niedziela, 28 kwietnia 2013

Nastrojowe keralskie klimaty: 'Ayalum Njanum Thammil' i 'Annayum Rasoolum' (2012)

Miło jest filmowo 'poszaleć', po prostu rozerwać się, ale dobrze też czasem, dla odmiany, dać się wprawić w zadumę, wyciszyć, pomyśleć.... To właśnie takie filmy:)

Ładnych parę lat temu, za sprawą nastrojowego filmu Lala Josego, absolutnie zachwyciłam się pewnym młodym, utalentowanym Keralczykiem. Tym filmem było Classmates, a aktorem oczywiście Prithviraj. Gdy zaczęłam oglądać najnowszy film Lala - Ayalum Njanum Thammil, poczułam pewnego rodzaju 'powrót do przeszłości'. Przypomniał mi się tamten klimat i tamte emocje. Ów świeży, 'nieskażony' jeszcze krytycyzmem (który przyszedł później:P), zachwyt i aktorem, i klimatem, jaki potrafi stworzyć kino molly. To nie znaczy, że fabuła obu filmów jest specjalnie podobna: tu trzon opowieści stanowi opowieść o dorastaniu do powołania. Wymagającego powołania. Gdy poznajemy bohatera, jest już świetnym i cenionym lekarzem, ale pewien splot wydarzeń spowoduje, iż odbędziemy razem z nim swego rodzaju 'podróż sentymentalną' i poznamy okoliczności, które pomogły mu się właśnie kimś takim stać...I Prithvi bardzo wiarygodnie przedstawił tę życiową drogę bohatera. Ogólnie wygląda, że miał (w końcu) aktorsko bardzo dobry rok w molly (a przede mną jeszcze Celluloid) i tym bardziej nie rozumiem, po co mu te dziwne role w bolly:P   Wracając jednak do 'Między nim a mną' (bo tak by można 'na nasze' przetłumaczyć tytuł filmu) nie można nie wspomnieć i o owym onym. Fantastycznie zagranym przez Pratapa Pothena mistrzu. Tak się składa, iż poprzednio widziałam go (i zresztą po tej roli zapamiętałam) w 22 Female Kottayam. A grał tam kogoś, czyja twarz mogłaby się potem śnić widzowi po nocach. I teraz, po takim właśnie 'wryciu się' w moją pamięć, gra tu rolę prawie chodzącego ideału w taki sposób, że ani przez moment nie mam poczucia, że 'coś tu nie pasuje / jest nie tak'. Że tamto wspomnienie, tamtej roli absolutnie nie 'przebija'. To jest to, o co chodzi w prawdziwym aktorstwie i rozumiem teraz Pratapowe rozgoryczenie brakiem jakiegokolwiek docenienia jego zeszłorocznych ról przez komisję nagród stanowych (czego Prithvi się doczekał). Panie zajmowały w tej historii mniej miejsca, ale ich role były ładnie 'osadzone' i zagrane. Całość zdecydowanie godna uwagi, a i skłaniająca też do osobistych refleksji i 'podsumowań'. Trailer:

-------
Zabierałam się za tego 'romantycznego snuja' (jak sobie wyobrażałam Annayum Rasoolum) z pewną obawą - nie jest to mój ulubiony rodzaj kina, no ale Fahaad 'wygrał'^^ (i to jeszcze Fahaad w parze z dziewczyną, z którą zdaje się faktycznie się teraz spotyka). I początkowo faktycznie było ciężko: jakieś pierwsze pół godziny wypełnione rodzajowymi obrazkami z codziennego życia w Kerali (a ja nie byłam tam, żeby mieć do tego powiedzmy stosunek sentymentalno-wspomnieniowy), potem gdzieś przez godzinę on ją po prostu śledzi: w autobusie, na ulicy  itp (i nawet nie ma odwagi do niej zagadać) - jednym słowem zasadniczo 'nic się nie dzieje':P (nie jestem na to uczulona jak niektórzy, no ale jednak się trochę nudziłam).  Ale w końcu 'zaskoczyło', znaczy zauroczyło mnie to wszystko. To 'nic-nie-dzianie'; to delikatne, rozgrywające się głównie poza słowami, w spojrzeniach, gestach, dotknięciach, uczucie, z jednej strony osadzone wszak w rzeczywistości, z drugiej tak magiczne, że jakby 'w chmurach'. Że człowiek się mimowolnie wycisza, żeby broń boże tego nie 'spłoszyć'. A potem... potem jest jeszcze trudniej. Nie wiem, na ile uczucie Fahaada i Andrei narodziło się faktycznie na planie tego filmu, ale w ich rolach było tyle prawdy, że czułam się trochę jak 'podglądacz'. Dawno nie widziałam takiej ładnej sceny erotycznej. W której też niby 'niewiele się dzieje', a emocjonalnie tyle się dzieje.  No i ta piękna, klimatyczna muzyka... Wygląda też, że jak Prithvi przez parę lat się szykował do 'objęcia sukcesji po panach M', tak Fahaad mu ją 'sprzątnie sprzed nosa':P Zwiastun filmu: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz