poniedziałek, 30 stycznia 2012

Gwiazdy kina tamilskiego lat 90 w zrealizowanym w dobę 'Suyamvaram'(1999)

Po odświeżeniu sobie keralskiego multistarrera postanowiłam się w końcu zapoznać i z tamilskim. Choć nie jest on dokładnie tej samej rangi, bo jednak tych największych (wówczas i dziś) tamilskich starów, czyli Kamala i Rajiniego, w nim właściwie nie było:) Właściwie, bo w samym filmie nie grali, ale jednak można ich przez chwilę zobaczyć - w pokazywanym w czołówce filmu jego uroczystym muhuracie:)



Bo i był to projekt szczególnej rangi - nie tylko ze względu na udział wielu znanych aktorów, ale także na czas jego realizacji - otóż film został nakręcony w niecałą dobę (i trafił z tego powodu nawet do księgi rekordów Guinnessa). Było to możliwe dzięki pracy aż kilkunastu ekip reżysersko-technicznych naraz (które kręciły różne sceny z poszczególnymi bohaterami:)) Sama fabuła nie była więc tu taka najważniejsza...
Punktem wyjścia są obchody 60 urodzin seniora rodu, Kuselana:

Vijayakumar i Manjula (w realu także prawdziwe małżeństwo)
Prócz 9 własnych dorosłych już dzieci - o których więcej za chwilę....

 mamy jeszcze rodzinnego lekarza (Napoleon)...
oraz wiernego sługę 'jak syna'(Parthiban)
W trakcie uroczystości 'głowa rodziny' poważnie zaniemaga...
... a jego wielkim marzeniem jest zdążyć jeszcze zobaczyć śluby wszystkich swoich dzieci:D (znaczy spełnić ostatni ojcowski obowiązek^^).  Rodzina jest bogata, więc poszukiwania odpowiednich kandydatów (tek) przybierają szeroko zakrojony charakter (ogłoszenia w gazetach i takie tam), a - gwoli zwiększenia zainteresowania - wybranym w selekcji osobom obiecuje się też solidne posagi^^
trudno więc się dziwić, że kolejki wyglądają tak:D
A selekcję prowadzą Bhagyaraj  (znany reżyser)  i Urvashi:)
Tyle iż większość dzieci sama już sobie kogoś wybrała, ale boją się przyznać do tego rodzicom. Ich wybrańcy decydują się zatem za wszelką cenę przejść pomyślnie owe 'przesłuchania'...Oto więc owe pary:) Najpierw trójka synów Kuselana:

Satyaraj zakochał się w Cygance Khusboo:)

Prabhu Ganesan w słabo mówiącej  po tamilsku sprzątaczce Aishwaryi

Abbas w 'ostrej' i sfeminizowanej Heerze
A teraz córki Kuselana:

Kasturi kusi Pandiarajana przede wszystkim pożyczkami gotówki:D

Maheshwari i Vineeth głownie się w siebie wpatrują i wzdychają:P

Livingstone nie bardzo wierzy, że ma szansę u Preeti...

Uczucie Roji i Prabhu Devy jest pełne 'iskr' i kłótni:)

Rambha zdała się faktycznie na wybór 'z selekcji'... i trafiła na roztargnionego doktora Karthika:D

Czy podobną szansę ma też niepełnosprawna, ale ambitna Suvalakshmi?
Gdy sprawa zdaje się zmierzać w dobrą stronę pojawiają się jeszcze pewne komplikacje innego typu i wtedy do akcji wkracza ktoś, kogo się akurat nie spodziewałam (znaczy udziału nie doczytałam:D)

...a widok (a zwłaszcza głos) Arjuna jest zawsze miłą niespodzianką:)
No i oczywiście następuje happy end, czyli wieeelka szczęśliwa rodzina:)
 I na koniec jeszcze raz wszyscy w 'weselnym klipie':)


Ogólnie fabularnie nic wyjątkowego, ale w sumie miły niezobowiązujący (a i jak widać dość poznawczy) seans:)

Ps.. ups, bo zapomniałabym o jeszcze jednym szczególnym SA w filmie:)

MGRa też zawsze miło zobaczyć:) (pani niestety nie poznaję:()

sobota, 28 stycznia 2012

Keralski gwiazdozbiór w 'Twenty:20'

Czyli jeden film, w którym można poznać prawie wszystkich ważnych aktorów z owego kina:D (no, przynajmniej facetów:)) Dlatego go sobie powtórzyłam - bo poprzednio coś za mało ich wychwyciłam:D (niektórzy mają tylko malutkie epizody).



No więc tak: 
 
Panowie M rozmawiają przez kratę:D
I przez telefon (piorą się też i to jak!:D)
Adwokat kontra prokurator (czyli rozpoznany tym razem Lal):D
I kontra Manojowa szuja.
Zresztą jego rodzinka ogólnie paskudna była (w środku Siddique)...
Choć jej głową był szanowany emerytowany sędzia (Madhu)
A najgorszy był chyba wnuczek - Indrajith...
Prithvi oraz Jayasurya i Kunchacko pojawiają się tylko w klubowym klipie (z Nayan)
Suresh Gopi i Mukesh (poniżej) paradują w mundurach (czasem niepełnych^^)
 
A Jayaram jest tu uroczym doktorem (i wykładowcą:))
Na którego czyha Kalabhavan Mani...
Biju Menon próbuje namierzyć na radar prującego autem Mamuta:D
Na moment (ale ważny) miga też Sreenivasan
Sai Kumar jest ministrem:)
Dileep (oczywiście) robi za amanta:P
Bhavana leży w śpiączce...
A Gopika prasuje Mamutowi koszule....
Kavya Madhavan i Sukumari grają oszustki... (tu z Jagathym Sreekumarem)
A Salim Kumar - niestety - udającego kucharza idiotę...
Innocent też - znaczy idiotę, nie kucharza (bo on był służącym..)

I niewątpliwe nadal niektórych pominęłam...
Galeria komików
 


wtorek, 17 stycznia 2012

Niepełnosprawni bohaterowie w kinie indyjskim - cz IV: chorzy na Alzhaimera i schizofrenię

Po dłuuugiej przerwie wracam do rozpoczętego dawno temu cyklu przedstawiającego filmy indyjskie, których bohaterami są osoby z różnego rodzaju niepełnosprawnościami. W dzisiejszym odcinku dwa wyjątkowo trudne (także dla otoczenia tych osób) schorzenia powodujące pewnego rodzaju rozpad tożsamości i zaburzające kontakt (relacje) ze światem zewnętrznym: choroba Alzheimera i schizofrenia. Kolejność jak zwykle chronologiczna (datami powstania filmów).

Choroba Alzheimera

Anupam Kher w  hindi Maine Gandhi Ko Nahin Mara (2005)

Mohanlal w filmie molly Thanmathra (2006)  

Kajol w hindi UMAH (2008)

 

Schizofrenia

Atul Kulkarni w marackim Devrai (2004) 
Vadde Naveen w telugowym Naa Oopiri (2005)\

Konkona Sen Sharma w bengalskim 15 Park Avenue (2006)

Kangana Ranaut w hindi Woh Lamhe (2006)
 
 Jak widać wszystkie przykłady pochodzą z ostatniej dekady. A może ktoś kojarzy jakiś wcześniejszy?

edit: Ha, mam!
Smita Patil w Arth (1982)

piątek, 13 stycznia 2012

Filmowe głosy w ważkich problemach społecznych: 'Shikshanachya Aaicha Gho!' (2010) i 'Puttakkana Highway' (2011)

Nie robię tego specjalnie, tak po prostu wychodzi, że oglądane przeze mnie godne uwagi zeszłoroczne filmy (znaczy pochodzące z różnych zestawień best of, nagradzane itp) układają się w pewne mini-ciągi:D Tym razem były to trzy filmy społeczne (o pakistańskim Bol napisałam tutaj). Kusił mnie też podtytuł: 'nie tylko Aamir robi takie filmy':P (porusza takie tematy). Czemu? Zobaczycie za chwilę:)

Pisanie o marackim Shikshanachya Aaicha Gho! (czyli 'do diabła ze szkołą':P) rozpocznę może od pokazania jego trailera (bo zawiera on także pochodzący z czołówki filmu fascynujący manifest, który już na wstępie dobrze sugeruje widzowi jakie jest przesłanie filmu :D) 
 

Bohaterem filmu jest wychowujący samotnie dwójkę dorastających dzieci Madhukar. Marzy, że zwłaszcza syn, Shrinivas, ukończy dobrą szkołę i dostanie potem dobrą pracę. Ale Shrinivas ma zdecydowanie większy talent (i bardziej przykłada się) do krykieta niż do 'wkuwania' szkolnej wiedzy. Wprawdzie trener chłopaka próbuje ojcu tłumaczyć, że na grze w krykieta też można zbudować niezłą karierę, ale Madhukar wie swoje: dyplom to podstawa. W końcu dochodzi do tragedii... Czy ona otworzy ojcu oczy (i na co)?
Hmmm...szlachetne intencje twórców (reżysera Mahesha Manjekara - który nie odmówił sobie także zagrania w filmie niewielkiej rólki lekarza) rozumiem i doceniam (z tego, co pokazano w filmie indyjskie i polskie szkoły, czy szerzej: systemy nauczania, mają sporo wspólnego), ale miałam z tym filmem jednak pewne problemy.  Wytykający wady systemu edukacji ojciec zdawał mi się może nie całkiem najodpowiedniejszą do tego osobą - trudno mi było się w pełni solidaryzować z jego (słusznymi, jak najbardziej) postulatami z kołaczącą cały czas w tyle głowy myślą, że sam absolutnie nie jest bez winy, a w ten sposób próbuje chyba i ją od siebie oddalać. A przecież presja wywierana na dzieciach  bierze się nie tylko ze strony szkoły, ale także - a może nawet bardziej - z wymagań rodziców (którzy żądają owych 'wyników', czyli jeszcze tę presję zwiększają). Wprawdzie zakończenie zdaje się przesuwać akcent właśnie na tę, ważniejszą moim zdaniem kwestię, że wszelkie zmiany należy zaczynać od siebie, swego podejścia, akceptacji, ale jednak pewien zgrzyt mi tu został. I chyba wolałabym nieco subtelniejsze (mniej 'dydaktyczno-manifestujące') podejście do tematu (nie oglądałam '3 idiots' ale zdaje się, że miałabym z nim pewnie podobny problem). I czekam teraz na poruszający podobną tematykę  film Prakasha (znaczy Dhoniego).

Kolejny film - nagrodzone Nationalem dla najlepszego filmu kannada  Puttakkana Highway - to właśnie Prakashowa, poruszająca z kolei ważką tematykę postępu cywilizacyjnego i jego wpływu na losy zwykłych mieszkańców wsi, produkcja. Przez zapadłą wieś ma przechodzić jedna z nowych autostrad. Niektórzy mieszkańcy widzą  w tym szansę na swoja lepszą przyszłość.. (nowe miejsca pracy itp). Ale nie Puttakka (którą poznajemy na początku błąkającą się po ulicach..). Ona - wysiedlona już kilka lat wcześniej z innego miejsca z powodu budowy tamy - chce teraz tylko ocalić swoją ziemię. Bo to jest coś 'jej', a poza tym to w tej ziemi został pochowany jej mąż. Niestety, dowiaduje się, że trasa autostrady 108 ma przechodzić przez jej grunt...Czy uda się jeszcze coś w tej sprawie zrobić? (przekupić kogoś? wpłynąć na zmianę trasy? - tu zobaczymy 'w akcji' i samego Prakasha). 
Reżyser pokazuje nam świat, w którym nikogo (a na pewno nie osoby posiadające jakąś władzę: biznesmenów, polityków, urzędników czy też media) nie interesują losy zwykłych prostych wieśniaków, a tylko własne partykularne interesy. I - w odróżnieniu od choćby oglądanego przeze mnie nie tak dawno Peepli live - ten film porusza. I budzi współczucie dla przejmująco zagranej przez Shruthi głównej bohaterki. I, choć nie daje za wiele nadziei, pokazana siła kobiet budzi szacunek. 
Zwiastun filmu:
 



sobota, 7 stycznia 2012

Gatunkowe schematy i co z tego wynika: Golconda High School i Payanam (2011)

Postanowiłam napisać 'zbiorczo' o dwóch obejrzanych ostatnio filmach, które łączy fakt, iż są one dość czystym kinem gatunkowym (a nie masalowym, czyli mieszanką różnych 'elementów gatunkowych i komercyjnych'). W związku z tym oba były traktowane tam jako pewnego rodzaju eksperymenty (przedsięwzięcia jakoś tam bardziej ryzykowne:P), choć z punktu widzenia zachodniego widza to dość znany schemat: w jednym przypadku kina sportowego, w drugim - katastroficznego?


Golconda High School
 
(w reżyserii znanego wcześniej z takich rzeczy jak Nationalowy Grahanam czy Ashta Chemma Indragantiego) to historia pewnej szkoły z tradycjami i niepewnym dniem dzisiejszym. Jeden z członków zarządu szkoły wpada więc na genialny pomysł: żeby na szkolnym boisku wybudować laboratorium do zajęć informatycznych. Znaczy tak z duchem czasu (i patrząc w przyszłość). Niezadowolony z pomysłu dyrektor postanawia udowodnić, że boisko nadal ma sensowne zastosowanie i sprowadza dawnego absolwenta szkoły (który grał tu z sukcesami w krykieta), by - po latach przerwy - doprowadził znów szkolną drużynę do zwycięstwa w międzyszkolnych rozgrywkach. Czy ktoś wątpi jakim efektem się to 'wyzwanie' zakończy?:D No raczej chyba nie, niemniej GHS to naprawdę nieźle oglądający się film. 
I pisze to osoba, która nic nie rozumie z krykieta(:P), za to mogła się skupić na różnych innych 'rozgrywkach', takich bardziej psychologicznych:) Bo tak naprawdę praca owegoż trenera okazuje się bardziej robotą psychologa, niż czysto 'techniczną'- chodzi po prostu o to, by chłopaki (standardowo mieszanką różnych typów postaw i motywacji) uwierzyli  w możliwość sukcesu, a punktem kulminacyjnym filmu jest bardziej nie tyle sam wynik finałowego meczu, a moment, w którym coś to ich wiarę i zaufanie podkopie...Oczywiście film ma i swoje wady (przede wszystkim niepotrzebnie 'dopięty' wątek romansowy trenera z nauczycielką matematyki - choć Swati bardzo lubię:) no i - też chyba dość typowe w ramach konwencji takiego kina elementy dydaktyczne) ale jak wspomniałam oglądało mi się go przyjemnie i udział dobrze grającego Sumantha miał tu też swoje znaczenie (rany, jak można tak dobrze wyglądać chodząc głównie w dresach??:O)

Drugi film, Payanam - najnowszy obraz tamilskiego reżysera Radhy Mohana (Mozhi czy Abhiyum Naanum) to z kolei opowieść o porwanym samolocie. Oparta ponoć na prawdziwych wydarzeniach rzecz rozpoczyna się standardowo przedstawieniem nam wybranych pasażerów owego feralnego lotu, po czym następuje ujawnienie się terrorystów (z podłożonym w toalecie ładunkiem wybuchowym), żądanie okupu i uwolnienia ich lidera, no i dalsze próby radzenia sobie owych pasażerów, personelu samolotu oraz zawiadomionych jednostek ochrony (antyterrorystycznych) z zaistniałą sytuacją. W zasadzie tez dość łatwo przewidzieć, jak się to wszystko skończy, z tym że o o ile w GHS znalazłam - 'po drodze' do wiadomego końca- emocje, z którymi mogłam się jakoś zidentyfikować, tu niestety tego mi zabrakło:/  Jakoś oglądałam to wszystko 'na zimno', nie kibicując specjalnie nikomu (za to denerwując się na bardzo schematycznie pokazane postaci terrorystów i dziwne wstawki z katolickim księdzem) i może tylko parę momentów wzbudziło moje żywsze reakcje (świetna scena z 'wybuchem' Prakasha!- który tu i gra i jest współproducentem filmu). Nag był ok, ale trudno mi coś więcej o jego postaci napisać. Plus za brak romansowych 'wstawek' i piosenek (oraz świetne plakaty do filmu), ale to jednak chyba dla mnie, jako zwykłego widza, który lubi ekscytować się filmami (jak choćby oglądając oparty na podobnym schemacie Lot 93) trochę za mało....