bohater, jako bodajże 10-latek przyjechał z rodzicami do domu dziadków, na rodzinny pogrzeb (i podział majątku). Te kilkanaście dni na wsi wiele go nauczyło: od pływania i łowienia ryb poczynając, na lekcjach życia kończąc. Jeśli chcecie zanurzyć się w takie klimaty (a może i odświeżyć pewne wspomnienia czy emocje z własnego dzieciństwa) to polecam tę niespieszną opowieść. Niekoniecznie zaś z powodu chęci zobaczenia Prithviego, bo jego to głównie tylko słychać (jest narratorem), a widać tylko przez chwilę na koniec:)
Natholi Oru Cheriya Meenalla
Tytuł (Anchoi nie jest małą rybą) jest równie szurnięty jak sam film, w którym to rzeczywistość przeplata się z pisarską fantazją bohatera tworząc prawdziwie wybuchowy koktajl. Ja tam lubię różne 'zakręcone' rzeczy, więc mi się podobało, ale pewnie nie do każdego to trafi:) Fahaad ma tu dwa wcielenia i naprawdę trudno mi orzec, czy jest lepszy jako nerwowo chichocząca przy pisaniu pierdoła czy jako tańczący w halce do ganganam style super pewny siebie maczo^^ No a dodatkowo te smaczki: poczynając od wstępu będącego hmm... specyficzną mahabharatową wariacją, poprzez pomysł, iż bohater urodził się prawie w trakcie tego filmu (i jego alter ego będzie potem używać imienia i kwestii Mohanlalowego antybohatera) na smakowitych (jeśli się włoży trochę wysiłku w ich rozszyfrowanie) cameach kończąc. Zatem jeśli ktoś zechce się też pobawić kinem, to dobry wybór, jeśli po prostu obejrzeć 'normalny' film może być rozczarowany:)
Red Wine
Dość
sztampowy kryminał, w którym to Mohanlal jako oficer policji wyjaśnia
sprawę śmierci Fahaada - nieźle zapowiadającego się scenicznego aktora,
ale i aktywnego lewicującego działacza. Co ma z tym wspólnego Asifowy
bohater nie zdradzę, niemniej akurat jego rolę uważam za 'najsłabsze
ogniwo' (i zastanawiałam się, czy - pomimo rutynowej w sumie fabuły -
film by jednak nie zyskał, gdyby obu młodych aktorów obsadzić
odwrotnie...) Ogląda się bez bólu, ale i bez wielkiego napięcia. Zastanawiam się też (bezskutecznie), o co miało chodzić z tym tytułowym 'czerwonym winem' (poza tym, że przez chwilę leje się w filmie - podkreślane śpiewaniem piosenki Marley'a zresztą:P)
Da Thadiya
Ashique Abu (ten od Salt&Pepper czy 22 Female Kottayam) w całkiem innych klimatach - choć znów z niebanalnym bohaterem, bo tytułowym 'grubasem':) Przesłanie (iż nie rozmiar jest ważny, ale to co w środku) doceniam (zwłaszcza widząc jakie - 'modelowe':P - wzorce są lansowane w większości indyjskich filmów), niemniej sam film, pomijając parę smaczków (postać zafascynowanej Rajinim Knight Rider!), oceniam jako średni: ogląda się nieźle, ale bez wielkiego 'przejęcia' i raczej nie zostanie mi na dłużej w pamięci.