poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Kamli...My Daughter (2006)


Z twórczością tego offbeatowego reżysera telugu zetknęłam się przypadkiem: w wypatrzonym w którymś sklepie netowym pakiecie artystycznego kina regionalnego znajdował się m.in. Tiladaanam, fabularny debiut KNT Sastry'ego. Spodobał mi się na tyle, że zaczęłam szukać, co ów ex-krytyk (ha, a jednak nie zawsze krytycy to ci, którzy nie potrafią nic innego, jak tylko oceniać innych:P) zrobił potem. I zabrzmiało to bardzo ciekawie:) Akcja Tiladaanam osadzona jest w środowisku braminów,  w Kamli Sastry przybliża nam niewielką, zamieszkująca głównie okolice Hajdarabadu społeczność lambadi (nazywanych czasem 'Cyganami Indii'): ich codzienne życie, zwyczaje i...podejście do noworodków płci żeńskiej. Lambadi wierzą bowiem, iż dziewczynki są czymś gorszym, przynoszącym pecha (bo to synowie gwarantują rodzicom przyszłą opiekę i utrzymanie), w związku z tym dość powszechna jest u nich praktyka sprzedawania noworodków płci żeńskiej. Albo podmiany ich w szpitalu. Film pokazuje jeden i drugi proceder... Bohaterka, tytułowa Kamli, rodzi w szpitalu chłopca. A przynajmniej jest o tym przekonana, bo niedługo potem położne przynoszą jej dziewczynkę, twierdząc, iż to jej dziecko. Czy jej stanowczy protest pomoże w odkryciu prawdy? Opowiadany nielinearnie film pokazuje nam w międzyczasie także wcześniejsze życie Kamli, jej relacje z  mężem (popijającym, ale na swój sposób kochającym ją) itp, przybliżając nam w ten sposób ów specyficzny (faktycznie przypominający trochę cygański) styl życia lambadi. Rodzi się choćby pytanie, czy bohaterka tak samo walczyłaby o swoje dziecko, gdyby to była dziewczynka? Finał daje jednak pewną nadzieję:)
Główną rolę żeńską pierwotnie zagrać miała Soundarya (która chciała także wyprodukować ten film). Po jej tragicznej śmierci Sastry stanął więc przed podwójnym problemem: musiał znaleźć i nowego 'sponsora'  filmu i odtwórczynię roli Kamli. Realizacja filmu trochę się przez to odwlekła,ale w końcu udało mu się jedno i drugie, a Nandita Das to niewątpliwie bardzo godne zastępstwo:) Ta chyba jedyna jej rola w kinie telugu (choć nie jedyna na południu) przyniosła jej Nandi (czyli stanową nagrodę) dla najlepszej aktorki. Partneruje jej Shafi, aktor znany nam głównie z drugoplanowych charakterystycznych ról u boku znanych hirołów. Tu można go zobaczyć z zupełnie innej strony (a warto dodać, że jest on wykształconym aktorem - po renomowanej National School of Drama - i w pełni zgodziłabym się z opinią Sastry'ego, iż owo komercyjne kino nie bardzo daje mu okazję się naprawdę 'wykazać').
Film był kręcony w prawdziwej osadzie lambadi i z ich dużym udziałem.  To oni przechadzają się w tle czy śpiewają własne, tradycyjne piosenki. Stąd duże wrażenie naturalności (trochę jakby fabularyzowanej dokumentalności?). Kamli zdobyło Nationala dla najlepszego filmu telugu, było też wyświetlane na zagranicznych festiwalach (m.in. w Busan). I to chyba najkrótszy oglądany przeze mnie dotąd film indyjski - trwa tylko ciut ponad godzinę:)


2 komentarze:

  1. A rozumiem, że masz na myśli tego Shafiego, co to grał np. brata Prabhasaa w Chatrapathi? Czyli tego co od czasu do czasu, grywa złych wilnyów? :D :D No a tekstem zainteresowałaś, nie da się ukryć. Polowanie na film, czas zacząć! :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego, owszem, zresztą chyba po fotkach da się poznać, nie?:D I Shafi był studentem Nasserudina: http://articles.timesofindia.indiatimes.com/2008-06-15/news-interviews/27763135_1_ee-vooru-chala-manchidi-drunkard-coolie-student-of-bollywood-actor

    OdpowiedzUsuń