sobota, 11 czerwca 2011

Sitaara (1983) - gwiazda z przeszłością

Nadal pozostajemy 'w kręgu Illayaraji', bo to film z jego muzyką (i zdaje się sporo jej zawdzięcza). Zresztą, prócz Vishwanatha, Vamsy był chyba tollywoodzkim reżyserem, z którym Maestro współpracował najwięcej, w każdym razie sporo:) Dla mnie to trzeci film Vamsiego i wszystkim towarzyszyła muzyka Illayaraji.
miałam kiedyś identico fototapetę^^
Pociąg, młody fotografik Devdas próbuje nawiązać rozmowę z siedzącą naprzeciwko smutną (a potem i popłakującą) dziewczyną. Z marnym skutkiem. Gdy pomaga jej przy kontroli biletów (ona takowego nie ma) udaje mu się w końcu dowiedzieć przynajmniej jak ma na imię. Właśnie Sitaara (czyli Gwiazda).  I że podróżuje bez celu, bo nie ma nikogo, do kogo mogłaby się udać Coraz bardziej zaintrygowany i współczując jej postanawia się nią zaopiekować. Jako, że Sitaara jest bardzo fotogeniczna wkrótce staje się jego modelką (wszak artysta nie przegapia takich okazji:P), a potem, dzięki kontaktom  Devdasa, zaczyna też pracę w filmie. On nadal niewiele (czy nic) o niej nie wie, ale zaczyna ją coraz bardziej lubić i nawet powoli udaje mu się w końcu wywołać i uśmiech na jej twarzy. Ale, gdy dziewczyna urządza scenę w związku z pewną planowaną lokacją filmową (wpada w złość i oświadcza, że absolutnie tam nie pojedzie), Devdas żąda w końcu wyjaśnień. I wtedy wreszcie Sitaara opowie mu o swej przeszłości...
zgrzebność strojów i dekoracji
A my przeniesiemy się na prowincję, do podupadłego pałacyku pewnego zamindara (się mi to skojarzyło z losami naszych zubożałych szlacheckich siedzib, zresztą kwestia owego dziwnego dla mnie rozumienia honoru również...), który kiedyś wypełniony był służbą, a teraz jest przede wszystkimi ptakami w klatkach. Ich obecność  ma i swoje praktyczne uzasadnienie, ale nie da się nie dostrzec i symboliki tegoż faktu. I okazuje się, że to nie opowieść o sławie i jej potencjalnych konsekwencjach (jak się początkowo spodziewałam), ale o dziewczynie, która najpierw kompletnie nie zna świata (a jest go bardzo ciekawa), by w końcu przestać wierzyć, że może jej on jeszcze coś dobrego zaoferować... Opowieść kiepsko zresztą zakończona (chodzi mi o jakość finału), ale to niestety problem wielu filmów.
było trochę takich ciekawych ujęć
Na szczęście większość tego filmu - choć trudno uznać jego fabułę za wielce wyrafinowaną czy odkrywczą- ogląda się naprawdę nieźle, w dużej mierze za sprawą stworzenia takiego fajnego kameralnego klimatu (i tu wieeelka jest zasługa właśnie Illayarai! background z tego filmu był zresztą w poprzedniej notce), ale i aktorów: pełnej wdzięku i uroku debiutującej nim Bhanupryi (jak ona tańczy! No i myślę, że jej taneczne przygotowanie w roli też jej pomogło, wszak taniec klasyczny wymaga umiejętności wyrażania emocji oczami, mimiką itp) oraz towarzyszących jej w rolach dwóch artystów (choć z zupełnie odmiennych światów)  Subhalekhi Sudhakara i Sumana (ach, jakie to fajne zobaczyć go takiego młodziakowatego i jeszcze w tradycyjnych strojach^^).
Może mała próbka klimatu w przeuroczej 'kukułkowej' (choć z papugami:D) piosence:


I nagrodzona Nationalem dla najlepszej playbacksingerki Vennello godari:


Film zdobył jeszcze dwa inne Nationale: dla najlepszego filmu telugu i za montaż. I w ramach ciekawostek warto jeszcze wspomnieć, że powstał na podstawie napisanej wcześniej  przez samego Vamsiego powieści "Mahal lo Kokila"(czyli 'Słowik w pałacu') - ostatnio zwracam na to większą uwagę, bo jakoś mało w Indiach filmów powstałych na bazie literatury - a szkoda...

piątek, 10 czerwca 2011

Illayaraja - po prostu Maestro (część II)

Zgodnie z zapowiedzią ciąg dalszy Maestrowych backgroundów, tym razem kino telugu, a może i nie tylko:)
Tamilskie zaczęłam od pewnej mistrzowskiej współpracy, więc tu podobnie, czyli na początek Illayaraja z Vishwanathem.
Tak więc obszerne fragmenty backgroundu z Sagary Sanganam:


I Swathi Muthyam (tak, wiem, że nie taki tytuł jest tu napisany, ale akurat nie-spoilerująca  próbka dostępna była tamilska, a skoro chodzi o samą muzykę bez słów to wersja językowa różnicy tu wszak nie robi):

 

 Maharashi Vamsiego:


Liryczna Abhinandana:


 Niepokojąca Kokila:


I trochę mocniejsza ścieżka ze Shivy RGV:


Oraz Chirowe StuartPuram Police Station:


I coś zdecydowanie for fun: Manthrigari Viyyankudu (czyli Chiru u Bapu):


A na koniec próbki świeżych dokonań Mistrza z pozostałych kinematografii:) 
Malajalamskie Pazhassi Raja (za ten background dostał Nationala):  

 

I bollywoodzkie Cheeni Kum:

 
Oraz Paa:

wtorek, 7 czerwca 2011

Illayaraja - po prostu Maestro

Kiedyś myślałam, że nie ma lepszego od Rahmana. A potem...potem poznałam Illayaraję. Znaczy muzycznie oczywiście:D I dopiero się zachwyciłam:)
Zgodnie z zapowiedzią skromny i wielce subiektywny przegląd twórczości Mistrza. A zacznę od tego, co pewnie mniej popularne, za to czemu ostatnio coraz bardziej się przysłuchuję - czyli nie od piosenek, a od filmowych backgroundów. Za to rozpocznę od czegoś najbardziej chyba oczywistego w tym zakresie, czyli od Illayrajowych podkładów do Ratnamowych filmów:)
Ich pierwsza współpraca, czyli Pallavi Anu Pallavi:


Urokliwy temat z Nayagana:

 
Motyw tytułowy z mojego ukochanego Mouna Raagam:


Tętniące życiem Thalapathi:


Motyw tytułowy z jedynego filmu telugu Maniego- Geetanjali:


I - zmieniając klimat i wychodząc już z Ratnama - coś Kamalowego: Kaakki Sattai:


I -ciągnąc te klimaty muzyczne- choć zmieniając aktora - Nallavanukku nallavan:


A teraz Satyarajowe Poovizhi Vasalile:


I En Bommukkutty Ammavukku (z fragmentem filmu):


Background z Bhatarajiowego Muthal Mariyathai:


Gopura Vaasalil,czyli tamilski film Priyadarshana (i remake mallu oczywiście:P):


 To już pewnie bardziej znane, czyli Hey, Ram!
 

I background z Sethu Bali:


No i w ten sposób cała notka zeszła wyłącznie na backgroundy do tamilskich rzeczy (na dodatek wcale nie wyczerpując tematu).. Well, trudno, znaczy telugowe będą w kolejnej części:)

czwartek, 2 czerwca 2011

Eeram (2009) - 'mokre' śledztwo Aadhiego

Postanowiłam wreszcie 'wziąć byka za rogi' i poznać filmowo Aadhiego (o którym to było niedawno w notce o aktorach pracujących poza rodzimym stanem). Zbierałam się do tego tak długo dlatego, że w sumie wszystkie jego filmy (chyba z wyjątkiem telugowego debiutu, ale on mnie akurat mniej interesuje) są dostępne bez napisów:( Ale zdecydowanie było warto zaryzykować seans saute (choć nie powiem, że rozumienie dialogów by mi się nie przydało do wyjaśnienia paru rzeczy).
Z pewnego mieszkania w bloku na korytarz wylewa się woda. Zawiadomiona policja po wejściu do mieszkania znajduje w wannie ciało młodej kobiety, Ramyi. Zdecydowanie wygląda to na samobójstwo. Ale zajmujący się sprawą młody oficer Vasu ma wątpliwości. Czy tylko dlatego, że ofiara to jego dawna ukochana? Do czego doprowadzi go jego śledztwo?
Eeram to film, z którego wieje chłodem. I tajemnicą. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że, prócz granych przez aktorów postaci,  ten film ma jeszcze dwóch bohaterów: wszechobecną wodę i - stojącego za fantastycznymi, utrzymanymi w zimnej kolorystyce (głównie, jak nietrudno się pewnie domyślić, błękitów) zdjęciami - operatora. A na tym tle tym bardziej odcinają się pewne, pojawiające się od czasu do czasu, czerwone, symboliczne elementy. Do tego jeszcze świetna muzyka i widz zostaje spowity chłodną atmosferą zagadki i... melancholii? Tak się przynajmniej ja czułam. W każdym razie ten reżyserski debiut Arivazhagana Venkatachalama nie ma raczej nic wspólnego z estetyką (czy przepychem) filmów jego mentora Shankara. I dobrze.
Nie wspomniałam jeszcze o aktorach, którzy także niewątpliwie są atutem Eeram. Jak już wspomniałam to mój pierwszy film z Aadhim, ale już od jakiegoś czasu mu się przyglądałam i nawet po samych materiałach promocyjnych widać jak odmienna jest ta rola choćby od wcześniejszego Mirugam.Tam Aadhi grał nieokrzesanego prowincjusza (trochę chyba w typie Karthiego z PV), tu jest facetem z klasą, wykształconym i inteligentnym 'mieszczuchem', prawie gładko ogolonym i ubranym z niewymuszoną elegancją. A wewnątrz jego bohater to jakże uwielbiany przez kobiety typ romantycznego twardziela: silnego, zdecydowanego i... wciąż kochającego kobietę, która od dawna nie była jego, a teraz już nie żyje... Well, pewnie niektórym uda się oprzeć i takiej mieszance, ale ja się dałam podbić:) Notabene - co interesujące- Aadhi wyglądał poważniej 'bardziej gładki' na twarzy niż z zarostem z retrospekcji. Może po trosze i dlatego, że w wersji współczesnej brakło już chyba tego rozświetlającego twarz  błysku w oku, którą tamten młody student jeszcze posiadał... Sindu Menon kojarzę przede wszystkim z zadziornej roli w telugowej Chandamamie, tu zagrała zdecydowanie inną, poważniejszą postać. Naprawdę mi się podobała. I miała fajny głos (w odróżnieniu od grającej jej młodszą siostrę Saranyi Mohan, której dubbing woła tu o pomstę do nieba:/). I jeszcze jest Nanda, którego się okazuje znam z roli idealistycznego lekarza w Aanivear. I także: jakaż to inna od tamtej - i zaskakująca - rola. Naprawdę duże brawa!
Na zakończenie największy muzyczny przebój z filmu (kto by - po jego późniejszych telugowych soundtrackach - podejrzewał, że Taman potrafi napisać taką fajną muzykę:)):


Od razu uprzedzę, że nastrój tego klipu nie ma za wiele wspólnego z całym filmem - piosenki  (podobnie jak w Ontari czy Ghajini) pochodzą z retrospekcyjnych fragmentów. Więcej o tym, czego można się spodziewać po filmie, powie raczej trailer:

Eeram kojarzy mi się z powiewem takiej chłodnej bryzy: warto się jej poddać, a przyniesie odświeżenie. 

poniedziałek, 30 maja 2011

Aktorskie spotkanie

W jakim filmie zagrali wspólnie Waheeda Rehman i ANR?:) Że w Chukkallo Chandrudu?


Owszem, ale był jeszcze pewien film 30 lat wcześniej:D


A ja jakoś dotąd tkwiłam w przekonaniu, że -  po tych początkach kariery w latach 60 (i zabraniu jej przez Guru na północ) - Waheeda pojawiła się ponownie w kinie telugu dopiero te parę lat temu:P

niedziela, 29 maja 2011

Wyobraźcie sobie...- Teatr Słowackiego, Kraków


Wyobraźcie sobie spektakl z jednym aktorem na scenie....Znaczy monodram - prawdziwy test aktorstwa, nie tylko chyba moim zdaniem:) A jeszcze wyobraźcie sobie, że ten aktor występuje na prawie pustej scenie, bez specjalnych dekoracji i masy rekwizytów, a odgrywa nie jakąś jedną całość, ale sceny z różnych sztuk, przechodząc co chwilę z jednego wcielenia w kolejne, z postaci w postać (a nawet odgrywa kilka naraz:P) Oto właśnie mistrzowski, szekspirowski monodram Andrzeja Seweryna. Popis wielkiego Aktorstwa (przez duże A), udowadniający, że najważniejszy w spektaklu jest (a przynajmniej powinien być) po prostu sam aktor, który mocą swego talentu i warsztatu potrafi stworzyć widzowi na scenie cały świat. Oczywiście pytanie, ilu aktorów jest w stanie sprostać takiemu wyzwaniu? Pewnie niewielu... Co tylko świadczy, że pewnie niewielu można tak naprawdę nazwać aktorami 'z prawdziwego zdarzenia', artystami, kreatorami (a nie tylko gwiazdami). A Andrzej Seweryn niewątpliwie jest Artystą. I zamiast próbować sobie to wyobrazić najlepiej po prostu samemu ten spektakl zobaczyć.



niedziela, 22 maja 2011

Kariera poza granicami ojczystego stanu

U indyjskich aktorek nic niezwykłego, od dawna są bardzo mobilne w tym zakresie. U aktorów to zupełnie inna sprawa, bo jednak oni zwykle są związani ze swym ojczystym stanem i nawet jeśli próbują robić karierę i poza nim, to raczej jako dodatek do grania w rodzimej kinematografii, nie zamiast. Choćby Kamal - grał wszędzie (w telugu, molly, kannada czy bolly) i nawet ze sporymi sukcesami, ale jest jednak przede wszystkim aktorem tamilskim, prawda? Tym ciekawsze są te nieliczne przypadki aktorów, którzy robią 'główną' karierę w stanie, z którego nie pochodzą:) 
 
Najbardziej spektakularny przykład to oczywiście Rajini - urodzony w Karnatace (w maharasztrańskiej rodzinie), a zrobił karierę wszak w Tamilnadu, czyli w kinie tamilskim (choć na początku grywał też trochę i w filmach kannada, ale to nie one przyniosły mu sławę megastara). Oczywiście były to czasy, gdy to prawie całe południe kręciło jeszcze w Ćennaju.
 
Z Karnataki pochodzi także Srikanth, Kannadyjczyk, który zrobił karierę w kinie telugu. On chyba nawet nie ma na koncie filmu kannada.
Z kolei Vishal to Telug - i to z rodziny filmowej (producentów)- ale gra w kinie tamilskim (czyżby z powodu tego, że - w związku z interesami - jego rodzina osiadła w Ćennaju?) i nie ma jak na razie na koncie żadnego filmu stricte telugu.
 Jeeva (vel Jiiva) to też Telug i też syn producenta. I choć jego ojciec wyprodukował  prócz tamilskich także sporo filmów telugu (np. z Nagiem, Venkym czy Pawanem) Jiiva gra już od dziecka wyłącznie w kinie tamilskim.
Kolejny Telug robiący karierę w kinie tamilskim, tym razem syn reżysera,  to Aadhi. On próbował najpierw w rodzimej kinematografii (pod swym prawdziwym nazwiskiem - czyli Sai Pradeep Pinisetty), ale jego debiut zrobił klapę. W kinie tamilskim poszło mu znacznie lepiej - nie jest na razie może głośną gwiazdą, ale jego filmy i role są bardzo dobrze oceniane:)


Arya to Keralczyk, który trafił do kina tamilskiego, a nie mallu pewnie i dlatego, że kończył szkołę i potem podjął pracę w Ćennaju. W każdym razie - jeśli nie liczyć niedawnego camea w Urumi - na razie nie ma jeszcze na koncie roli w mollywoodzie (choć się od jakiegoś już czasu przymierza do 'rodzimego' debiutu:))
Znany chyba głównie z Anjathey Ajmal Ameer to także pracujący w kinie tamilskim Keralczyk i też jak dotąd nie nakręcił nic w kinie mallu.

Wygląda znaczy, że TN jest najbardziej gościnnym dla aktorów stanem^^