poniedziałek, 20 lutego 2023

Swarna Kamalam (1988) - by talent stał się pasją, czyli Vishwanathowa pochwała sztuki klasycznej

Uzupełniania opinii o filmach jednego z moich ukochanych indyjskich reżyserów - K, Vishwanatha ciąg dalszy. Dzieło stało się jeszcze ważniejsze, bowiem od 2 tygodni Mistrza nie ma już wśród nas. Ale jego filmy zostaną na zawsze.

Bohaterką filmu jest Meenakshi - młoda dziewczyna pochodząca z ubogiej ale artystycznej rodziny. Ojciec - emerytowany nauczyciel tańca klasycznego - dał swym dwóm córkom to, co miał najcenniejszego - swoją wiedzę i umiejętności. Jedną wykształcił bowiem w śpiewie karnatycznym a drugą w tańcu klasycznym. Tyle, że w przeciwieństwie do ojca i siostry, dla których sztuka jest wszystkim, Meenakshi nie znosi tańca klasycznego. Ona uważa, że to bez sensu, niepraktyczne. Wolałaby żyć nowocześnie, jak inni młodzi ludzie, może wyjechać, zrobić gdzieś karierę... Tańczy, bo nie umie powiedzieć 'nie' (znaczy wprost, bo różne dziecinne 'sztuczki' to jak najbardziej stosuje) ale nie wkłada w to serca. I to widać... Chandram to jej nowy sąsiad. Malarz, ale nie taki artystyczny, tylko bardziej 'użytkowy' (znaczy maluje różne standy i plakaty -choćby filmowe). Jest zachwycony talentem Meenakshi i uważa, że dziewczyna nie powinna go marnować, bo on czyni ją wyjątkową. Tylko jak przekonać o tym samą Meenakshi?
  
 'Swarna Kamalam' to film o tym, że talent musi być także pasją. Że nie może być tylko 'techniczną' sprawnością, ale trzeba włożyć i serce w to, co się robi. Jak w pewnym momencie ktoś mówi bohaterce, taniec to nie tylko kroki, ona musi go czuć. Ale do takiego podejścia trzeba dojrzeć samemu. Trudno kogoś zmusić do miłości, niezależnie czy chodzi o drugą osobę czy o sztukę. Z jednej strony rozumie się ojca, który chce przekazać dziecku to, co sam uważa za piękne i wartościowe, czym sam żyje, z drugiej trudno się dziwić dziewczynie, która czuje się w pewnym sensie zmuszana do czegoś, co nie sprawia jej przyjemności. Wysyłane przez rodziców na różne zajęcia dzieci nie zawsze same czują od razu do nich powołanie. Ale potem na rozpoczęcie nauki może być już za późno... Trudno tu czasem znaleźć złoty środek.

Ciekawy jest też wątek pewnej Amerykanki, która od lat przyjeżdża do Indii, żeby poznać jej kulturę i tradycję. Wkłada w to dużo wysiłku. Bo często już tak jest, ze ktoś kto ma coś 'pod ręką' tego nie docenia, a inny potrafi przejechać za tym pół świata, czyż nie?

Poruszająca jest też scena w urzędzie, gdzie emerytowani nauczyciele zgłaszają się po obiecaną pomoc finansową od państwa. Aż by się chciało zdjąć buta z nogi!

Albo piękna scena prośby o rękę ukochanej, której może się zaoferować tylko jedną cenną rzecz. Ale za to jaką!

Grający Chandrama Venky jest uroczy ale ten film należy do Bhanupryi. Nadąsanej, obrażonej, zrozpaczonej, pełnej nadziei czy uśmiechniętej....w jej twarzy można wyczytać wszystko. A dodatkowo Bhanupriya jest jeszcze faktycznie wykształconą tancerką klasyczną. I jak ona tańczy!

Cały film dostępny na YT (z ang napisami).  

Gorąco polecam tym, którzy chcą od kina niebanalnych wrażeń :)

niedziela, 30 października 2022

Co z południa Indii warto obejrzeć na Netflixie

Trudno powiedzieć, żeby Netflix rozpieszczał fanów kina indyjskiego, ale coś tam jednak da się wygrzebać;) Oto zatem przegląd interesujących południowoindyjskich nowości  (czyli rok produkcji 2021/22) obecnych na tej platformie.


Kino telugu 


Shyam Singha Roy (2021) 


Film o reinkarnacji bez gwiazdorskiego przepychu i superbohaterstwa. Mamy za to ciekawego podwójnego Naniego, Sai Pallavi w roli świątynnej devadasi, interesującą kalkucką historię z lat 70. z bengalskimi aktorami i mocnymi akcentami feministycznymi (nośnikiem których jest mężczyzna, nie kobieta!), dużo emocji i napięcia - jednym słowem Shyam Singha Roy to bardzo udane, godne polecenia kino:) (i pomyśleć, że to dzieło debiutanta!).

 

Cinema Bandi (2021)

Urocza mała perełka z gatunku, jaki kocham najbardziej: filmy o zwyczajnym życiu. I o miłości do kina. Prosty rikszarz po jednym z kursów znajduje pozostawioną przez swych klientów walizkę. A w walizce kamerę. Najpierw myśli o spieniężeniu jej, ale kolega podpowiada mu, że przecież teraz takie proste niskobudżetowe kino dobrze się sprzedaje, więc lepiej wykorzystać sprzęt samemu. No i się zaczyna^^  Bo jak słusznie głosi hasło filmu: Każdy jest filmowcem...w sercu.

Z telugowych nowości obejrzałam też Ante Sundaraniki (bardzo wychwalany rom-com z Nanim i Nazriyą) i  Virata Parvam (dramat z Raną i Sai Pallavi) ale żadnego z nich z czystym sumieniem nie mogę polecić. Zwłaszcza Virata Parvam był dla mnie megazawodem, bo uwielbiam filmy o tematyce naxalickiej i bardzo cieszyłam się na ten projekt.


Kino tamilskie

 

Natchathiram Nagargiradhu (2022) 

 
Choć, jak wiadomo, niektórzy znafcy uważają każdy indyjski film za musical tak naprawdę mało który można tak nazwać. Najnowszy film Pa.Ranjita  można.  Bardzo 'zachodnią' formułę opowieści o grupie młodych ludzi przygotowujących spektakl teatralny osadza on w bardzo lokalnym backgroundzie. Dlatego, poza uniwersalnymi problemami wkraczających w dorosłe życie młodych, takimi jak kształtowanie swej tożsamości (także seksualnej - i znajdziemy tu wszelkie jej odmiany), poszukiwanie swego miejsca w życiu, miłości i akceptacji, znajdziemy tu także jakże indyjski czynnik w postaci kastowości  i jej wciąż istniejących konsekwencji. Wszystko podane po tamilsku: realistycznie i bez lukru, ale jednak z elementem nadziei na lepsze jutro. Bo trzeba trzeba patrzeć w gwiazdy i iść do przodu... Fajnie, że po wysokobudżetowych filmach z Rajinim Pa.Ranjit chce i potrafi wrócić do takiego niszowego kina z prawie totalnie nieznaną obsadą.
 

 Etharkkum Thunindhavan (2022) 

Wygląda, że określającą jego minioną dekadę jako 'career struggle' a obecną jako 'career rebuilding' Wikipedia ma rację:  z przyjemnością donoszę, że filmy Suriyi znów da się oglądać! I mówię to po obejrzeniu jego najmniej 'okrzyczanego' tytułu z ostatnich lat.  Fakt, że Etharkkum Thunindhavan (nazwany też przez Tamili skrótowo ET;)) podąża w swej zasadniczej konstrukcji dość sztampowym hirołsowsko-masalowym wzorcem (przez co w środku można się ponudzić), ale nawet wtedy Suriya nie pozuje na wymuskanego młodzieniaszka (no dobra, w klipie, gdzie jest stylizowany na Ramę to nie ma bardzo wyjścia), a samo zakończenie bardzo w takim kinie nietypowe i ciekawe. I nawet mi się zamarzył cały film z takiego punktu widzenia.

 Kuthiraivaal (2021)

Realizm magiczny po tamilsku. Bohater Kuthiraivaal pewnego dnia budzi się z końskim ogonem. A przynajmniej jest przekonany, że go ma.  Jak to wyjaśnić? O tym właśnie jest ten film. Mnie osobiście najbardziej urzekło wyjaśnienie babci, z kolei idei, że koński ogon oznacza seks sam (nomen omen) Freud by się nie powstydził:P Niestety twórcy poszli jeszcze w innym, dużo mniej satysfakcjonującym  kierunku, co ostatecznie lokuje Kuthiraivaal w kategorii kina zmarnowanego pomysłu. Ale dla samej oryginalności tegoż pomysłu warto.

Na Netflixie można znaleźć również parę starszych, naprawdę dobrych tamilskich tytułów:  Anbe Sivam, Kannathil Muthamittal, Bombay, Visanarai, Naan Sigappu Manithan czy Vettai.

   

Kino malajalam

 

Attention Please (2022)

Kolejny w zestawieniu film z kinem w tle, tym razem bardziej zakręcony. Piątka przyjaciół dzieli mieszkanie. Wszyscy próbują zrobić karierę w branży filmowej, na razie z marnym skutkiem. Najtrudniejsza jest sytuacja Hariego, niespełnionego scenarzysty, który to nie ma w zanadrzu innego źródła dochodów. Podczas jednej z wieczornych imprez z alkoholem Hari zaczyna opowiadać kolegom swe kolejne scenariuszowe pomysły... Początkowo jest zabawnie (każda z idei Hariego zyskuje odzew w postaci tytułu filmu, w którym 'to już było'), ale potem sytuacja się zagęszcza i przyjmuje niespodziewany obrót... Attention Please to film, który udowadnia, że w kinie wciąż najważniejszy jest dobry scenariusz, a nie duże pieniądze.

Thallumaala (2022)

Filmy ze style over substance to prawdziwa plaga w kinie indyjskim.  Dlaczego więc umieszczam  Thallumaalę, który to film w ogóle się z tym nie kryje, na liście tytułów godnych uwagi? Ano właśnie dlatego, że się z tym nie kryje, a zabawa stylem jest ewidentnie zaplanowana  - i to widać i czuć.  Dlatego ja też się dobrze bawiłam, choć w zasadzie to powinnam rzucać czymś ciężkim, albowiem najprostsze wyjaśnienie, o czym jest ten film brzmi: o dużych chłopcach z przerostem testosteronu, którzy to uwielbiają się tłuc:P

Jana Gana Mana (2022)

Sensacyjny dramat sądowy oferujący po drodze kilka intrygujących twistów (przez chwile myślałam, że zanosi się na ciekawą polemikę z podejściem przedstawionym choćby w ET), by ostatecznie pójść jednak w kierunku dość sztampowego wyjaśnienia. Warto przede wszystkim dla świetnej roli Prithviego jako prawnika, choć konceptu o roli mediów jako instytucji kreującej ważność newsów jednak szkoda... 
 
Na koniec ciekawostka: filmów którego z południowych aktorów można znaleźć najwięcej na Neflixie?  Odpowiedź może być trochę zaskakująca, bo okazuje się że Tovino Thomasa!  Poza wspomnianą wyżej Thallumaalą znajdziemy jeszcze np. superherosowskie Minnal Murali  czy prawniczy rom-com Vaashi, a i w Kurupie pojawia się w SA. Niestety na mnie osobiście żaden z tych filmów nie zrobił specjalnego wrażenia, ale karierę Tovina z pewnością warto śledzić.

środa, 31 sierpnia 2022

Mundurowo: indyjskie siły morskie ;)

Zgodnie z zapowiedzią z poprzedniej mundurowej notki dziś o mundurach indyjskiej marynarki (w raz raz na koniec lata, prawda?^^). Niestety wyszło ich zdecydowanie mniej niż latających mundurowych :/ (ktoś ma teorię dlaczego??) 

 

Dharmendra w Tum Haseen Main Jawan (1970) (w linku w innym mundurze)

Vijayakanth w Ulavuthurai (1998) 

Prithviraj i Biju Menon w Anarkali (2015)

Akshay w Rustom (2016)
 
Rana, Kay Kay i Atul w The Ghazi Attack (2017)
 
I jeszcze Nassar z tego samego filmu.
 

czwartek, 16 czerwca 2022

Swathi Muthyam (1985) - najczystsza perła, czyli Kamal 'duże dziecko' u Vishwanatha

Pora uzupełnić mojego bloga o opinie o filmach jednego z moich ukochanych indyjskich reżyserów- K, Vishwanatha. Swathi Muthyam to jeden z jego najważniejszych filmów. Zdobył m.in. National Award (nagrodę krajową) dla najlepszego filmu telugu, Gold Nandi Award, a także był indyjskim kandydatem do Oscara w 1986 roku.

Najkrócej mówiąc to film o człowieczeństwie, o czynieniu dobra tak po prostu, o miłości, takiej prawdziwej, co to nie szuka swego, o tym, że największe szczęście płynie z dawania szczęścia innym. Co najciekawsze tytułową 'najczystszą perłą' jest dorosły o umyśle dziecka - Sivayya (grany przez Kamala), który jest takim świętym dnia codziennego. Jakże skojarzył mi się tu cytat z pewnej znanej księgi: Jeśli nie staniecie się jak dzieci nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Sivayya posługuje się w życiu paroma prostymi, wpojonymi przez babkę zasadami, a jednak ze swoją płynąca prosto z serca dobrocią i szczerością budzi większy podziw od sterty 'mądrych głów'. Może dlatego, że jak mówi Mały Książę 'dobrze widzi się tylko sercem'. Jest w tym filmie sporo scen nie do zapomnienia. Jeszcze więcej do przemyślenia po seansie.

Kamal zwyczajowo genialny, ale zachwyt budzi też Raadhiką - prześliczna kobieta i taka szalenie naturalna. Postać wdowy z dzieckiem dzielnie i z godnością stawiającej czoła swej trudnej sytuacji, przed która nagle otwiera się nowa szansa, ale znów niełatwa i za jakąś cenę społeczną, zagrała cudownie. W ogóle w tym filmie są bardzo ciekawe postaci kobiece - choćby wspierająca bohaterów 'pani od prania' czy wspomniana już babcia Sivayyi, która głośno mówi, że podwójna moralność względem wdów i wdowców jest niewłaściwa (przypominam - to lata 80 i konserwatywne południe!)
 
To druga współpraca Kamala z Vishwanathem. Vishwanath znany jest chyba najbardziej z filmów poświęconych roli sztuki w życiu (przykładem tego nurtu jest Sagara Sangamam). Swathi Muthyam należy natomiast do drugiego ważnego nurtu jego twórczości - kina społecznego poruszającego palące problemy (tu m.in. sprawę wdów). Niemniej i tu sztuka pełni bardzo ważna rolę, bo pierwszą rzeczą jaka łączy parę głównych bohaterów jest miłość do muzyki. Dzięki temu też muzyka (autorstwa Ilaiyaraaji - 'nadwornego' kompozytora Vishwanatha) i klipy wplecione są bardzo naturalnie w akcję filmu.
 
 


W 1989 roku powstał bolly remake Swathi Muthyam zatytułowany Eeswar. Główne role zagrali Anil Kapoor i Vijayashanti. Co ciekawe wersję hindi miał wyreżyserować Raj Kapoor, ale nie zdążył. Po jego śmierci reżyserią filmu w hołdzie Rajowi zajął się sam Vishwanath.


sobota, 22 stycznia 2022

Mundurowo: indyjskie siły powietrzne ;)

Jakiś czas temu robiłam taki obszerny mundurowy przegląd na moim poprzednim blogu, ale niestety te materiały nie są już dostępne, pomyślałam zatem, że można by zrobić taki cykl od nowa. Na zimowe mrozy będzie jak w sam raz;)  

O ile pamiętam poprzednio wychodziłam od mundurów policyjnych, tym razem postanowiłam zacząć od sił nie-lądowych. Na początek zatem filmowi piloci^^

 

Raj Kapoor w Sangam (1964)

Dharmendra w Neela Akash (1965)

Mehmood w Neela Akash (1965)

 Rajesh Khanna w Aradhanie (1969)

Shashi Kapoor w Silsilii (1981)

Chiru w Chanakaya Sapatham (1987) 

Jackie Shroff w Border (1997)

Kamal w Panchatanthiram (2002)

Akshay w Andaaz (2003)

SRK w Veer Zaara (2004)


Jimmy Shergil i Rahul Dev w AgniPankh (2004)

Shahid w Mausam (2011)

Karthi w Kaatru Veliyidai (2017)

Kirti Kulhari w Uri: The Surgical Strike (Vicky Kaushal gra tu wojskowego spadochroniarza

Parvarthy w Uyare (2019)

Surya w Soorarai Pottru (2020)

Janhvi Kapooor w Gunjan Saxena: The Kargil Girl (2020)

Ajay Devgn w Bhuj (2021)

Kangana  w Tejas (2023)

Hrithik, Deepika i Anil w Fighter (2024)

 
Varun Tej w Operation Valentine (2024)


Kartik Aaryan w Capitan India

 

A następny odcinek będzie z mundurami marynarki ;)


niedziela, 21 listopada 2021

S. P. Balasubramaniam (1949-2020) - playbacksingerska legenda

Gdy rozpoczynałam na blogu cykl 'wielcy kina' wyrażałam nadzieję, że nie będę pisać o wielkich dopiero, kiedy już odejdą. Niestety po raz kolejny wyszło tak, że poświęcam komuś nader wyjątkowemu notkę dopiero, gdy nie ma go już z nami. I nie dlatego, że nie  doceniałam go wcześniej, bo Balasubramanyam był moim ulubieńcem już od dawna. Nie tylko za swój głos, ale i za to jakim był człowiekiem - jego widok zawsze wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Tymczasem nie ma go z nami już drugie Zaduszki, a notka dopiero teraz. Cóż...
 

Śpiewający rekordzista

 
Sripati Panditaradyula Balasubramaniam (samo nauczenie się jego imienia to poważne wyzwanie, stąd też pełnej wersji jego nazwiska nigdy nie udało mi się ogarnąć, stanęłam - jak Indusi - na SPB) urodził się na terenie ówczesnej prowincji Madras, a dzisiejszego Andhra Pradeś w telugowej rodzinie bramińskiej. Muzyka grała w jego duszy od dziecka, ale - jakże w południowym stylu - studia wybrał inżynierskie:D Nie skończył ich (z powodu choroby), ale nawiązał w tym czasie dużo ciekawych kontaktów muzycznych (został np. liderem zespołu, w którym to na gitarze i fisharmonii grał Ilayaraja:D).
 


Jako filmowy playback singer zadebiutował w 1966 roku śpiewając w telugowym filmie Sri Sri Maryada Ramanna. A potem poszło już z kopyta. W tym samym roku zaśpiewał po raz pierwszy także w kinie kannada, ciut później w tamilskim i mallu. Ponoć tamilski debiut zawdzięcza samemu MGRowi, który to usłyszał jego głos  w studiu filmowym w Madrasie (Balu nagrywał piosenkę telugu, ale jak wiadomo wtedy całe południe kręciło filmy w jednym miejscu)  i zachwycony zarekomendował go kompozytorowi swojego następnego filmu.  A w latach 80-tych SPB trafił także do kina hindi. 
 
 
Zaśpiewał absolutnie niesamowitą ilośc piosenek. W ciągu swej ponad 50-letniej kariery nagrał ich aż 40 tysięcy! (czyli średnio 2 dziennie). I w 16 językach! 
SPB jest też do dziś posiadaczem rekordu największej ilości piosenek nagranych w ciągu jednego dnia.  Było to 21 piosenek do  filmu kannada (jego rekord hindi to 16 piosenek w ciągu 1 dnia:P)

 

Od karnatycznej klasyki po głos Salmana

 
Był niezwykle wszechstronnym artystą, zdolnym zaśpiewać absolutnie wszystko. Pierwszym ważnym przełomem w jego karierze, dzięki któremu to sława Balasubramanyama wykroczyła poza granice południa, a także zdobył on swą pierwszą (z ogólnie 6) National Award, był Vishwanathowy Shankarabharanam - film będący hołdem dla klasycznej muzyki karnatycznej. A Balasubramaniam nigdy nie kształcił się w muzyce klasycznej. Sukces tego filmu sprawił, że Balu zaczął śpiewać więcej klasycznych rzeczy, głównie w kinie telugu (w tym w kolejnych filmach Vishwanatha). 
 
 
W tym czasie wraz z Ilayarają i Janaki stworzyli też nieformalne muzyczne trio, nagrywając wspólnie całą masę utworów.  Sporo z nich było do filmów Chiru, który to wprost uznał głos śpiewającego za niego SPB za jeden z głównych powodów swego sukcesu. 
 

Ale nie on jeden... Jak już napisałam w latach 80. o głos Balasubramaniama upomniało się także kino hindi. W 1981 roku otrzymał kolejnego Nationala za  Ek Duuje Ke Liye. Ale prawdziwą sławę w bolly przyniosło mu śpiewanie 'pod Sallu'. Przez całe lat 90. był 'etatowym romantycznym głosem Salmana' (w tym w tych największych hitach, które wywindowały Sallu na pozycję czołowego amanta bolly jak Maine Pyar Kiya i Hum Aapke Hain Koun).


 

Aktorstwo i dubbing filmowy 

 

 
SPB przygoda z dubbingiem rozpoczęła się całkiem przypadkowo, za to od razu z najwyższej półki, bo podłożył głos za Kamala w telugowej wersji Manmadha Leela Balachandera. Potem został zresztą domyślnym voiceoverem Kamala w telugowych wersjach jego tamilskich filmów. Poza Kamalem w kinie telugu głosem Balu mówili też m.in. Rajini, Vishnuvardhan, Salman, Mohan, Anil Kapoor,  Girish Karnad, Gemini Ganesan, Arjun Sarja, Karthik czy Raghuvaran.
 

 
Dość szybko Balasubramaniam zaczął pojawiać się także przed kamerą. Najpierw bardzo gościnnie, w piosenkach czy malutkich rólkach, ale w ostatnich latach grał już także główne role. W tym w moim ukochanym Midhunam. Na ekranie - podobnie zresztą jak prywatnie -  emanował zawsze niezwykłym ciepłem.
 
 
W sierpniu 2020 roku u Balu zdiagnozowano COVIDa. Trafił na intensywną terapię i długo przebywał pod respiratorem, jednak udało mu się pokonać wirusa.  Niestety osłabiony walką organizm nie wytrzymał i końcem września SPB odszedł od nas na dobre. Pozostawił jednak po sobie spuściznę, która  pozostanie na zawsze.