Aktorskich ulubieńców mam zdecydowanie więcej niż 'anty-ulubieńców' - takich znaczy, co to zdecydowanie 'obchodzę z daleka' i nie mam specjalnie ochoty dawać im kolejnej szansy... Nitin (zwany też Wymoczkiem:P) zalicza się właśnie do tej drugiej grupy. Po obejrzeniu jego debiutu (bynajmniej nie dla niego:P) stwierdziłam, że 'nigdy więcej' i choć w międzyczasie grywał z różnymi naprawdę fajnymi aktorkami u boku (choćby Priyamani, Bhavaną czy Ramyą) nigdy nie dałam się skusić na jakiś jego kolejny film. Do czasu Ishq. I to już od pierwszych plakatów. Tak, to że partnerować mu miała Nitya było dodatkowym atutem, ale jak mówię, wcześniej nikt u boku Wymoczka nie był mnie w stanie skusić:P 
Ten film po prostu od początku zapowiadał się jakoś inaczej, tak lekko i świeżo? Może trochę na coś w klimatach Ala Modalaindi? I nawet Nitin jakoś inaczej wyglądał:D W każdym razie nie rozczarowałam się po seansie: to jest naprawdę urocza, sympatyczna komedia romantyczna. Lekka i zabawna. I za dużą część humoru odpowiada tu właśnie Nitinowy bohater (bo 'komików' prawie nie ma), który używa swych pięści tylko w paru momentach (w tym w zakończeniu, które zresztą z tegoż powodu niezbyt mi 'podeszło'), a przez większość czasu radzi sobie z różnymi wynikłymi przeszkodami czy problemami (jak wiadomo takie na drodze uczucia zwykle muszą być i to najczęściej ze strony rodziny) raczej urokiem i pomysłowością (a ma jej naprawdę sporo!). Było to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie i mam nadzieję, że chłopak pójdzie dalej w tym kierunku, bo służy mu to znacznie lepiej niż te 'hiroły':P Dla Nityi była to natomiast poniekąd powtórka z typu postaci z Ala Modalaindi i, choć bardzo lubię te jej 'dziewczyny z ikrą', mam nadzieję, że Telugowie jej na amen w takich wcieleniach nie zaszufladkują.... I muszę jeszcze wspomnieć o Ajayu - naprawdę trudno mi zrozumieć, że wciąż głównie gra drugie plany, a różne takie gwiazdorskie pociotki ze zdecydowanie mniejszą ekranową charyzmą i intensywnością niż on 'robią karierę'. No ale to całe realia AP:/ W każdym razie polecam Ishq np. na jakiś długi jesienny czy zimowy wieczór:) 
I faktycznie okazał się czymś takim być, choć najpierw musiałam przejść przez inny 'dramat', czyli 'standardową' pierwszą część, w której poza popisami komików (to w większej części) i zwyczajowo rozwijającą się znajomością pary bohaterów (tego mniej) niewiele było konkretnej fabuły. Kiedy jednak prawie straciłam nadzieję (i ochotę na dalsze oglądanie) dotarliśmy do rodziny bohaterki, a tym samym właściwego tematu filmu, czyli pewnych konsekwencji owego bycia 'solo' (czyli samotnym). Gdy bowiem bohaterowi, sierocie, którego największym marzeniem było zawsze posiadanie dużej rodziny, wydaje się, iż w końcu uda się je spełnić (wżeniając się w takąż rodzinę), okaże się, iż stoją mu na przeszkodzie inne marzenia - ojca jego wybranki... i że w pewnym sensie rozumie się stanowisko obu stron. Obie z pewnością chcą też szczęścia bohaterki, tylko.. no właśnie:) Nara jest chyba trochę lepszy (swobodniejszy) niż w debiucie, choć droga przed nim jeszcze daleeka, ale znów ma świetnego aktorskiego partnera (choć Sayaji w roli ojca był zdecydowanie bardziej niebanalnym pomysłem obsadowym niż Prakash, który na takich rolach 'zjadł już zęby':P). Film jako całość średni i może w ogóle najlepiej oglądać tylko drugą (ciekawszą) część? Wiele z fabuły się nie straci, a zaoszczędzi nerwów w kwestii sensu pewnych 'obowiązkowych komercyjnych elementów':P  
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz