piątek, 30 sierpnia 2013

Aktualnie wyczekiwane...

.. nowa porcja filmów, na które czekam:)

Początkowo nie byłam specjalnie zainteresowana tym projektem, (tani) chłyt reklamowy pt 'zaproszenie na ślub Aryi i Nayan' też mnie nie zachęcił (raczej przeciwnie:P), ale wszystko zmieniło się po zobaczeniu trailera  Raja Rani. Mało, że bardzo mi się podoba, ale chyba uciekł mi dotąd udział Jaia w tym filmie, a to przefajny added bonus (i mój ulubieniec z trailera). I nawet Santhanam mnie tu nie wkurza:P
 

Pisałam jakiś czas temu o moim megarozczarowaniu Mugamoodi, w efekcie którego to Mysskin sporo w moich oczach stracił. Tym bardziej czekam na jego kolejny projekt  (z nadzieją, że to była jednorazowa 'wpadka', a nie początek 'równi pochyłej'..) Na razie Onaiyum Aatukuttiyum zapowiada się nieźle (przede wszystkim wygląda na mniej włożonej kasy, a więcej klimatu i tak trzymać!):
Z kolly przechodzimy do molly. Które ostatnio dość polubiło wielowątkowe, 'równoległe', opowieści:) Zachariahyayude Garbinikal to pięć historii pięciu ciąż. Połączonych osobą prowadzącego te ciąże ginekologa (w tej roli Lal). Może być ciekawie:)

Shyamaprasad to kolejny ceniony przeze mnie reżyser, który przechodzi ostatnio 'chudszą' fazę. Mocno przeciętne Arike, English nawet nie chce mi się oglądać, czy wyczekiwanym powrotem do formy będzie więc Artist (czyli Fahaad jako niewidomy malarz)? We'll see, w każdym razie po promie zachęca bardziej niż owe poprzednie tytuły:
I kolejny Fahaad (tak, mam do niego słabość, ale nie całkiem ślepą, bo rzadko mnie zawodzi), tym razem jako klasyczny geek, który musi stawić czoło niecodziennym dla niego realiom. W tercecie ze Swathi i Nedumudim. Proma budzą mój uśmiech i bardzo czekam na North 24 Kattam:
Prosenjit też należy ostatnio do grona aktorów, których projekty 'kupuję' prawie 'w ciemno'. Bo wybiera ciekawe rzeczy i rzadko mnie zawodzi. W Porichoi gra dobrze sytuowanego londyńskiego NRI, do którego po latach niewidzenia się przyjeżdża dorastająca córka. Zapowiada się ciekawa rzecz o trudnych relacjach, a końcówka trailera sieje dodatkowy niepokój. Co ciekawe reżyserka filmu, Rupali Guha, to córka Basu Chatterjee'ego
 
 
Nie jestem szczególna fanką filmowych detektywów (bo i zwykle nie ogarniam takich intryg:P), ale okazało się, iż Bengalczycy produkują tego tyle, że trudno byłoby wsio omijać:P A Satyanweshi to raz: ostatni film niedawno zmarłego Rituparno Ghosha, a dwa w głównej roli, słynnego Bymomkesha Bakshiego, debiutuje inny reżyser - znany nam z Kahaani Sujoy Ghosh (a zawsze to ciekawie zobaczyć jak taka osoba odnajduje się i po drugiej stronie kamery:D)
 


środa, 28 sierpnia 2013

Mega(filmi)birthday 2013: 47 Natkal (1981), Goonda (1984), Sangarshana (1983), Pasivadi Pranam (1987)

  for an english version of this post click here

Pora na relację z kolejnych filmowych obchodów urodzin Chiru. Trwały z tydzień i wciąż nie mam dość:P

47 Natkal (1981) - Chiru-bigamista dręczy Jayępradę
Kto zetknął się już z kinem Balaćandera (a warto znać to nazwisko) powinien mniej więcej wiedzieć, jakiego kina  się spodziewać. W pewnym sensie ta historia 47 dni (bo tyle trwa pewne małżeństwo) skojarzyła mi się z ciut wcześniejszym Balaćandrowym Avargal. Tyle, że tam oglądaliśmy jak bohaterka, która tyle co wyzwoliła się z toksycznego małżeństwa, próbuje sobie od nowa ułożyć życie, tu mamy jakby 'wcześniejszą' opowieść o samym życiu w takim związku. Gdy Vaishali wychodzi za mąż za 'obytego w świecie' Kumara wydawać się może, że 'złapała pana boga za nogi'.  Może wyjechać z prowincji nie tylko, że do większego miasta, ale do prawdziwej zagranicznej metropolii - Kumar bowiem mieszka na przedmieściach Paryża (i faktycznie tam była kręcona znacząca większość filmu). Radość z możliwości 'zobaczenia świata' nie trwa jednak długo, Vaishali bowiem odkrywa wkrótce, że Kumar ma już inną żonę - zresztą Francuzkę, a jej desperackie próby najpierw wyjaśnienia, a potem wyplątania się z owej dwuznacznej sytuacji powodują tylko wzrost agresji u męża... A jakie szanse uzyskania pomocy ma terroryzowana przez męża, a nie znająca żadnego obcego języka Tamilka? O ile na początku próbowałam sobie jeszcze jakoś tłumaczyć frustracją zachowanie Chirowej postaci, o tyle z czasem została we mnie tylko narastająca chęć przypiekania go pogrzebaczem. Bardzo podobało mi się też pokazanie Indii jako różnojęzycznego kraju. Niby taka oczywistość, a w filmach jakoś często, jak bohaterowie spotykają innych Indusów, to zwykle okazuje się, że jak najbardziej są w stanie się ze sobą dogadać - znaczy znają ten sam język:P Tu nie, co więcej, ta kwestia jest i parę razy ładnie dramaturgicznie wygrana (gdy pewna osoba chce - dla niewzbudzania podejrzeń co do jej intencji, ukryć swą znajomość tamilskiego, mówi np, że z pochodzenia jest  Pendżabczykiem z Hajdarabadu:D) Nie powiem, że był to miły seans, ale naprawdę warto. A wredny Chiru jest równie fascynujący jak wredny Rajini (teraz tylko muszę jeszcze zobaczyć Mohanlala jako podłego męża:P)

Goonda (1984) - Chiru jako nawrócony złodziej
Gdy poznajemy Chirowego bohatera jest 'mistrzem w swoim fachu' i wydaje się być zadowolony ze swego życia. Jednak śmierć jego 'opiekuna i mistrza' sprawi, iż goonda zapragnie rozpocząć nowe życie. A w zasadzie wrócić do starego.. Czy mu się jednak uda? Klasyczna masala,  w której najbardziej podobał mi się właśnie aspekt relacji rodzinnych (niestety, jak to w masalach bywa, słabo rozwinięty) i fakt, iż przeszłość bohatera poznaliśmy nie na samym początku, tylko w późniejszej retrospekcji (myśląc o podobnych masalach z bolly lat 70 wydaje mi się to dość nietypowe rozwiązanie: choćby u mistrza Desaia jednak zwykle dzieciństwo bohatera - jeśli było ważne dla dalszych wydarzeń - oglądaliśmy jednak na samym początku,a potem był przeskok do dorosłości). Z ciekawostek: finałową scenę 'na torach', wykonywaną przez Chiru bez pomocy dublera aktor przypłacił kontuzją nogi. Ogólnie, na tle innych widzianych przez mnie filmów Kodandaramiego Reddy'eo z lat 80 (Nyam Kavali, Abhilasha, Khaidi, Vijetha itp) jedna ze słabszych rzeczy tegoż reżysera.

Sangarshana (1983) - Chiru występuje przeciwko ojcu
Po streszczeniach nastawiłam się poważniejsze ujęcie społecznego tematu (choćby coś podobnego do Trishula), niestety film okazał się kolejną masalą, znaczy problem syna, który odkrywszy machloje swego ojca-biznesmena (jeden z tekstów filmu: mam w kieszeni prawo i ludzi, którzy je egzekwują. Jeśli ludzie się zmienią, zmienię i zawartość kieszeni) postanawia stanąć przeciwko niemu (a po stronie związkowców z jego fabryki) okazał się zbyt powierzchownie jednak potraktowany. Tak czy siak nie oglądało się tego jakoś bardzo źle, ale jednak szkoda... Poza tym za mało było Vijayashanti:P (choć zasadniczo rolę i tak miała ciekawszą niż główna heroina, czyli Nalini) Na plus: miło zobaczyć (choć tak pobieżnie potraktowaną) kwestię związków zawodowych w kinie telugu (ok, jest i Gayam RGV, ale to traktuję jednak jako trochę inną półkę:)

Pasivadi Pranam (1987) - zawiany Chiru i głuchonieme dziecko
Kolejna masala, tym razem jednak ciekawsza. Może dlatego, że to remake filmu mallu (Chiru gra rolę po Mamucie. Notabene ciekawostką jest fakt, iż wszystkie wersje - a jest też tamilska i hindi - mają inne zakończenia:)) Bohater to, jakże kochany przez kino, sympatyczny opijus (potem się oczywiście okaże, iż ma ku temu powody, swoją drogą  bardzo w tym kontekście podobało mi się określenie 'żonaty kawaler'), który podczas jednej z pijackich 'wypraw na miasto' przygarnia znalezione na ulicy dziecko. Głuchoniemego chłopca. Nie wie, że razem z nim przygarnia sobie kłopoty, bowiem zabójcy rodziców małego będą chcieli pozbyć się i jego (jako niewygodnego świadka)... Chiru jako Madhu jest przeuroczy, chłopiec (grany zresztą przez dziewczynkę:D)  jeszcze bardziej (ach, te oczy!), a Vijayshanti na początku wnerwia swą gadatliwością (prawie jak Basanti^^), ale potem okazuje się fajną kobitką. Najbardziej mnie urzekły relacje Madhu z chłopcem (a jaką frajdę ma widz, iż - mając pewną wiedzę w zakresie okoliczności początkowego zabójstwa - rozumie to, co chłopak próbuje powiedzieć, lepiej niż bohaterowie:D), choć riposty Madhu na potoki słów Geety też  niezłe. Bardzo jestem teraz ciekawa mallu oryginału.  I muszę, po prostu muszę zamieścić Chirową pijacką piosenkę:D (zwrot satyam shivam sundaram będzie mi się od teraz kojarzył nie tylko z Zeenat^^)
 
W trakcie urodzinowego tygodnia z Chiru widziałam jeszcze Subhalekhę, ale film zrobił na mnie takie wrażenie, że chyba poświęcę mu osobna notkę:) Tylko nie wiem kiedy:P

czwartek, 22 sierpnia 2013

Megabirthday 2013: Chiru & Silk Smita - what an explosive pair!

I'm a big fan of Chiru-Vijayashanti pairing (and consider them as one of the best pair ever), but also love Silk Smita's items with Chiru - they both together form so explosive mixture, that effectively stick viewer glued to the screen (and often even make you blush^^)
So I'd like to present some examples:

How to make lazily laying Chiru dance with you?  If you are Silk Smita it seems to be no problem. Movie Goonda (which is on my this year's Megaweeek watching list):


Other variation of the similar situation. This time Smita has more modest outfit - but still is very persuasive:) song from Roshagadu:



This time dance on the club's stage. When you think it will be solo Smita's show suddenly enters Chiru- in yellow luminous tight lycra pants! Real disco dancer:D With claws^^  Goodachari nr 1

Disco dancer again. This time instead of lycra simpler white outfit (corresponding with Smita's pink one), but we have led dancefloor.  Song from Donga:


And the next stage dancer - this time afro Chiru in black (and with snake's accents), while Silk is in gold. Devantakudu:
 


This is completely crazy. Smita and Chiru (in 'dominator' outfit - perfect for sado-maso games:D) on stage. Agni Gundam movie:



More craziness - in greek-roman stylization (mean Chiru in kind of the short peplum - I love his legs!), including the kiss:D And what the others dancers do isn't chaste too...  Real challenge from Challenge:

 

And that's not all. Barechested, tied Chiru and Smita writhing at his feet. And this is just a beginning of the 'gymnastic' play:P Moving bed also used. Excellent proof for an 'innocence nad chastity of indian movies'^^ From Hero:


Now I propose a long, cold shower:P  And enjoy Megastar movies and clips - not only on his birthday:)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Smaczki z 'KSD Appalraju'

Czyli filmu RGV o kulisach bycia reżyserem.. Słusznego flopa, bo ogólnie kiepska rzecz, no ale siłą rzeczy filmowych smaczków ma sporo:)
Sama czołówka:
 
 
 
 Potem też pełno posterów i odwołań do słynnych osób i tytułów:
autokrytyka RGV^^
notabene bohater ma w komórce dzwonek z melodią tej sceny:)
 
 
 
 

 
 
 

gabinet reżysera in spe
jedna z moich ulubionych scen, czyli Ravi jako desperat
..chcący zrobić karierę dublera Raviego Teji:D

wtorek, 13 sierpnia 2013

Śpiewający aktorzy południowi - part II

No to przeglądu śpiewających aktorów ciąg dalszy. Szczerze mówiąc, po looknięciu jeszcze do sandalwoodu temat się tak rozrósł, że nie wiem, czy i w drugiej notkę się zmieszczę:P No ale zacznę od 'zaległych' jeszcze Tamili:)

Simbu

Czołowy kollywoodzki 'infant terrible' śpiewa sporo, i także i 'pod innych':) Do niektórych utworów pisze też teksty (znaczy jak Kamal czy Dhanush) Ja przewrotnie względem ogólnego wizerunku wybrałam Simbu w balladzie:
I coś koncertowego:

Vijay

Śpiewanie Vijaya jest chyba mniej znane, a ma tego na koncie wcale nie tak mało. Oto np Surya 'śpiewający' Vijayem:D
A tu już sam Vijay 'za siebie' i to live:) 

 Nithya Menen

Jedna z moich młodych ulubienic. Wcale nie chciała zostać aktorką, ale jak już się do tego zabrała to w pełni profesjonalnie: ta Keralka zdubbingowała się i jeszcze sama zaśpiewała już w swym pierwszym filmie telugu:)
A tu Nithya live:

Vineeth Sreenivasan

Syn Sreenivasana zaczynał w ogóle od muzyki i śpiewania (i ma nawet swój band). Potem został aktorem i reżyserem:) Wszystko z sukcesami. Próbka głosu 'pod ojca' z Udhyananu Tharam:

I Vineeth live (kto poznaje piosenkę?:D)

 Mohanlal

Gigant kina mallu ma na koncie masę filmów, ale i  całkiem sporo piosenek:) Oto przykład:

 A tu Jayaram i Mohanlal live (w medleyu starych przebojów hindi):
Normalnie się wzruszyłam:)

Kalabhavan Mani

To pewne zaskoczenie także dla mnie, bo o śpiewaniu Maniego nie miałam pojęcia. A niezłe jest! Próbka:

Puneet Rajkumar 

Syn legendy kina kannada, dr Rajakumara (który sam zresztą, poza graniem, sporo śpiewał i jest jedynym aktorem, który ma na koncie Nationala dla playback singera:D), śpiewa sporo i to już od dziecka:) Najpierw do filmów ojca, teraz śpiewa coś w prawie każdym swoim filmie, a okazjonalnie i 'pod innych' (czy to brata, czy i innych - jak Ganesha). Oto więc Shivraj śpiewający Puneethem:
I Puneeth live:
  

Shivaraj Kumar

Z tego, że czasem śpiewa za niego brat, nie wynika, ze Shivraj sam nie potrafi:D (to chyba geny^^)  Oto przykład:


Upendra

Kolejny multitalent: gra, reżyseruje, produkuje, pisze teksty i śpiewa:)  Próbka jego możliwości:

Yogesh

Głos tego młodego aktora kannada przypomina trochę Dhanushowy:D (notabene ma na koncie i utwór nazywany 'sandalwoodzkim Kolaveri Di'). Posłuchajcie zresztą sami:



Sudeep 

I Sudeep też okazuje się śpiewa. Mały przykład:
Uwzględniłam tu tylko aktorów, którzy śpiewają nie tylko okazjonalnie (czyli zrobili to częściej niż raz w życiu:P) i ich śpiewanie naprawdę mogę nazwać śpiewaniem (gdybym chciała wliczyć te kilkuwersowe skandowania i mruczanki, których ostatnio pełno, zwłaszcza u Telugów, byłoby tego jeszcze na parę notek;D). I czym mi tu teraz taka Priyanka może zaimponować?^^

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Śpiewający aktorzy południowi

O takiej notce myślałam już dawno, ostatnio dodatkowo zmobilizowały mnie buńczuczne wypowiedzi 'robiącej światową karierę muzyczną' Priyanki, jak to 'kariera karierą', ale pracy playback singerom odbierać nie zamierza, bo 'śpiewanie przez aktorów w filmach zwykle wychodzi marnie'. Cóż, moim zdaniem jak najbardziej się myli i zaraz podam na to przykłady. Oczywiście, że nie wszyscy próbujący śpiewać aktorzy mają szczególny talent w tym względzie (samaż Priyanka jest tego dowodem:P), ale są tacy, którzy absolutnie nie mieliby się czego wstydzić przy zawodowych playback singerach (zresztą wielu z nich śpiewa w filmach nie tylko 'pod siebie' ale i  'pod' innych aktorów (i potem możemy posłuchać Karthiego śpiewającego Dhanushem, Aryę Vikramem, a Suryę Vijayem np).

Kamal Haasan

Kamal to geniusz (nawet jeśli po ostatnich filmach można w to zwątpić:P), nic dziwnego więc, że poza graniem, reżyserowaniem, pisaniem scenariuszy, produkcją, tańcem klasycznym itp, także śpiewa i to naprawdę dobrze. Jedną z najbardziej znanych u nas jego piosenek jest oczywiście tytułowy utwór z Anbe Sivam, ale ja wybrałam inny- do którego Kamal także napisał słowa:
 A tu Kamal live:


I od razu rodzinnie: Shruti Haasan

Córka Kamala aktorką jest nieszczególną, ale komponowanie i śpiewanie wychodzi jej lepiej:D Oto jedna z pierwszych zaśpiewanych przez nią piosenek - duet z ojcem z filmu Hey Ram:)
I w ramach występów live: jej duet z Dhanushem z filmu 3:



No więc, skoro już przy nim i tak jesteśmy:     

Dhanush

Jeśli ktoś myśli, że jego szczyt możliwości to Kolaveri Di to się myli:P Pozostanę przy występach live i przedstawię bardzo fajną piosenkę z bardzo kiepskiego filmu (nie jego: Dhanush śpiewa i za innych aktorów - zwykle w filmach brata). Oprócz Dhanusha śpiewa jego żona, Aishwarya (reżyserka 3) oraz Andrea Jeremiah - o której więcej za chwilę:)

 

Andrea Jeremiah

Kojarzycie Kannum Kannuum Nokia z Anniyana, We have a Romeo z Bommarillu czy  Zara Zara z Rakhi? Wszystkie te piosenki (i duużo więcej) śpiewała właśnie Andrea, tamilska aktorka, która dopiero ostatnio, po sukcesie Vishawaroopam i Annayum Rasoolum zaczyna być bardziej 'widoczna', a nie tylko 'słyszana' (poza piosenkami to jej głosem mówiła Kamalinee w VV czy Tapsee w Aadukalam). A to Andrea śpiewająca 'za siebie' (za to nie w swym ojczystym języku:P być może południowe aktorki znaczy nie mówią tak często w filmach własnym głosem, ale te, które mówią często także śpiewają same^^)
I skojarzeniem innej dużo i profesjonalnie śpiewającej aktorki:   

Mamta Mohandas

Jedną piosenkę z Rakhi śpiewała Andrea, drugą (tytułową) właśnie Mamta. Żadna z nich w tym filmie nie grała (takie rzeczy to tylko na południu:P) 'Pod siebie' śpiewała np w Yamadondze (zresztą w duecie z Juniorem:
Albo, w ojczystym języku (Mamta jest Keralką) - i duecie z Prithvim: np. w Anwarze:

 No więc: Prithviraj

Fanki by mnie utłukły, gdybym nie dała śpiewaczego debiutu Prithviego, czyli Kaane Kaane:
 I z cyklu live:



Indrajith Sukumaran:

Brat nie gorszy:P Zadebiutował tą piosenką:

Potem było jeszcze parę innych, ale mnie urzekł ten występ live na celebryckiej imprezie krykietowej (wcześniej śpiewa tu też i Mamta):
I jak tu potem nie kibicować Keralczykom?^^ No ale wróćmy jeszcze do Tamili:)

Vikram

Że Vikram śpiewa i to nieźle to też chyba powszechnie znana sprawa:) Zaśpiewał np wszystkie piosenki z Kandaswaamiego. A z 'nieswoich' rzeczy  np utwór z Madrasapattinam: 
Z występów na żywo znalazłam natomiast takie coś:D

Siddarth

Śpiewający Sid to sprawa dość znana - nie tylko chyba jego fankom:) Oto więc medley jego piosenek live:

I hmm.. materiał się chyba rozrósł na tyle, że reszta (Simbu, Vijay, Mohanlal, Nitya itp) będzie musiała poczekać na drugą notkę:P

sobota, 27 lipca 2013

Świeża 'paczka' filmów z Kerali: 'Celluloid', 'Manjadikuru', 'Natholi Oru Cheriya Meenalla', 'Red Wine', 'Da Thadiya'

Chyba najczęściej sięgam ostatnio po nowości z Kerali (znaczy najwięcej potencjalnie ciekawych, a dostępnych potem z napisami, rzeczy tam znajduję), oto więc kolejna porcja:)

Celluloid
O filmie (a w zasadzie stojącej za nim historii)  pisałam już na etapie oczekiwania na niego. Czy ta opowieść o 'ojcu kina mallu'  sprostała moim oczekiwaniom? Hmm.. nie do końca, ale fakt, że oczekiwania były bardzo wygórowane, a historia chyba trudniejsza do opowiedzenia niż choćby biografia Phalkie'go, który, aczkolwiek nie bez trudności, osiągnął jednak można powiedzieć sukces, więc można było do tego podejść lekko i z humorem. Tymczasem, jak wiadomo, JC Daniel nie miał co liczyć na jakieś uznanie współczesnych (o 'poklepywaniu po ramieniu' przez Anglików nawet nie mówiąc) i zmarł w biedzie i zapomnieniu. Próba mariażu lekkości i entuzjazmu 'fazy tworzenia' w pierwszej części filmu z 'cięższą' w emocje drugą nie do końca Kamalowi wyszła. Doceniając szlachetne intencje twórców (ta historia dawno zasługiwała na opowiedzenie) widz (przynajmniej ja:P) ma jednak poczucie, że czegoś mu tu brakuje. I chyba jednak bardziej od historii Daniela ujęły mnie tu losy Rosy - owej pierwszej aktorki, która dzięki filmowi na chwilę trafiła do innego (normalnie niedostępnego dla niej) świata, po to tylko, by chwilę później tym brutalniej zostać 'ściągniętą na ziemię'. Tak czy siak dla tych, których interesuje także historia czy kulisy kina pozycja raczej obowiązkowa:)

Manjadikuru
Film, na który trzeba się było trochę oczekać, bo powstał już jakieś pięć lat temu, ale jeździł sobie tylko (z sukcesami) po festiwalach, a dopiero niedawno trafił - w końcu - do kin, a potem na dvd (znaczy może są jeszcze szanse i dla Electry np). W międzyczasie reżyserka nakręciła choćby jeden z segmentów w Kerala Cafe czy napisała dialogi do Ustad Hotel. Manjadikuru to, osadzona w latach 70-tych, nostalgiczna i klimatyczna podróż  sentymentalna do czasów, gdy to dorosły już dziś bohater, jako bodajże 10-latek przyjechał z rodzicami do domu dziadków, na rodzinny pogrzeb (i podział majątku). Te kilkanaście dni na wsi wiele go nauczyło: od pływania i łowienia ryb poczynając, na lekcjach życia kończąc. Jeśli chcecie zanurzyć się w takie klimaty (a może i odświeżyć pewne wspomnienia czy emocje z własnego dzieciństwa) to polecam tę niespieszną opowieść. Niekoniecznie zaś z powodu chęci zobaczenia Prithviego, bo jego to głównie tylko słychać (jest narratorem), a widać tylko przez chwilę na koniec:)

Natholi Oru Cheriya Meenalla
Tytuł  (Anchoi nie jest małą rybą) jest równie szurnięty jak sam film, w którym to rzeczywistość przeplata się z pisarską fantazją bohatera tworząc prawdziwie wybuchowy koktajl.  Ja tam lubię różne 'zakręcone' rzeczy, więc mi się podobało, ale pewnie nie do każdego to trafi:) Fahaad ma tu dwa wcielenia i naprawdę trudno mi orzec, czy jest lepszy  jako nerwowo chichocząca przy pisaniu pierdoła czy jako tańczący w halce do ganganam style super pewny siebie maczo^^ No a dodatkowo te smaczki: poczynając od wstępu będącego hmm... specyficzną mahabharatową wariacją, poprzez pomysł, iż bohater urodził się prawie w trakcie tego filmu (i jego alter ego będzie potem używać imienia i kwestii Mohanlalowego antybohatera) na smakowitych (jeśli się włoży trochę wysiłku w ich rozszyfrowanie) cameach kończąc. Zatem jeśli ktoś zechce się też pobawić kinem, to dobry wybór, jeśli  po prostu obejrzeć 'normalny' film może być rozczarowany:)

Red Wine
Dość sztampowy kryminał, w którym to Mohanlal jako oficer policji wyjaśnia sprawę śmierci Fahaada - nieźle zapowiadającego się scenicznego aktora, ale i aktywnego lewicującego działacza. Co ma  z tym wspólnego Asifowy bohater nie zdradzę, niemniej akurat jego rolę uważam za 'najsłabsze ogniwo' (i zastanawiałam się, czy - pomimo rutynowej w sumie fabuły - film by jednak nie zyskał, gdyby obu młodych aktorów obsadzić odwrotnie...) Ogląda się bez bólu, ale i bez wielkiego napięcia. Zastanawiam się też (bezskutecznie), o co miało chodzić z tym tytułowym 'czerwonym winem' (poza tym, że przez chwilę leje się w filmie - podkreślane śpiewaniem piosenki Marley'a zresztą:P)

Da Thadiya 
Ashique Abu (ten od Salt&Pepper czy 22 Female Kottayam) w całkiem innych klimatach - choć znów z niebanalnym bohaterem, bo tytułowym 'grubasem':) Przesłanie (iż nie rozmiar jest ważny, ale to co w środku) doceniam (zwłaszcza widząc jakie - 'modelowe':P - wzorce są lansowane w większości indyjskich filmów), niemniej sam film, pomijając parę smaczków (postać zafascynowanej Rajinim Knight Rider!), oceniam jako średni: ogląda się nieźle, ale bez wielkiego 'przejęcia' i raczej nie zostanie mi na dłużej w pamięci.