Post bardzo zaległy, bo filmy oglądałam w okolicy Dhanushowych urodzin (czyli jeszcze przed Chirowymi obchodami), ale cóż.. lepiej późno niż wcale:P A myślę, warto o obu tytułach napisać (bo oglądałam jeszcze jeden, starszy Dhanushowy film i o nim specjalnej ochoty wspominać nie mam:P)
Pamiętam, jak przy okazji czytania różnych opinii o '3' trafiłam na kilka podsumowujących ten film jako gorszą 'powtórkę z' właśnie wcześniejszego Mayakkam Enna. Jako, że seansem 3 byłam ostatecznie raczej rozczarowana postanowiłam dzielnie obejrzeć ME. Dzielnie, bo to jeden z tych (licznych) filmów tamilskich, które nie zostały wydane z napisami:( I tak, pewne podobieństwa można dostrzec (chodzi zwłaszcza o hmm...nazwijmy to 'mroczną' stronę bohatera - choć tu jego 'zachowanie na krawędzi' ma inne podłoże), natomiast jest i trochę różnic, które to właśnie czynią ten film ciekawszym. Jakkolwiek pierwsza część ME to także historia rodzącego się uczucia to jest ono dużo mniej 'słodkie'. Bo i młodzi nie muszą walczyć ze sprzeciwem świata (rodziny), ale z własnymi oporami. Gdy się bowiem poznają, ona jest dziewczyną jego przyjaciela, zatem dla obojga jest to etycznie trudna sytuacja. A dodatkowo to, co rodzi się między Karthikiem i Yamini nie ma raczej charakteru 'pioruna z nieba', ale bardziej 'wkurzasz mnie, ale coś mnie do ciebie ciągnie'. I dla mnie to było znacznie ciekawsze. Zwłaszcza chyba ta postać Yamini, która i w dalszej części jest nie tyle bierną bohaterką, co walczącą trochę 'z wiatrakami' (choć może nie tak do końca, skoro motto filmu brzmi 'za każdym mężczyzną sukcesu stoi kobieta'^^). Która kocha i wspiera, ale i się złości i wybucha. Znaczy cały czas ma 'charakterek':) Jak nie jestem specjalną fanką Richy, tak była naprawdę niezła w tej roli (scena z czyszczeniem podłogi!).
Dhanush natomiast - jako aspirujący fotograf (który marzy o pracy dla National Geografic, a na razie robi fotki na weselach i tego typu imprezach) był, zwyczajowo ostatnio, świetny. Nie ma chyba w tej chwili w Indiach drugiego młodego aktora z taką charyzmą - który pojawia się na ekranie i od którego trudno oderwać wzrok, i z którym współodczuwa się emocje jego postaci. Radość i nadzieję, niepewność, rozczarowanie, gniew i wiele innych. A świat widziany oczami aparatu jego bohatera jest po prostu przepiękny (brawa dla operatora!). Ale jest i łyżka dziegciu. Im dalej, tym bardziej odnosi się wrażenie nadmiernego traktowania fabuły 'po łepkach'. Tak jakby reżyser, który na początku ładnie, spokojnie rysuje przebieg wydarzeń, w pewnym momencie zorientował się, że powinien już kończyć (bo film nie może trwać wszak 4 godzin:P), a tu jeszcze trochę do opowiedzenia, więc robi to coraz szybciej, z pewnymi przeskokami, 'dziurami', przez co widzowi trudno, czy sobie pewne rzeczy logicznie poukładać, czy uwierzyć w taki, a nie inny przebieg wydarzeń (może i możliwy, ale słabo właśnie umotywowany w filmie...) Niemniej i tak uważam Mayakkam Enna za zdecydowanie ciekawszy obraz niż dużo głośniejsze (za sprawą wiadomego przeboju:P) 3. Znaczy wolę, jak Dhanush pracuje z bratem niż z żoną^^



Polecam znaczy oba filmy i ogólnie śledzenie Dhanushowego rozwoju. Ten trzydziestolatek już osiągnął sporo jako aktor, a myślę, że wiele ciekawych rzeczy jeszcze przed nim. I przed jego fanami:)
Mnie on też ostatnio porwał, choć tym, co Ty dawno pewnie znasz - w Aadakulam, choć też przeżywałam niedawno los jego bohatera w Raanjhanaa. Ciekawa jestem tych filmów, o których piszesz:)
OdpowiedzUsuńNo Aadukalam tuż po Nationalach oglądałam i o ile już wcześniej widziałam ciekawe role Dhanusha, tak chyba od wtedy skoczył u mnie naprawdę na top. I tak się do teraz został^^
OdpowiedzUsuń