Temat na czasie, bo ostatnio parę tych ślubów było, a szykują się już kolejne (Charan czy Mamta). Oto więc przegląd fotek południowych aktorów i aktorek w tym tak ważnym dla nich dniu:)
Navarasa to dziewięć rodzajów odczuć (stanów emocjonalnych), które zgodnie z teorią ras (artystycznego smaku, doznania) powinno się wzbudzić w widzu w trakcie odbierania przez niego jakiejś formy sztuki. Są to:
Powyższe wcielenia ANRa mają obrazować dziewięć emocji (bhav) wywołujących owe dziewięć rodzajów odczuć u widza Niestety nie czuję się na razie na siłach dopasować obrazki do nazw (ale z chęcią powitam jakieś sugestie:))
W każdym razie niewątpliwie jest to aktorskie wyzwanie zagrać taka paletę postaci (i emocji) w jednym filmie, nic więc dziwnego, że w poszczególnych wersjach językowych podejmowali się tego nie byle jacy aktorzy: w tamilskiej- Sivaji Ganeshan, hindi - Sanjeev Kumar, a w telugu jak widać ANR.
Fabularnie jest to historia pewnej młodej dziewczyny, która to, dowiedziawszy się, iż ojciec właśnie zaaranżował jej małżeństwo (i nie mogąc go przekonać do zmiany zdania w tej kwestii, a bojąc się przyznać, że po prostu zakochała się w szkolnym koledze) decyduje się uciec z domu. W ciągu dziewięciu dni pozna galerię interesujących postaci i czeka ją sporo perypetii. Bo - jak chyba brzmi morał - 'samotnej dziewczynie nie jest łatwo':P Niemniej akurat Savitri nie wygląda tu na taką znów 'malutką i bezbronną dziewczynkę'. Prawdę mówiąc naprawdę dzielnie i sprytnie sobie radzi. I muszę przyznać, że - choć pewnie był to raczej film obliczony na popis męskiego bohatera w owych 9 wcieleniach - chyba po raz pierwszy Savitri mnie tak naprawdę zachwyciła. Bo dotąd to tak raczej rozumowo przyjmowałam uznanie dla niej jako legendarnej aktorki, owszem, nie miałam nigdy specjalnych zastrzeżeń, ale i też nigdy wcześniej aż tak mi się w żadnym filmie nie podobała (a może po prostu zawsze ktoś inny robił na mnie większe wrażenie?). Tu była naprawdę świetna (zwłaszcza sceny symulacji szaleństwa i udawania faceta świetne!) i chyba zrobiła na mnie nawet większe wrażenie niż ANR (choć do niego też nic nie mam, tyle że to takie krótkie popisy w sumie, a w postaci kobiecej jest jakaś ciągłość:)). I bardzo jestem ciekawa jak to będzie w innych wersjach. Całość filmu pozostawia wrażenie dobrej zabawy (choć nie są to zawsze lekkie i beztroskie perypetie- wszak trudno traktować całkiem rozrywkowo choćby postać pijaka czy trędowatego...), a 'przebieranki 'nie robiły na mnie wrażenia 'popisu na siłę', vel 'sztuki dla sztuki'.
Bardzo ładnie jest też wpleciona muzyka, dość naturalnie - mamy np kołysankę dla dziecka czy fragment występu teatralnego, no i moje ulubione 'występy w domu wariatów'. Czemu ulubione? Ano popatrzcie sami:
Żal tylko, że rozpoznaję jedynie dwa fragmenty:( A i zdaje się, że panie śpiewają i 'swoje' numery z innych filmów (bo 'Nilluvave' to chyba Jamuna, a wcześniej jedna z pensjonariuszek 'odstawia' taniec Jayalality i to może być też ona sama, bo jest podana w obsadzie filmu na IMDB). Bo tak w ogóle wg źródeł to i Jamuna i Savitri śpiewają tu same, własnym głosem:)
W każdym razie naprawdę dobrze się bawiłam i chętnie zobaczę za jakiś czas dwie pozostałe wersje:)
Poprzednia notka była dość 'świątobliwa', więc dla równowagi trochę nieprzyzwoitości^^ Inspiracją do przeszukiwania YT pod kątem klipów ze Silk Smitą stały się publikowane ostatnio fotki i trailer z filmu, który ma być jakąś tam formą jej biografii, czyli 'The Dirty Picture'. Oto więc wybrane efekty owych poszukiwań, czyli słynna południowa seksbomba z lat 80 w itemach z największymi starami kina południowego:)
Z Kamalem (jako szejkiem^^) w Sakalaka Vallavan:
Z także interesująco ucharakteryzowanym Rajinim w Moondru Mugam:
I podgrzewamy temperaturę: masowanie Mohanlala w Spadikam:
A teraz totalna perwersja, czyli 'akrobacje' z półgołym Chiru w Hero:
W bonusie, Silk Smita pozująca Satyarajowi (niestety nie wiem z czego to:()
Bapu to jeden z najznamienitszych reżyserów w historii kina telugu. Z wykształcenia prawnik, z zamiłowania artysta - bo poza reżyserią zajmował się także malowaniem i rysowaniem komiksów. I to ze sporym powodzeniem - stworzył ponoć nowy styl malowania, wprowadził nowy typ czcionki itp. Szczególnie chętnie rysował i malował postaci mitologiczne, a zwłaszcza te Ramajanowe (zresztą narysował cały epos w postaci komiksu). Trudno się więc dziwić, że i jako reżyser często ekranizował właśnie mniejsze czy większe fragmenty Ramajany. No więc postanowiłam zapoznać się bardziej z owym eposem właśnie przez jego filmy. Wybrałam trzy - jak się okazało pokazujące różne fragmenty Ramajany i to w różnych ujęciach.
Na sam początek poszła najbardziej klasyczna adaptacja. Sampoorna Ramayanam przedstawia bowiem prawie całą Ramajanę: od momentu narodzin Ramy i Sity aż do powrotu porwanej przez Ravanę Sity i zakończenia wygnania Ramy i objęcia przez niego tronu (czyli nie obejmuje tylko Uttara Kandy - ostatniej części eposu opowiadającej o późniejszych losach Rama, Sity i ich dzieci - tę część przedstawiał np inny słynny telugowy klasyk - Lavakusa i wygląda, że kręcone właśnie teraz przez Bapu z Balakrishnną i Nayan Sri Rama Rajyam będzie tyczyć także właśnie tej części Ramajany). I jest to typowy film mitologiczny, czego zresztą się trochę bałam (nadal jakoś mnie ten typ ichniejszych filmów trochę przeraża:P), ale okazało się niesłusznie, bo naprawdę bardzo dobrze mi się ten film oglądało. Owszem, było i trochę specyficznej dla tego typu kina maniery gry, ale nie odbierałam całości jako jakoś bardzo sztuczną i 'teatralną' (no chyba że się odzywał Lakshmana to już było trudno znieść:/)
Rama z Lakshmaną
Shobhanowy Rama był klasycznie mało 'ludzki' (i przez to trochę nudny, choć też nie było tak źle jakby się można obawiać), Sita też niespecjalnie przykuwała uwagę, za to jakie fajne postaci na drugim planie! Zwłaszcza część z ojcem Ramy (granym przez Gummadiego) i jego żonami mi się podobała (może dlatego, że była chyba mniej ortodoksyjna - oczywiście wiem, że są różne wersje Ramajany i tak tradycyjnie to kojarzy mi się raczej inne tło wygnania Ramy...)
Zaskoczyła mnie natomiast SVRowa interpretacja Ravany (ale i w kolejnym filmie było podobnie, więc może to ja sobie jakoś nie tak go dotąd wyobrażałam? Bo raczej nie tak dojrzałego i tak naprawdę wcale nie tak znów groźnego?) I urzekł mnie pokaz możliwości ogona Hanumana^^ (ogólnie większość efektów - poza może lotem strzał - była naprawdę niezła, zwłaszcza lot Ravany z Sitą mi się podobał). Wszystko oprawione jest bardzo ładną, tradycyjna muzyką (klipów jest chyba sporo, ale nie miałam poczucia, że za dużo i żeby mi przeszkadzały w całości odbioru fabuły), ogólnie seans oceniam jako bardzo udany i chyba mogę spokojnie polecać jako Ramajanowe 'wprowadzenie' (hmm..może nie takie aż absolutne, bo jednak nie tak wszystko od podstaw aż tłumaczono...)
I tak optymistycznie nastrojona sięgnęłam zaraz następnego dnia po kolejny Bapowy film. Seeta Kalyanamopowiada już znacznie mniejszy wycinek Ramajany, bo tylko historię uczucia (hmm.. nie wiem czy tak to można określić:P) Ramy i Sity, znaczy pokazuje drogę do ich małżeństwa (i na nim się kończy). O ja biedna i nieświadoma! okazało się bowiem, że tym razem nie mam do czynienia z tradycyjną adaptacją, a bardziej z artystycznym eksperymentem Bapu. Czyli mniej rejestracji przebiegu wydarzeń, a więcej symboliki, artystycznych ujęć itp I więcej klasycznych zaśpiewów. Naprawdę było cięzko i czułam się trochę jak kiedyś na koncercie Stańki - znaczy jak bałwan:P Nie wiem, może to trzeba być nie tylko koneserem ale i Telugiem, żeby to docenić (bo opinie choćby na IMDB są entuzjastyczne), w każdym razie do mnie zdecydowanie to nie trafiło i polecać nie mogę:/
Zniechęciłam się na tyle, że wcale nie miałam ochoty oglądać jeszcze tego trzeciego wybranego filmu, na szczęście po kilku dniach uraz przeszedł mi na tyle, że postanowiłam jednak dokończyć zaplanowanego dzieła:) I jakże dobrze zrobiłam!Muthyala Muggu bowiem, który jest nazwijmy to współczesną inspiracją Uttara Kandą, to film zachwycający!Skoro Uttar Kanda znaczy będziemy mieć opowieść o podkopanym zaufaniu do małżonki i jej oddaleniu.Współczesnym Ramą jest tu pochodzący z bogatej rodziny Sridhar, którego ojciec (na jego prośbę) finansuje edukację jego biedniejszego przyjaciela, a potem także zamążpójście jego siostry (czyli posag). Zbiegiem pewnych wypadków (przyszły pan młody okaże się oszustem) z dziewczyną żeni się sam Sridhar. I w zasadzie nie byłoby problemów (urok i cnoty Lakshmi podbijają całą rodzinę), ale na wydanie za Sridhara swej córki (czyli lepsze wżenienie się w tę bogatą rodzinę) liczył szwagier (czyli Sridharowy wuj). Niezadowolony z obrotu wydarzeń prosi o pomoc kogoś, kto obiecuje za pomocą pewnej intrygi poróżnić młodych małżonków.. Wspomniałam o inspiracji, bo z jednej strony analogie do wydarzeń i postaci z Ramajany są oczywiste, ale z drugiej zwłaszcza główne postaci zostały trochę inaczej pokazane i ich zachowanie wydaje się nie tak 'posągowe', ale bardziej po 'ludzku' zrozumiałe. Kierują się one różnymi emocjami (raz bardziej godnymi pochwały, innymi razem mniej...) i to właśnie wydaje mi się bardziej naturalne i takie 'ludzkie' niż bycie jakby 'ponad nie'. I ponoć był to jakiś przełom w kinie telugu w zakresie sposobu prowadzenia narracji, konstrukcji postaci bohaterów itp. Trudno mi stwierdzić, na czym dokładnie polegała ta różnica - za mało starszych telugów jeszcze widziałam - ale nawet teraz z tego filmu bije taka świeżość, zwyczajność i naturalność. Po prostu bardzo fajnie się to ogląda. Urzekły mnie relacje między młodymi małżonkami (w tym naprawdę zmysłowa scena intymna) czy urok i łobuzerstwo dzieci Lakshmi, wzruszyła postać ojca Sridhara, chęć zrobienia mu krzywdy budziła Rao Gopal Rajowa szuja (to też było pewnym przełomem: wcześniej w kinie telugu zło miało bardziej oczywiste dla wszystkich oblicze, tu ta postać ma pozornie dobrą opinię, a knuje bardzo podstępnie), rozbawiła postać Hanumana (widziana tylko przez jedną z filmowych osób) czy 'małpie wcielenie' Allu Ramalingaiaha. W ogóle bardzo podobał mi się klimat całej tej opowieści, która ani nie pędzi (czyli można się w niej spokojnie 'zanurzyć'), ale i się nie dłuży. Całość jest pięknie sfilmowana i oprawiona nastrojową, też taką bardziej tradycyjną muzyką. Oto próbka:
Muthyala Muggu zdobył dwa Nationale: za zdjęcia i dla najlepszego filmu telugu. Ciekawe rzeczy o tym filmie można też poczytać tutaj. Ja zdecydowanie polecam:) I całościowo moją przygodę z filmową Ramajaną uważam za udaną:) I naprawdę nabieram ochoty na zobaczenie Sri Rama Rajam (zwłaszcza jak byłaby okazja na dużym ekranie).