Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kino malajalam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kino malajalam. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 marca 2025

Jayarajowy cykl filmów 'navarasa'

Navarasa to dziewięć rodzajów odczuć (stanów emocjonalnych), które zgodnie z teorią ras (artystycznego smaku, doznania) powinno się wzbudzić w widzu w trakcie odbierania przez niego jakiejś formy sztuki. Teorię tę próbowałam rozgryźć szerzej jakiś  czas temu na przykładzie pewnego filmu telugu. Tymczasem jeden z moich ulubionych keralskich reżyserów, Jayaraj (którego przeciekawa adaptacja Otella stanowiła nawet temat mojej pracy dyplomowej), tworzy cały cykl filmów opartych na poszczególnych navarasowych doznaniach.  I, po dwóch dekadach, jest już nawet blisko jego zakończenia, bowiem z docelowo 9 filmów zrealizował już 8; )
 
 


1. Karunam (2000)

 
Pierwszy w serii Karunam (czyli smutek, żałość)  to opowieść o smutnej egzystencji opuszczonego przez dorosłe dzieci starszego małżeństwa. W końcu mieszkające w Stanach dzieci postanawiają 'załatwić problem' oddając rodziców do domu starców. Obraz nagrodzono keralską nagrodą stanową oraz Filmfare dla najlepszego filmu i reżysera, jeździł też po różnych międzynarodowych festiwalach (m.in. był w Berlinie). Jedynym znanym mi nazwiskiem w obsadzie jest Biju Menon:)




2. Shantham (2001)

 
Shantham (spokój) to z kolei historia dwóch przyjaciół z dzieciństwa, których rozdziela działalność polityczna w przeciwnych ugrupowaniach. W końcu 'w imię sprawy i wyższego celu' jeden ma zabić drugiego. Najważniejsze w tej opowieści o bólu i przebaczeniu (bo to ono daje ów tytułowy spokój)  są jednak postacie obu matek. Film zdobył Nationala i nagrodę stanową dla najlepszego filmu roku. Nagrodę krajową dla  najlepszej aktorki drugoplanowej otrzymała także grająca jedną z matek KPAC Lalitha (w drugą, co ciekawe, wcieliła się Seema Biswas).  
Podpisany film można obejrzeć na YT i polecam gorąco!
 

 

3. Bhitbatsa /Bibhatsa (2002)



Trzeci w serii film - Bhitbatsa (wstręt) - to najbardziej tajemniczy film cyklu, i trudno nawet namierzyć cokolwiek o jego fabule. Wiadomo tylko że, w odróżnieniu od poprzednich, powstał w hindi. I że - u boku Seemy i Manoja Jayana - zagrał w nim Atul Kulkarni.
 
 
 

4. Adbhutham (2006)


Czwarty jest Adbhutham (zdumienie, zachwyt), który to zainspirowany został  prawdziwą historią z Oregonu i porusza temat eutanazji. Suresh Gopi gra przebywającego w amerykańskim szpitalu sparaliżowanego keralskiego emigranta. Jego przybyła z Kerali rodzina musi teraz podjąć trudną decyzję... Co ciekawe sam film został nakręcony w rekordowym czasie dwóch godzin i 14 minut! Oprócz Suresha w filmie tym zobaczyć można także KPAC Lalithę czy Mamtę.   
 
 

   

5. Veeram (2016) 


Tworzenie kolejnego w serii, piątego filmu (powstałego aż dekadę po poprzednim) śledziłam już na bieżąco. Z wielkimi nadziejami, albowiem w Veeram (męstwo, bohaterstwo) Jayaraj postanowił połączyć cykl navarasowy ze swoim równoległym cyklem szekspirowskim (miała to być, nader podobna do losów Makbeta, historia lokalnego malabarskiego anty-bohatera, Chandu Chekavara). Projekt powstawał z wielkim rozmachem, dużym budżetem i myślą o szerszej widowni (stąd Kunal Kapoor w głównej roli). Niestety ostatecznie wyszedł z tego raczej przykry przerost formy nad treścią...
(kto chętny może sprawdzić jednak sam - wersja angielska
 



6. Bhayanakam  (2018) 

 
Szczęśliwie szósty z 'navarasowej' serii Bhayanakam (strach, trwoga)  to powrót reżysera do kameralnej stylistyki. I do formy.  Dostajemy zatem prostą i poruszającą historię weterana pierwszej wojny światowej (gra go  świetnie Renji Panicker), który liczy znaleźć spokój w pracy wiejskiego listonosza. Zamiast tego przypada mu w udziale niewdzięczne zadanie przekazywania wiadomości od miejscowych chłopaków powołanych do wojska, którzy trafiają na front właśnie wybuchłej drugiej wojny światowej.  Trzy w pełni zasłużone Nationale - dla najlepszego filmu, za scenariusz i zdjęcia.
 

 

 

 

7. Roudram 2018 (2019)

 
Dobre recenzje zebrał także siódmy w serii film Roudram (gniew, groza). Tłem akcji tej opowieści o bezsilności i gniewie w obliczu siły natury staje się tu wielka powódź, która to w 2018 roku spustoszyła rejon Travancore. W głównych rolach, starszej pary, która to właśnie zostaje skonfrontowana z tym żywiołem -  zobaczyć można, znów Panickera oraz KPAC Lalitę.

 
 

8. Haasyam (2021)


Przy ósmym w serii Haasyam (radość, uciecha) nadeszła w końcu pora na lżejsze navarasowe klimaty.  Ta czarna komedia próbuje bowiem odpowiedzieć na pytanie, czym tak naprawdę  jest humor.  Biorąc za punkt wyjścia totalnie szalony pomysł na bohatera, który to jest agentem żyjącym ze  sprzedaży... zwłok do badań medycznych.  Nie wiem, czy to koncept dla wszystkich, ale ja bardzo bym chciała ten film obejrzeć. 

 

 
Został zatem do realizacji już tylko jeden film z serii (ktoś wie jaka rasa zostało do zekranizowania? ;) A potem byłby to bardzo fajny pomysł na filmowy maraton. Oczywiście przy optymistycznym  założeniu, że wszystkie te filmy byłby dostępne do oglądania.
 
 Ps. Dodatkowy smaczek i jednocześnie drugie pytanie dla uważnych: ktoś wpadnie na to, jaki jeszcze motyw (poza znaczy navarasą) jest wspólny dla tego całego cyklu Jayaraja? (ja bym sama na to nie wpadła, ale może komuś się uda. W każdym razie reżyser mówi, że  to było dla niego inspiracją do powstania cyklu bardziej niż sama teoria navarasy ;))
 
 

niedziela, 30 października 2022

Co z południa Indii warto obejrzeć na Netflixie

Trudno powiedzieć, żeby Netflix rozpieszczał fanów kina indyjskiego, ale coś tam jednak da się wygrzebać;) Oto zatem przegląd interesujących południowoindyjskich nowości  (czyli rok produkcji 2021/22) obecnych na tej platformie.


Kino telugu 


Shyam Singha Roy (2021) 


Film o reinkarnacji bez gwiazdorskiego przepychu i superbohaterstwa. Mamy za to ciekawego podwójnego Naniego, Sai Pallavi w roli świątynnej devadasi, interesującą kalkucką historię z lat 70. z bengalskimi aktorami i mocnymi akcentami feministycznymi (nośnikiem których jest mężczyzna, nie kobieta!), dużo emocji i napięcia - jednym słowem Shyam Singha Roy to bardzo udane, godne polecenia kino:) (i pomyśleć, że to dzieło debiutanta!).

 

Cinema Bandi (2021)

Urocza mała perełka z gatunku, jaki kocham najbardziej: filmy o zwyczajnym życiu. I o miłości do kina. Prosty rikszarz po jednym z kursów znajduje pozostawioną przez swych klientów walizkę. A w walizce kamerę. Najpierw myśli o spieniężeniu jej, ale kolega podpowiada mu, że przecież teraz takie proste niskobudżetowe kino dobrze się sprzedaje, więc lepiej wykorzystać sprzęt samemu. No i się zaczyna^^  Bo jak słusznie głosi hasło filmu: Każdy jest filmowcem...w sercu.

Z telugowych nowości obejrzałam też Ante Sundaraniki (bardzo wychwalany rom-com z Nanim i Nazriyą) i  Virata Parvam (dramat z Raną i Sai Pallavi) ale żadnego z nich z czystym sumieniem nie mogę polecić. Zwłaszcza Virata Parvam był dla mnie megazawodem, bo uwielbiam filmy o tematyce naxalickiej i bardzo cieszyłam się na ten projekt.


Kino tamilskie

 

Natchathiram Nagargiradhu (2022) 

 
Choć, jak wiadomo, niektórzy znafcy uważają każdy indyjski film za musical tak naprawdę mało który można tak nazwać. Najnowszy film Pa.Ranjita  można.  Bardzo 'zachodnią' formułę opowieści o grupie młodych ludzi przygotowujących spektakl teatralny osadza on w bardzo lokalnym backgroundzie. Dlatego, poza uniwersalnymi problemami wkraczających w dorosłe życie młodych, takimi jak kształtowanie swej tożsamości (także seksualnej - i znajdziemy tu wszelkie jej odmiany), poszukiwanie swego miejsca w życiu, miłości i akceptacji, znajdziemy tu także jakże indyjski czynnik w postaci kastowości  i jej wciąż istniejących konsekwencji. Wszystko podane po tamilsku: realistycznie i bez lukru, ale jednak z elementem nadziei na lepsze jutro. Bo trzeba trzeba patrzeć w gwiazdy i iść do przodu... Fajnie, że po wysokobudżetowych filmach z Rajinim Pa.Ranjit chce i potrafi wrócić do takiego niszowego kina z prawie totalnie nieznaną obsadą.
 

 Etharkkum Thunindhavan (2022) 

Wygląda, że określającą jego minioną dekadę jako 'career struggle' a obecną jako 'career rebuilding' Wikipedia ma rację:  z przyjemnością donoszę, że filmy Suriyi znów da się oglądać! I mówię to po obejrzeniu jego najmniej 'okrzyczanego' tytułu z ostatnich lat.  Fakt, że Etharkkum Thunindhavan (nazwany też przez Tamili skrótowo ET;)) podąża w swej zasadniczej konstrukcji dość sztampowym hirołsowsko-masalowym wzorcem (przez co w środku można się ponudzić), ale nawet wtedy Suriya nie pozuje na wymuskanego młodzieniaszka (no dobra, w klipie, gdzie jest stylizowany na Ramę to nie ma bardzo wyjścia), a samo zakończenie bardzo w takim kinie nietypowe i ciekawe. I nawet mi się zamarzył cały film z takiego punktu widzenia.

 Kuthiraivaal (2021)

Realizm magiczny po tamilsku. Bohater Kuthiraivaal pewnego dnia budzi się z końskim ogonem. A przynajmniej jest przekonany, że go ma.  Jak to wyjaśnić? O tym właśnie jest ten film. Mnie osobiście najbardziej urzekło wyjaśnienie babci, z kolei idei, że koński ogon oznacza seks sam (nomen omen) Freud by się nie powstydził:P Niestety twórcy poszli jeszcze w innym, dużo mniej satysfakcjonującym  kierunku, co ostatecznie lokuje Kuthiraivaal w kategorii kina zmarnowanego pomysłu. Ale dla samej oryginalności tegoż pomysłu warto.

Na Netflixie można znaleźć również parę starszych, naprawdę dobrych tamilskich tytułów:  Anbe Sivam, Kannathil Muthamittal, Bombay, Visanarai, Naan Sigappu Manithan czy Vettai.

   

Kino malajalam

 

Attention Please (2022)

Kolejny w zestawieniu film z kinem w tle, tym razem bardziej zakręcony. Piątka przyjaciół dzieli mieszkanie. Wszyscy próbują zrobić karierę w branży filmowej, na razie z marnym skutkiem. Najtrudniejsza jest sytuacja Hariego, niespełnionego scenarzysty, który to nie ma w zanadrzu innego źródła dochodów. Podczas jednej z wieczornych imprez z alkoholem Hari zaczyna opowiadać kolegom swe kolejne scenariuszowe pomysły... Początkowo jest zabawnie (każda z idei Hariego zyskuje odzew w postaci tytułu filmu, w którym 'to już było'), ale potem sytuacja się zagęszcza i przyjmuje niespodziewany obrót... Attention Please to film, który udowadnia, że w kinie wciąż najważniejszy jest dobry scenariusz, a nie duże pieniądze.

Thallumaala (2022)

Filmy ze style over substance to prawdziwa plaga w kinie indyjskim.  Dlaczego więc umieszczam  Thallumaalę, który to film w ogóle się z tym nie kryje, na liście tytułów godnych uwagi? Ano właśnie dlatego, że się z tym nie kryje, a zabawa stylem jest ewidentnie zaplanowana  - i to widać i czuć.  Dlatego ja też się dobrze bawiłam, choć w zasadzie to powinnam rzucać czymś ciężkim, albowiem najprostsze wyjaśnienie, o czym jest ten film brzmi: o dużych chłopcach z przerostem testosteronu, którzy to uwielbiają się tłuc:P

Jana Gana Mana (2022)

Sensacyjny dramat sądowy oferujący po drodze kilka intrygujących twistów (przez chwile myślałam, że zanosi się na ciekawą polemikę z podejściem przedstawionym choćby w ET), by ostatecznie pójść jednak w kierunku dość sztampowego wyjaśnienia. Warto przede wszystkim dla świetnej roli Prithviego jako prawnika, choć konceptu o roli mediów jako instytucji kreującej ważność newsów jednak szkoda... 
 
Na koniec ciekawostka: filmów którego z południowych aktorów można znaleźć najwięcej na Neflixie?  Odpowiedź może być trochę zaskakująca, bo okazuje się że Tovino Thomasa!  Poza wspomnianą wyżej Thallumaalą znajdziemy jeszcze np. superherosowskie Minnal Murali  czy prawniczy rom-com Vaashi, a i w Kurupie pojawia się w SA. Niestety na mnie osobiście żaden z tych filmów nie zrobił specjalnego wrażenia, ale karierę Tovina z pewnością warto śledzić.

sobota, 21 marca 2020

Virus, Unda, Jallikattu i inne keralskie świeżynki na Amazon Prime

Po przeglądzie oferty telugu pora na amazonowe świeżynki z Kerali.



2019

 


Virus



Film w sam raz na dzisiejsze czasy. Wprawdzie zasięg wirusa Nipah wyglądać może dość blado przy obecnych statystykach koronawirusowych, inaczej odbywa się też jego transmisja (nie drogą kropelkową), ale stojący za tym wszystkim strach z równoczesną heroiczną walką ze śmiertelnym wrogiem (a śmiertelność przy Nipah sięgała 70%!) wyglądają bardzo podobnie, a Aashiq Abu dobrze przeniósł te wszystkie emocje na ekran. No i - co również może wnieść tak potrzebny nam dziś optymizm - Keralczycy tę walkę wygrali.
 

Unda



Znający realia kinematografii keralskiej wiedzą, że panowie M. filmów kręcą dużo i niestety już od jakiegoś czasu niewiele z nich okazuje się godnymi ich talentu. To jeden z tych 'rodzynków'. Na tapecie znów kwestie naksalickie, a to zazwyczaj dobrze wróży. Malutki oddział policji jedzie 'obstawić' wybory w rejonie opanowanym przez maiostów. Z ograniczonym zapasem kul, większość których zużyją już w trakcie strzelaniny następnego dnia. Jak teraz przetrwać pokojowo do dnia wyborów z zaledwie 8 kulami?   



Jallikattu


Jallikattu można chyba nazwać tamilską wersją hiszpańskiego san fermines, czyli tradycyjnej gonitwy za bykiem (bykami). I tu i tu sytuacja łatwo może się wymknąć spod kontroli.  W filmie Pellissery'ego mamy trochę inną sytuację wyjściową, bo byk ucieka z rzeźni, ale obraz narastającego szaleństwa goniącego go tłumu jest bardzo podobny. Bo też i to bardzo uniwersalny proces. Film, którego transowemu rytmowi (kamera jak 'z ręki' plus niepokojący background) najlepiej po prostu się poddać.



Ambili



Kto oglądał Sudani from Nigeria (a bardzo warto!) zapewne pamięta Soubira Shaha. Ta rola futbolowego managera sprawiła, iż kariera młodego aktora ruszyła 'z kopyta' i obecnie jest bardzo zapracowany. Rolą w Ambili Soubir potwierdza, iż nie był to 'szczęśliwy traf', bowiem cały film 'trzyma się na nim ', a jego - będący 'dużym dzieckiem' - bohater wzbudza w widzu całą gamę emocji - od sympatii do irytacji (i na postawie moich doświadczeń pracy z osobami z niepełnosprawnością intelektualną mogę stwierdzić, że to dokładnie tak wygląda:P)
 


ISHQ



To zdecydowanie nie love story.  To opowieść, która trzyma w napięciu, mrozi krew i skłania do wielu refleksji. I wcale nie tylko w kwestii działalności  'policji obyczajowej', ale też nad szerzej rozumianymi kwestiami pełnych hipokryzji 'norm' obyczajowo-społecznych. I wiecie co? Cały czas miałam poczucie, że to wszystko wcale nie jest tak odległe od tradycyjnej polskiej katolicko-patriarchalnej rzeczywistości. 
 


Sullu



Film raczej nie dla osób z klaustrofobią ani przewrażliwionych, skłonnych do paniki rodziców, bowiem osią fabularną jest tu zatrzaśnięcie się pewnego bawiącego się w chowanego dziewięciolatka... w szafie. Znaczy survival thriller w warunkach bardzo domowych. Tytułowe sullu to właśnie używane w takich dziecięcych zabawach 'poddaję się'.  Czy zatem Jithu się podda? Indyjscy krytycy narzekali na słabe tempo, mnie się ta formuła przeplatania bieżącej sytuacji wspomnieniami dobrych chwil akurat podobała.


Kumbalangi Nights (wymagane indyjskie IP)

 


Scenarzysta Maheshinte Prathikaaram napisał kolejnego sleeper hita. Ta historia czterech braci, których chęć pomocy zakochanemu bratu zmienia z 'toksycznej rodziny' w 'kochającą się toksyczną rodzinę' podbiła serca widzów i krytyków.  Ja znów pozostałam trochę obojętna, ale przynajmniej przypomniałam sobie, że zły Fahaad to genialny Fahaad (a im więcej szaleństwa tym lepiej).
 


Lucifer

 


Ubiegłoroczny wysokobudżetowy hicior keralskich kin. Po śmierci premiera Kerali rozpoczyna się ostra walka  o 'schedę'. Wszystkie chwyty dozwolone. Reżyserski debiut Prithviego na podstawie scenariusza Muraliego Gopiego i z Mohanlalem w roli głównej. Niby dream team ale jakoś film przeszedł obok mnie...



Bhayanakyam  (2018 - wymagane indyjskie IP)

 


Szósty film Jayaraja z 'navarasowej' serii to powrót uznanego keralskiego reżysera do kameralnej stylistyki i do formy (tak, udało mi się niedawno obejrzeć wreszcie Veeram i niestety wszystkie moje złe przeczucia odnośnie tej szekspirowsko-navarasowej produkcji z rozmachem się potwierdziły).  W Bhayanakam Jayaraj na szczęście nie próbuje się bawić w fajerwerki, tylko prostymi środkami opowiada poruszającą historię weterana pierwszej wojny światowej, który liczy znaleźć spokój w pracy wiejskiego listonosza, ale zamiast tego przypada mu w udziale niewdzięczne zadanie przekazywania wiadomości od miejscowych chłopaków powołanych do wojska, którzy trafiają na front właśnie wybuchłej drugiej wojny światowej. Trzy w pełni zasłużone Nationale - dla najlepszego filmu, za scenariusz i zdjęcia (mógłby być jeszcze dla Renjiego Panickera).

 

 

Aneks:

 

Bo znalazłam (i obejrzałam) jeszcze kolejne filmy z Kerali. Wszystkie niestety dostępne tylko na indyjskim IP.

 

 

Android Kunjappan Ver 5.25

 

 

Najcieplejszy film ubiegłego roku (a może i nie tylko). Młody inżynier (Soubin again, chyba zacznę brać jego filmy 'w ciemno') wyjeżdża do pracy w Rosji (ale w japońskiej firmie - ach ta globalizacja:D) Nie chcąc zostawiać swego ojca (w tej roli świetny Suraj Venjaramoodu) samego sprawia mu opiekuna w postaci.. robota. Jak nieufny, uparty i konserwatywny starszy pan dogada się z robotem? To trzeba zobaczyć samemu. I jak robota przyjmuje mała keralska wioska:D (udowadnianie w świątyni, że robot jest hindustą! sceny u krawca!) Cały film z bananem na twarzy, a na koniec jeszcze cudowne przesłanie, że technika wcale nie musi ludzi oddalać, wręcz przeciwnie - może pomóc im uświadomić sobie, że są sobie potrzebni (robot w funkcji terapeuty, ha!). Cudeńko!

 

 

Helen 

 

 

Film z wszystkich ubiegłorocznych keralskich list best of the year, dwa ościenne remaki w przygotowaniu, a dla mnie jednak raczej rozczarowanie. Bohater opisywanego powyżej Sullu zatrzasnął się w szafie, a Helen zatrzaskuje się... w chłodni. Jest do tego jeszcze aspekt jej niełatwej relacji z samotnie wychowującym ją ojcem (w tej roli Lal), który niezupełnie pozwala jej zacząć żyć własnym życiem, ale jakoś żaden  z tych wątków mnie specjalnie nie poruszył.

 

 

Kettiyolaanu Ente Malakha

 



Na koniec kwestia konsekwencji braku edukacji seksualnej (czy ogólniej "oswajania" z płcią przeciwną) po keralsku.  Asif Ali gra tu farmera, który dotąd skupiał się na gospodarstwie i zapewnieniu przyszłości siostrom. Gdy je szczęśliwie powydaje za maż uznaje, że w końcu i on mógłby się ożenić. Znaleźć kandydatkę dzięki systemowi aranżowanych związków trudno nie jest, no ale im bliżej do ślubu tym bardziej narasta strach bohatera, który jest po 30-tce, a nie ma bladego pojęcia "co się robi z kobietami" (znaczy które nie są siostrami albo matką). Trochę zabawne, a trochę straszne. To familijne kino mallu, więc ostatecznie wszystko skończy się dobrze, pewne refleksje jednak zostają. Nie zawsze można liczyć, że "wszystko przyjdzie "naturalnie samo". No i to naprawdę miła odmiana po tej stercie  'maczów'-zdobywców zobaczyć taką 'sierotę':D

 




czwartek, 31 października 2019

Crosscultural Adaptations of Shakespeare in Indian Cinema on the Example of ‘Kaliyattam’: Specific Imagery Used by Jayaraj


Jayaraj’s adaptive creativity can be seen particularly in some special imagery he uses in his movie. While adding new and unique elements he remains rooted in Indian tradition, but makes them also interculturally understandable. Two symbols analysed here will be the silk robe (equivalent of Othello’s handkerchief) and the motive of fire.

Replacing the handkerchief something else was necessary as it is not a part of wardrobe popular in India (traditional women’ clothes do not even have pockets). But replacing it with a silk robe definitely broadens the significance of this symbol. Both the handkerchief and the robe are the hero’s only (thus precious) family memento given by him as a special gift (as well as an obligation) to his newly wedded wife.


Both items are believed to possess magical properties and are treated as a kind of exotic talisman ensuring good fortune and a happy relationship between the couple. But while in Othello the white handkerchief is only a symbol of the heroine’s innocence and chastity in Kaliyattam the red-golden robe is something more. These colours are not accidental: according to the Indian tradition red and gold are the colours of a bride’s outfit. Red is also a colour associated with passion rather than with innocence.


As Thamara spreads it on the bed where the couple makes love the robe becomes a clear symbol of their sexual union and her sexual fidelity to her husband.This is why, when Perumalyan sees Thamara and Kanthan together in bed in his nightmares he imagines them lying on the same robe. As Thamara is also very much aware of its special value (and because of its size) the robe cannot be just lost but is stolen. Cherma believes in the magical properties of the robe as well. She steals it persuaded by her husband that it will help them to conceive a child – after the theft she immediately spreads the robe on their bed and then eagerly waits for Paniyan. His excitement at getting the robe is much greater than Iago’s reaction to Emilia’s stealing of the handkerchief. All this shows clearly how powerful the symbol Jayaraj created is for the Indian audience.


As the sphere of sacrum is an integral part of Kaliyattam Jayaraj uses the motive of fire to emphasise it even more. The movie opens with a scene showing fire and ends with the same motif — fire becomes a kind of symbolic frame. These scenes are formally part of theyyam shows. But fire accompanies also some crucial scenes in the film such as the scenes of Perumalayan’s anguish and the scene of Paniyan’s final punishment.


Identifying fire as a symbol associated with divinity as well as with passion is not exclusive to Hinduism as other religions and cultures see it similarly. For example, according to the Old Testament, God revealed himself to Moses in the form of a burning bush and in Greek mythology fire was stolen from gods by Prometheus. The symbol of fire used by Jayaraj can be easily understood also by other cultures.
 
Perumalayan commits suicide by walking into a fire while Othello dies by stabbing himself with his sword. It may be observed that in both cases the protagonist uses his professional tool for ending his life. But in Kaliattyam the suicide scene carries a deeper significance. According to the Hindu tradition dead bodies are mostly burned (this is called ‘antyesti’ meaning in sanskrit ‘last sacrifice’), not buried, in order to allow all five primal elements the body is made from (fire being one of them) return to its origin. Thus, fire may be perceived not only as destroying force (and the end of everything) but also as a purifying one, recreating primeval order. Perumalayan’s soul may finally be able to find balance and harmony absent in his earthy life[1].

To sum up the significance of Jayaraj’s creative additions and changes, it can be observed that he strengthens the colour imagery used by Shakespeare as he adds red and gold — symbolising divinity and passion — to Othello’s classical opposition of white and black.




[1] On the other hand, in Hinduism’s stance, as in Christianity, suicide is forbidden and condemned.

środa, 28 sierpnia 2019

Crosscultural Adaptations of Shakespeare in Indian Cinema on the Example of ‘Kaliyattam’: Beeing Between as a Source of Inner Division



Setting Kaliyattam in the reality of contemporary India certainly makes it more accessible and meaningful to the Indian audience. But the successful change in cultural setting also shows how universal and relevant Shakespeare’s play still is. The main contrast present in Shakespeare’s play was between two different worlds: the ‘white’ Christian Europe and the ‘black’ Muslim world (represented mostly by the title character of Othello). These dichotomic race and faith distinctions have been translated in Jayaraj’s movie into the system of castes (jatis and varnas). It can be said that Othello’s horizontal system of disparities (with the main hero being half between - which makes him ‘a stranger everywhere’) has been transformed in Kaliyattam into a vertical one. Two collaterally existing worlds – one of which is perceived by the other as an inferior one - have been changed into one, but with a clearly-defined social ladder which makes the distance between people who belong to different groups even harder to overcome. Making Kaliyattam’s hero a person belonging to the lowest part of society (formally excluded from the social order as the name “outcast” suggests), but – due to his profession – moving temporarily to the top of this hierarchy gives a new dimension to the hero’s situation and the sense of his ‘otherness’.


An important feature of Othello is its setting in Venice, a city of questionable moral reputation. The city’s infamy lay behind Iago’s cunning plan leading to convincing Othello that his wife may be unfaithful to him. India in general, and its southern part in particular, is definitely not famous for sexual liberty and courtesans. On the contrary, it has a reputation of being a conservative country grounded mostly on traditional, domestic values and this is also the world presented in Kaliyattam. But what is common for both of these realities – 16th c. Venice as well as 20th c. India – is a strong patriarchy where the position and role of women is low and narrowly defined. Thus – in spite of not having such a promiscuous culture around her as Desdemona and shown in the movie as a very modest woman clad all the time in a simple, white sari – Thamara is as much under scrutiny about her possible lack of chastity. The reason for this is as much both her ‘unruliness’ demonstrated by ‘betraying her father’s trust’ (and, even worse, loudly defending her choice) as well as the traditional patriarchal idea that women are inferior creatures not to be trusted too much. The traditional Indian woman’s role is still to be submissive and obedient to a male (a father or a husband). One of the most popular models of femininity in India — also the model of a perfect wife — is Sita and, as Yajnik notices (193), the character of Desdemona is very much a ‘Sita type’. Thamara’s unconditional devotion to her husband — irrespective of his growing suspicions towards her — fits very well the traditional patterns of behaviour expected from Indian women. These patriarchal standards are also echoed in the saying, which appears in the movie: ‘an theechamundi is safe in his walking on embers as long as his mind is pure and his wife is chaste’. Women’s chastity is presented as a key issue and even the slightest surmise of unfaithfulness could lead (as can be seen both in the case of Sita and Thamara) to serious consequences. Another example from the movie showing how much a traditional Indian woman can sacrifice in order to satisfy her husband’s and the society’s patriarchal expectations is the case of Cherma, Paniyan’s wife. She has no qualms in betraying her female friend’s trust by stealing the bed sheet from her house. She does it as a result of being convinced by Paniyanabout the magical properties of the robe, which supposedly would ensure her husband’s professional advancement and her bearing a child (both proof of her ‘full femininity’ securing a future heir of the family) Cherma seems to be a perfect personification of a women’ situation in a patriarchal world, maybe even worse than the one from 16th century Europe.

Jayaraj transferred Shakespeare’s original vertical background based on race and faith’s disparities into horizontal one - connected with a rigid social system of castes. Making his hero a theyyam artist, thus someone who belongs to the lowest part of Indian society, but thanks to his art temporally gets ‘a god’s status’, gives a brand new dimension to the sources of the protagonist ‘otherness’ and possible ‘dissociation split’ in his mind connected with this. As an dalit, thus in his everyday’s life, Perumalayan is almost invisible for members of higher classes, he is nobody. But during the theyyam performance, after getting full make-up, he rises above the whole social ladder, as he becomes ‘god’s vessel’ and gods are above kshatriyas (kings or warriors) and brahmins (priests). Therefore at those moments he is treated with utmost respect and even asked for advices. Shakespeare’s Othello – while respected as a successful warrior – is just a man, he never experienced such moments of ‘divinity’. 


There is a fascinating scene in the movie when Thamara’s father, coming furious to the shrine to confront with Perumalayan after getting to know that his daughter eloped with the latter, when seeing the hero painted (thus already acquiring godly status) instead of trying to crush him instantly treats the hero with full respect and even asks him for advice regarding his own present situation. He comes back to his accusations only later, after the show. This is a power of divine embodiment gained temporarily by an outcast theyyam artist and Jayaraj gives emphasis to this godly (spiritual) aspect even through the English title of his movie ‘The Play of God’.

This is as well an additional source of the inner division for the protagonist. Othello’s ‘blackness’ was constant, even as a respected general he was still ‘the black Moor’ in a world of white Europeans and he did not have to constantly juggle between two such extremities as Perumalayan has to do all the time. What is common for both of them is that before falling in love with a woman from a higher class they do not seem to think about their specific situation so much. Thus, in both cases, it is their romantic relationship and then a plot conceived by the jealous professional rival which becomes a trigger starting a process of losing their self-esteem. But while this progress of ‘becoming (in his own eyes) more and more black’ is presented by Shakespeare - in accordance with traditions of Elizabethan theatre – mostly by words (in dialogues or soliloquies) Jayaraj shows it rather by using visual imagery, which is specific for the language of cinema. Thus in order to depict Perumalayan’s growing insecurity, restlessness and his tormented mind the director uses a number of images. One of these scene shows a nightmare during which he sees Thamara and Kanthan together in bed – what is more, repeating a special ritual with colourful powders applied by the couple on each other’s face before making love, thus sharing an intimacy reserved only to them. 


Another one presents faces of Perumalayan and Thamara’s seen in the mirror when he clearly notices a difference between their faces and it is not just about the skin’s shade (her being more white and his dark) but also his ugliness in comparison with her beauty. This is a serious thing as, opposite to Othello’s who - apart from his skin’s colour - is usually presented (also in numerous adaptations of the play) as a quite attractive man, Perumalayan is not so, even for the local south Indian standards (a bit different from European). He is visibly overweight and his face is full of pockmarks after a smallpox which the hero successfully survived as a small child (and which killed the rest of his family). Thus he really has nothing else on his side except of his talent as a theyyam artist and - in contrast to Othello whose skills as a warrior could be attributed fully to him – this talent is more a vocation, therefore gods’ gift, not really his personal achievement. Therefore why does Thamara love him? And if for his daring performances as a theechamundi does she really love him as himself? Also – as her chastity is considered a necessary requisite for his professional prosperity (being safe while walking the embers) – his preoccupation about her faithfulness has an additional aspect not present in Othello where Desdemona’s possible infidelity was in no way connected with her husband’s work sphere. It finally turns out that it is his mind, which stopped to be pure, not her possible infidelity that has become the reason enabling his future career and this only adds to the tragedy.


There is also a very symbolic scene when the hero, tormented by his suspicions, prays to theyyam gods asking them for advice and a bunch of colourful gods come to him but then they turn back and leave him without any answer. Thus someone who – as a ‘god’s vessel’ – gives advices to others cannot himself count on similar help from gods’ side — as if such help (in getting the peace of mind) was not destined to him. Definitely, through all the movie, the hero – similarly to Othello - is completely alone with his problems and suspicions (except for ‘help’ from Paniyan’s/Iago’s side). And Perumalayan’s mind is even more simple than Othello’s (using Bradley’s terminology). He is not an educated or reflective person and even his art is a gift, thus all this complicated world of feelings and relations makes him completely lost and helpless.
One more fascinating aspect showing that the hero is continuously “in-between” two states is the crucial scene of killing the heroine. Perumayalan does it just after his performance and he still has part of his theyyam makeup on him (his face is painted). Thus he strangles Thamara while being – according to the ritual - half man and half god. This scene shows also how deeply – much in accordance with the tradition of the Sanskrit theatre – the sphere of sacrum (divine element) is present in this adaptation. What the hero does after realising that he was misled is also a bit different from Shakespeare’s version, and more in the vein with the rules of the classical Indian theatre. While Othello instantly commits suicide Perumayalan takes his time and first settles all things around him: thus he awards rightful punishment to Paniyan and formally anoints Kanthan for his successor. Only then he finishes his life by entering the ritual fire and ending his state of division split caused by ‘being between’.

sobota, 11 lutego 2017

Podsumowanie 2016 roku: kino malajalam

Wydarzenia roku: 

Jakkolwiek w kinie mallu wciąż rządzą młodzi, w minionym roku Mohanlal  udowodnił, iż wciąż należy się też liczyć ze 'starszakami'. Jego 'tygrysia' superprodukcja Puli Murugan stała się bowiem pierwszym filmem mallu, który trafił do 100-crorowego klubu Dorzucając do tego nieźle przyjęte: powrót kultowego duetu Priyadarshan-Mohanlal i  podwójny wypad aktora do kina telugu Lalettan zdecydowanie będzie mógł zaliczyć 2016 rok do udanych. Tego samego nie może powiedzieć Mammootty, ale tu sprawę nadrabia jego syn, który zdecydowanie staje się coraz ciekawszym aktorem.
Głośna była też cenzorska afera tycząca filmu Ka Bodyscapes, który to dopiero po interwencji Sądu Stanowego został łaskawie dopuszczony do wyświetlania (jak na razie festiwalowego).
Po niedawnym głośnym rozwodzie z Manju Warrier Dileep znów trafił na prasowe czołówki - tym razem za sprawą ślubu z Kavyą Madhavan.

Moje typy:  Kismath, Kali

 

Część mediów nazwała Kismath 'keralską odpowiedzią na Sairata'. Myślę, że to trochę krzywdzące dla jego twórców. Tak, to też mezaliansowe, mocno osadzone w realiach społecznych love story i też 'mały' film, który niespodziewanie stał się jednym z wydarzeń roku (choć skala jego sukcesu nie aż taka, bo nie wyszła specjalnie poza Keralę). Całą reszta się jednak różni. Kismath trwa niecałe 2 godziny, spora jego część toczy się w retrospekcjach i - tak po keralsku - prawie nie ma w nim piosenek. Bohaterowie są starsi (studiują), więcej ich dzieli (nie tylko pozycja społeczna, ale i wyznanie - on jest muzułmaninem - a i wiek, bo ona jest kilka lat starsza od niego) i zupełnie inaczej próbują rozwiązać swoją sytuację - zamiast romantycznie uciekać postanawiają bowiem poprosić o pomoc lokalnych stróżów prawa (w końcu od tego powinni być, prawda?). Niestety efekt końcowy jest podobnie przygnębiający... I prawdziwy, bo to historia oparta na faktach.

Już kilkukrotnie pisałam, że dla mnie mijający rok był rokiem Dulquara. Z tego co w tym czasie zrobił najbardziej spodobało mi się Kali. Nawet jeśli początkowo liczyłam, że fabuła rozwinie się bardziej w psychologicznym kierunku (mamy bohatera, który ma problemy z kontrolowaniem emocji/agresji), a poszło to jednak ostatecznie w thriller  (ponoć podobny do NH10, ale nie widziałam, więc trudno mi ocenić...). Było wiarygodnie, trzymało w napięciu, a Dulquar i Sai to świetna para.

Rozczarowania: White


Przepis na piękną katastrofę: wziąć wypaśne zagraniczne (tu londyńskie) plenery, dwójkę utalentowanych aktorów i dać im do zagrania wielkie nic. Banał pogania tu banał. Nie wiem, czy się reżyser nadmiernie zapatrzył na Karana (bo takim, 'wydmuszkowym' typem kina 'śmierdzi' White), ale żal straszny. I o ile ze strony panów M. mało mnie już zdziwi (przez te lata obaj nazbierali na koncie sporo dziwnych wyborów:P) to serio nie wiem, co przyciągnęło Humę Qureshi do wzięcia tej roli jako swój molly debiut (nie kupuję tezy, że samo zagranie u boku Mamuta. Nie ją.)

Średniaki:  Maheshinte Prathikaaram, Kammatipadam, Oppam, Jacobinnte Swargarajyam, Action hero Biju,  Oru Muthassi Gadha, James i Alice, Karinkunnam 6's

 

Wielki powrót Fahaada w roli fotografa ze specyficzną 'misją'. Film na wielu podsumowaniowych listach 'naj' (nie tylko tych z Kerali). Nietypowa 'historia rewanżowa' (Keralczycy mają ostatnio specjalizację w braniu pozornie utartych schematów i pokazywaniu ich w zupełnie inny sposób): upokorzony przed swą lokalną społecznością bohater ślubuje się zemścić. Nie staje się jednak bynajmniej mścicielem w stylu znanym z hirołsowskiego kina - to wciąż zwyczajna, kameralna Kerala.  Czemu zatem Maheshinte Prathikaaram (czyli zemsta Mahesha) u mnie tylko w średniakach? Bo przy całej mojej miłości do Fahaada jakoś mnie ten film nie urzekł. Mimo dwóch podejść. Bywa....

Bardzo podobna jest sytuacja z Kammatipadam. Bardzo okrzyczany tytuł reżysera, którego debiut uwielbiam (i który - jak widać - wciąż zaskakuje) z aktorem, którego coraz bardziej doceniam w roli głównej. Niespieszna, osadzona w lokalnych realiach (tytułowych slamsach jednej z dzielnicy Koći) gangsterska saga przypominająca mi trochę Kashyapowe Gangi.... I może dlatego też specjalnie ten film do mnie nie trafił :P

Kolejny tytuł to prostsza sprawa:) Dla większości polskich fanów Priyadarshan to twórca mało 'zjadliwych' komedii bolly. Warto jednak wiedzieć, że trafił tam z Kerali i w swojej rodzimej kinematografii ma status reżysera kultowego - przede wszystkim za sprawą swej wieloletniej współpracy z Mohanlalem. Do tego wszystkiego postanowił właśnie wrócić w Oppam.  Z jakim efektem? Ta historia granego przez Mohanlala niewidomego, który próbuje na własną rękę wyjaśnić zagadkę pewnego morderstwa (a jednocześnie ochronić pewną małą dziewczynkę) nie jest złym filmem, ale do poziomu dawnych wspólnych produkcji obu panów jednak sporo brakuje... Przede wszystkim za mało takich ludzkich emocji (np. wykorzystania wątku relacji bohatera z dzieckiem, no i zdecydowanie za mało mojego ukochanego duetu Mohanlala z Nedumudim Venu).

I przechodzimy do dwóch filmów z Nivinem. Teoretycznie aktor miał bardzo dobry rok, oba te tytuły były dużymi sukcesami.  W odróżnieniu jednak od zeszłorocznych propozycji Nivina tym razem jakoś brakło mojego entuzjazmu. Jacobinte Swargarajyam, czyli kolejna współpraca Nivina z Vineethem Sreenivasanem  to niby dramatyczna historia na faktach, ale opowiedziana jakoś zbyt schematycznie, żeby się nią poważnie przejąć (wiadomo od razu, że wszystko będzie dobrze). Podobała mi się tylko postać młodszego brata. Nie urzekło mnie tez mundurowe wcielenie Nivina w Action Hero Biju  (w kwestii niestandardowego portretu pracy stróża prawa zacznie bardziej trafił do mnie tamilski Sethupathi).

A skoro już jesteśmy przy Nivinie: gdy przeczytałam, że reżyser Om Shanti Oshana bohaterkami swego kolejnego filmu, Oru Muthassi Gadha, robi.. dwie babcie pomyślałam sobie, że to się nazywa kompletna odmiana!:)  Niestety coś, co zaczęło się bardzo bojowo z czasem zaczęło się robić trochę zbyt moralizatorskie (choć za ideą szerokiej aktywności starszych osób jestem bardzo bardzo..:)) Bajeczny za to pomysł na 'rodzinne cameo' :)

Po zeszłorocznych doświadczeniach z Moideenem.. bałam się trochę sięgać po kolejną epicko-snujową love story z udziałem Prithviego, a tak zapowiadało się James & Alice. W końcu postanowiłam jednak dać filmowi szansę. Początkowo wyglądało że słusznie: obraz kryzysu małżeńskiego przedstawiony w pierwszej części  bardzo mi się podobał. Niestety to w jakim kierunku poszła sprawa w drugiej znacznie mniej... Szkoda, bo Prithvi i Vedhika to bardzo dobra para, z naprawdę dużym potencjałem.

To mogło być fajne kino sportowe. Ciekawy pomysł (koszykówka z drużyną więźniów i trenerka-kobieta) i dobra obsada zdawały się dużo obiecywać. Niestety w odróżnieniu od tamilskiego Saala Khados, który pokazuje, jak dobrze wykorzystać schematy takiego kina Karinkunnam 6's to bardziej przykład na to, jak zrobić nudę w schemacie. Poprawną, ale nudę. Kilka lat temu zestawiałam aktorski powrót Manju Warrrier z powrotem Sridevi.  Obie panie są wciąż w podobnej sytuacji: po świetnym 'powrotowym filmie' nie mogą trafić na drugą podobnie 'wystrzałową'  rolę...


Jeszcze do nadrobienia: Guppy, Ozhivu Divasathe Kali

czwartek, 28 stycznia 2016

Podsumowanie 2015 roku w kinie południowoindyjskim

Nie mam sił w tym roku na zwyczajowy roczny przegląd filmowy, zatem postanowiłam zmienić trochę podsumowaniową formułę. Na ogólniejszą :P


KINO MALAJALAM

Premam style^^
Wydarzenia roku:   Gwiazdami roku są Prithvi i Nivin. Komercyjnego hattricka zrobił ten pierwszy, ale masową wyobraźnią (zwłaszcza młodzieży) zawładnął jednak Nitinowy bohater i Premam style.
Nieźle radził sobie też Dulquar. Za to kiepsko znów Fahaad :(
Ogólnie nadal w kinie mallu rządzą młodzi. Twórcy i aktorzy. I to fajnie.
Choć miło też, iż jedną z najbardziej popularnych i cenionych heroin jest rozwódka i matka nastoletniej już córki, czyli Manju Warrier (nawet jeśli nie miała w 2015 roku hitu na miarę How Old Are You)

Moje typy: Premam.

Dosyć długo w ogóle nie chciałam tego filmu obejrzeć. Przekonana, iż co mi po kolejnej 'młodzieńczej love story' (to chyba bolly z małą domieszką tolly we mnie taki uraz zrodziły:P) Ale to nie do końca o to tu chodzi (choć tak, najbardziej lubię część coledżową:D), a zresztą Kerala robi i historie miłosne inaczej. Ciepło i z humorem. Na luzie. Naturalnie (Sai Pallavi, która stała się po filmie ulubienicą keralskiej młodzieży ma tym filmie zero makeupu, wcale nie perfekcyjną cerę, nieszczególną fryzurę i nosi zwyczajne bawełniane sari. Za to umie 'usadzić' i zmotywować młodych gagatków:P). No i nastąpił (w końcu:D) mój totalny zachwyt Nivinem, który świetnie poradził sobie z trzema różnymi wcieleniami. Dużo zabawy, sporo wzruszeń i cudowne camea reżyserskie. Premam to dla mnie jeden z filmowych prozaców :)

Rozczarowania:  Nee-na, Lord Livingstone 7000 Kandi

Do dziś nie rozumiem, skąd obecność Nee-ny na listach najlepszych filmów roku. Dla mnie to spore rozczarowanie: owszem, sam temat (portret młodej, zdecydowanie niekonwencjonalnie zachowującej się dziewczyny) może i obiecujący, ale realizacja kiepska. I aktorzy też średnio. Klapa.
Ale casus Livingstone'a jest jeszcze boleśniejszy. Reżyser takich fajnych filmów jak North24 Kaatham czy  Sapthamashree Thaskaraha  z dobrymi aktorami nakręcił coś, co w zasadzie nawet trudno opisać, bo i jest jakimś dziwnym, nie trzymającym się kupy zlepkiem. Miało być pewnie kino przygodowe z ekologicznym przesłaniem, wyszła nawiedzona niestrawna chała:/

Średniaki: Oru Vadakkan Selfie, Milli, Ivide, Ennum Eppozhum

Komu podobało się tamilskie Sodhu Kavyum powinien też docenić Oru Vadakkan Selfie, bo to podobny styl zakręconej, inteligentnej łotrzykowskiej zabawy Ja nie do końca czuję się targetem takiego kina, dlatego 'tylko' średniak (niech będzie, że wyższy średniak)  Uwielbiam natomiast okołofilmowe smaczki - bohater marzy o asystowaniu Gauthamowi Menonowi, a film kończy cudowne cameo z sąsiedniej kinematografii:D W każdym razie Nivin po raz kolejny dobrze wyszedł na współpracy z Vineethem Sreenivasanem.
W Milli Nivin robi za 'drugi plan'. Motywujący i wspierający, ale trochę nudny. Z drugiej strony cała historia głównej bohaterki też nie jest specjalnie fascynująca  - takie sztampowe 'od wycofanej dziewczyny z kompleksami do odnalezienia swojej drogi w życiu i spektakularnego triumfu'. Ogląda się miło (zwłaszcza, iż dawno chciałam zobaczyć Amalę Paul znów bez makijażu - tak jak się kiedyś poznałyśmy w Myynie) ale wiele po seansie w głowie nie zostaje.
Biorąc pod uwagę rozbieżności względem oczekiwań kolejne dwa tytuły mogłyby się znaleźć i w dziale rozczarowań - ogólnie byłoby to jednak chyba nie całkiem fair wobec nich :P
Może powinnam się już 'wyleczyć' z megaoczekiwań wobec filmów Shyamaprasada, ale jakoś nie bardzo mi to wychodzi. Ivide to niestety kolejny przykład filmu, któremu - mimo zdolnych aktorów - daleko do dawnego poziomu reżysera. Ogólnie miałam wrażenie, że za dużo tu 'grzybów w barszczu', a nic nie zostało zanalizowane naprawdę dokładnie. Największy niedosyt tyczy Prithvirajowego bohatera - potencjalnie najbardziej skomplikowanej, ergo ciekawej postaci. Może jednak Shyamaprasad powinien się trzymać raczej adaptacji  literatury niż sięgać po oryginalne scenariusze?
Gdy po jakże udanym ekranowym powrocie Manju Warrier Sathyan Anthikand postanowił 'sparować' ją ponownie z Mohanlalem (z którym to stworzyła kilkanaście lat temu jedną ze złotych par molly) wydawać się mogło, że to nie może się nie udać. Zwłaszcza, że w Ennum Eppozhum mieli grać niebanalną parę: ona utalentowaną prawniczkę z zacięciem społecznym (prywatnie samotną matkę), on zgryźliwego reportera. Niestety wyszedł mocno przeciętny film - oglądalny, ale przynudnawy, a na pewno nie budzący zachwytów. Szkoda...

Jeszcze do nadrobienia: Perariyathavar, Kanayaka Talkies, Ain, Ennu Ninte Moideen, Ottal, Charlie.

 


KINO TAMILSKIE

Produkcje Dhanusha
Wydarzenia roku: Wielki sukces braci Rajów w ich pierwszym wspólnym  nie-remaku. 
Producenckie sukcesy Dhanusha (Kaaka Muttai i Visaranai z sukcesami na międzynarodowych festiwalach, Naan Rowdy Dhaan jednym z największych kasowych hitów roku) i Suryi (wyprodukowanie powrotu żony w remaku How Old Are You  oraz Pasangi 2- ponoć popłuczyn po TZP, ale b.dobrze przyjętych w TN) 
Nadal dobrze sprzedają się niskobudżetowe horrory komediowe.
Topową heroiną roku jest kobieta po 30 - Nayan odnosi i sukcesy kasowe i artystyczne.

Moje typy: Kuttram Kadithal, Kaakka Muttai, Naanum Rowdy Dhaan

Filmów o nauczycielach w kinie indyjskim nie brakuje. Nie przypominam sobie jednak, aby któryś z nich pokazywał 'belfrów' w ten sposób co Kuttram Kadithal.  Jako osoby popełniające poważny, ale ludzki błąd i muszące się zmierzyć z jego konsekwencjami. Wewnętrznymi (psychologicznymi) i zewnętrznymi (opinia społeczna itp). Zdenerwowana zachowaniem pewnego ucznia młoda nauczycielka podnosi na niego rękę. Uderzony chłopak traci przytomność... Kolejny film do listy nader udanych debiutów w kinie indyjskim. Laureat zeszłorocznych Nationali zresztą.
O historii dwóch braci z ćennajskich slumsów (i ich marzenia o zjedzeniu pizzy) pisano już sporo. Słusznie pisano - Dhanush i Vetrimaaran to producencki tandem ze świetną intuicją, a Manikandan to kolejny obiecujący młody indyjski reżyser. Najbardziej w tym filmie podoba mi się to, iż udowadnia on, iż o życiu w slamsach wcale nie trzeba opowiadać w minorowych tonach (bo inaczej to jest 'nieprawdziwe i koloryzowane':P) Kaaka Muttai to film ciepły, ale jednocześnie bardziej dla mnie prawdziwy w obrazie indyjskiej biedy od np. tak okrzyczanego na zachodzie Slumdoga:P
A żeby nie było, iż podobać mi się może tylko niszowe, paralelowe  kino na liście moich 'hitów' kolejna produkcja Dhanusha - jak najbardziej z mainstreamu. W czym tkwi sekret Naanum Rowdy Dhaan? Moim zdaniem, podobnie jak w przypadku Vettai, w umiejętnej zabawie kliszami. Sama fabuła wydawać się może bowiem bardzo schematyczna (jest wannabe hero - albo rowdy - nie bardzo może się zdecydować^^, dziewczyna, której trzeba będzie pomóc, no i ci źli), ale z bohatera okazuje się taki hiroł/rowdy jak z koziej dupy trąba (jego mamuśka - cudowna Raadhika - ma znacznie więcej jaj od niego^^), no a i bohaterka chyba będzie raczej rządzącą stroną w tym związku^^ Znaczy lekko, zabawnie i z jajem:) A, i świetnie przedstawiona sprawa niepełnosprawności heroiny (bo przecież nie każdy głuchy jest też niemy, a gdy potrafi on jeszcze czytać z ust problemy komunikacyjne pojawiają się tylko w specyficznych sytuacjach)

Rozczarowania: JK Enum Nanbanin Vaazhkai, Thani Oruvan

O rozczarowaniu pierwszym tytułem już pisałam, na seans Thani Oruvan zdecydowałam się bez wielkiego przekonania, ale miałam nadzieję na przyzwoitą masalę kina akcji. Bo miało być tak inteligentnie i nowocześnie.. Tak, były komputery, pendrajvy, podsłuchy i inne wynalazki techniki, ale sam schemat niestety stary i nudny. Hiroł bez skazy, wygłaszający przy każdej okazji umoralniające gadki. Heroina niby wykształcona policjantka, ale zakochuje się w hirole po takiej właśnie gadce wobec niej i latająca za nim z tą miłością. Nieszczególnie przekonał mnie  też ów 'nowoczesny, wyrafinowany' badguy. Hello! Satyaraj już 30 lat temu grał takich zuych. Z dużo lepszym efektem. Aravindowi Swamiemu jakoś nie miałam ochoty bić braw czy kibicować bardziej od hiroła. Nikomu nie chciało mi się kibicować.

O wszystkich już pisałam, więc odsyłam do tamtych opinii :)

Jeszcze do nadrobienia: ha, chyba już nic ;)


KINO TELUGU

Wydarzenia roku:   Przede wszystkim oczywiście Baahubali. Megaprodukcja Rajamouliego, która zawojowała nie tylko telugowy BO, ale stała się ogólnokrajowym fenomenem. Pisałam już obszerniej o tym filmie na blogu, więc po szczegóły odsyłam do tamtej opinii :) 
Można by jeszcze wspomnieć o sporym sukcesie Srimanthudu (którego oglądać jednak nie zamierzam, bo przeszlachetno-idealny-tylko 'klęknąć i się modlić doń' Mahesh wychodzi mi bokiem już dawno).
W końcu jakiś sensowny pociotek z Megarodziny - Varun Tej imponuje wszystkim wyborem ról (i woli być aktorem niż gwiazdą). I serio przypomina młodego Chiru.
Bardzo dobry rok dla Naniego (co mnie b.cieszy)
I spektakularna klapa rozdmuchanego debiutu Akhila Akkineni (cieszy jeszcze bardziej:P)
Topowa heroina tu także ma po 30 - Anushka robi to, co chce, a reżyserzy ustawiają się do niej w kolejce.

Moje typy: Yevade Subramaniyam

Niby nic odkrywczego: kolejna historia z cyklu, jak to młody japiszon odkrywa, co w życiu jest najważniejsze, ale sądzę temat 'być a mieć' wciąż wart jest przypominania, a twórcom YS udało się przedstawić sprawę w fajny, ciepły, zabawny sposób (i bez nadmiaru dydaktyki). Na dodatek z pięknymi plenerami Himalajów (bo to wyprawa tam zweryfikuje życiowe priorytety bohatera) i świetnie dobraną obsadą. I - jakkolwiek naiwne by to nie było - uwielbiam filmy, po których chcę być lepszą.

Rozczarowania: dzięki bogu brak (trzymałam się z dala od starrowych rzeczy:P)


Średniaki: Baahubali, Size Zero

Pewnie może dziwić, że wsadziłam ostatecznie Baahubali do 'średniaków', ale jednak moich megaoczekiwań w pełni film nie spełnił. Niech będzie, że to 'wyższy średniak^^

Gdyby Size  Zero skupił się na samej historii puszystej dziewczyny i jej ewoluującego poczucia wartości być może trafiłby wyżej. Bo bohaterka Anushki jest przeurocza, ma charakter i temperament (za to bohater Aryi - o zgrozo^^ - wychodzi na fit-nudziarza:P), a fakt, iż nie przez cały film jest pewna siebie i zadowolona ze swojego wyglądu dodaje jej tylko życiowej autentyczności (ile kobiet nie ma przynajmniej chwil, gdy popada w kompleksy i koniecznie chciałaby coś w sobie zmienić?). Niestety twórcy postanowili dołożyć do miłego rom-coma jeszcze jakże 'słuszne' przesłanie na temat odchudzania się. Zawsze byłam przeciwko szaleństwu na size zero (jak i na packi:P), ale ta część jest tak sztampowa, że zepsuła całość. Szkoda...

Jeszcze do nadrobienia: Malli Malli Idi Rani Roju, Surya vs Surya, Bale Bale Magadivoy, Kanche