Postanowiłam wreszcie 'wziąć byka za rogi' i poznać filmowo Aadhiego (o którym to było niedawno w notce o aktorach pracujących poza rodzimym stanem). Zbierałam się do tego tak długo dlatego, że w sumie wszystkie jego filmy (chyba z wyjątkiem telugowego debiutu, ale on mnie akurat mniej interesuje) są dostępne bez napisów:( Ale zdecydowanie było warto zaryzykować seans saute (choć nie powiem, że rozumienie dialogów by mi się nie przydało do wyjaśnienia paru rzeczy).
Z pewnego mieszkania w bloku na korytarz wylewa się woda. Zawiadomiona policja po wejściu do mieszkania znajduje w wannie ciało młodej kobiety, Ramyi. Zdecydowanie wygląda to na samobójstwo. Ale zajmujący się sprawą młody oficer Vasu ma wątpliwości. Czy tylko dlatego, że ofiara to jego dawna ukochana? Do czego doprowadzi go jego śledztwo?


Na zakończenie największy muzyczny przebój z filmu (kto by - po jego późniejszych telugowych soundtrackach - podejrzewał, że Taman potrafi napisać taką fajną muzykę:)):
Od razu uprzedzę, że nastrój tego klipu nie ma za wiele wspólnego z całym filmem - piosenki (podobnie jak w Ontari czy Ghajini) pochodzą z retrospekcyjnych fragmentów. Więcej o tym, czego można się spodziewać po filmie, powie raczej trailer:
Eeram kojarzy mi się z powiewem takiej chłodnej bryzy: warto się jej poddać, a przyniesie odświeżenie.