czwartek, 22 sierpnia 2013

Megabirthday 2013: Chiru & Silk Smita - what an explosive pair!

I'm a big fan of Chiru-Vijayashanti pairing (and consider them as one of the best pair ever), but also love Silk Smita's items with Chiru - they both together form so explosive mixture, that effectively stick viewer glued to the screen (and often even make you blush^^)
So I'd like to present some examples:

How to make lazily laying Chiru dance with you?  If you are Silk Smita it seems to be no problem. Movie Goonda (which is on my this year's Megaweeek watching list):


Other variation of the similar situation. This time Smita has more modest outfit - but still is very persuasive:) song from Roshagadu:



This time dance on the club's stage. When you think it will be solo Smita's show suddenly enters Chiru- in yellow luminous tight lycra pants! Real disco dancer:D With claws^^  Goodachari nr 1

Disco dancer again. This time instead of lycra simpler white outfit (corresponding with Smita's pink one), but we have led dancefloor.  Song from Donga:


And the next stage dancer - this time afro Chiru in black (and with snake's accents), while Silk is in gold. Devantakudu:
 


This is completely crazy. Smita and Chiru (in 'dominator' outfit - perfect for sado-maso games:D) on stage. Agni Gundam movie:



More craziness - in greek-roman stylization (mean Chiru in kind of the short peplum - I love his legs!), including the kiss:D And what the others dancers do isn't chaste too...  Real challenge from Challenge:

 

And that's not all. Barechested, tied Chiru and Smita writhing at his feet. And this is just a beginning of the 'gymnastic' play:P Moving bed also used. Excellent proof for an 'innocence nad chastity of indian movies'^^ From Hero:


Now I propose a long, cold shower:P  And enjoy Megastar movies and clips - not only on his birthday:)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Smaczki z 'KSD Appalraju'

Czyli filmu RGV o kulisach bycia reżyserem.. Słusznego flopa, bo ogólnie kiepska rzecz, no ale siłą rzeczy filmowych smaczków ma sporo:)
Sama czołówka:
 
 
 
 Potem też pełno posterów i odwołań do słynnych osób i tytułów:
autokrytyka RGV^^
notabene bohater ma w komórce dzwonek z melodią tej sceny:)
 
 
 
 

 
 
 

gabinet reżysera in spe
jedna z moich ulubionych scen, czyli Ravi jako desperat
..chcący zrobić karierę dublera Raviego Teji:D

wtorek, 13 sierpnia 2013

Śpiewający aktorzy południowi - part II

No to przeglądu śpiewających aktorów ciąg dalszy. Szczerze mówiąc, po looknięciu jeszcze do sandalwoodu temat się tak rozrósł, że nie wiem, czy i w drugiej notkę się zmieszczę:P No ale zacznę od 'zaległych' jeszcze Tamili:)

Simbu

Czołowy kollywoodzki 'infant terrible' śpiewa sporo, i także i 'pod innych':) Do niektórych utworów pisze też teksty (znaczy jak Kamal czy Dhanush) Ja przewrotnie względem ogólnego wizerunku wybrałam Simbu w balladzie:
I coś koncertowego:

Vijay

Śpiewanie Vijaya jest chyba mniej znane, a ma tego na koncie wcale nie tak mało. Oto np Surya 'śpiewający' Vijayem:D
A tu już sam Vijay 'za siebie' i to live:) 

 Nithya Menen

Jedna z moich młodych ulubienic. Wcale nie chciała zostać aktorką, ale jak już się do tego zabrała to w pełni profesjonalnie: ta Keralka zdubbingowała się i jeszcze sama zaśpiewała już w swym pierwszym filmie telugu:)
A tu Nithya live:

Vineeth Sreenivasan

Syn Sreenivasana zaczynał w ogóle od muzyki i śpiewania (i ma nawet swój band). Potem został aktorem i reżyserem:) Wszystko z sukcesami. Próbka głosu 'pod ojca' z Udhyananu Tharam:

I Vineeth live (kto poznaje piosenkę?:D)

 Mohanlal

Gigant kina mallu ma na koncie masę filmów, ale i  całkiem sporo piosenek:) Oto przykład:

 A tu Jayaram i Mohanlal live (w medleyu starych przebojów hindi):
Normalnie się wzruszyłam:)

Kalabhavan Mani

To pewne zaskoczenie także dla mnie, bo o śpiewaniu Maniego nie miałam pojęcia. A niezłe jest! Próbka:

Puneet Rajkumar 

Syn legendy kina kannada, dr Rajakumara (który sam zresztą, poza graniem, sporo śpiewał i jest jedynym aktorem, który ma na koncie Nationala dla playback singera:D), śpiewa sporo i to już od dziecka:) Najpierw do filmów ojca, teraz śpiewa coś w prawie każdym swoim filmie, a okazjonalnie i 'pod innych' (czy to brata, czy i innych - jak Ganesha). Oto więc Shivraj śpiewający Puneethem:
I Puneeth live:
  

Shivaraj Kumar

Z tego, że czasem śpiewa za niego brat, nie wynika, ze Shivraj sam nie potrafi:D (to chyba geny^^)  Oto przykład:


Upendra

Kolejny multitalent: gra, reżyseruje, produkuje, pisze teksty i śpiewa:)  Próbka jego możliwości:

Yogesh

Głos tego młodego aktora kannada przypomina trochę Dhanushowy:D (notabene ma na koncie i utwór nazywany 'sandalwoodzkim Kolaveri Di'). Posłuchajcie zresztą sami:



Sudeep 

I Sudeep też okazuje się śpiewa. Mały przykład:
Uwzględniłam tu tylko aktorów, którzy śpiewają nie tylko okazjonalnie (czyli zrobili to częściej niż raz w życiu:P) i ich śpiewanie naprawdę mogę nazwać śpiewaniem (gdybym chciała wliczyć te kilkuwersowe skandowania i mruczanki, których ostatnio pełno, zwłaszcza u Telugów, byłoby tego jeszcze na parę notek;D). I czym mi tu teraz taka Priyanka może zaimponować?^^

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Śpiewający aktorzy południowi

O takiej notce myślałam już dawno, ostatnio dodatkowo zmobilizowały mnie buńczuczne wypowiedzi 'robiącej światową karierę muzyczną' Priyanki, jak to 'kariera karierą', ale pracy playback singerom odbierać nie zamierza, bo 'śpiewanie przez aktorów w filmach zwykle wychodzi marnie'. Cóż, moim zdaniem jak najbardziej się myli i zaraz podam na to przykłady. Oczywiście, że nie wszyscy próbujący śpiewać aktorzy mają szczególny talent w tym względzie (samaż Priyanka jest tego dowodem:P), ale są tacy, którzy absolutnie nie mieliby się czego wstydzić przy zawodowych playback singerach (zresztą wielu z nich śpiewa w filmach nie tylko 'pod siebie' ale i  'pod' innych aktorów (i potem możemy posłuchać Karthiego śpiewającego Dhanushem, Aryę Vikramem, a Suryę Vijayem np).

Kamal Haasan

Kamal to geniusz (nawet jeśli po ostatnich filmach można w to zwątpić:P), nic dziwnego więc, że poza graniem, reżyserowaniem, pisaniem scenariuszy, produkcją, tańcem klasycznym itp, także śpiewa i to naprawdę dobrze. Jedną z najbardziej znanych u nas jego piosenek jest oczywiście tytułowy utwór z Anbe Sivam, ale ja wybrałam inny- do którego Kamal także napisał słowa:
 A tu Kamal live:


I od razu rodzinnie: Shruti Haasan

Córka Kamala aktorką jest nieszczególną, ale komponowanie i śpiewanie wychodzi jej lepiej:D Oto jedna z pierwszych zaśpiewanych przez nią piosenek - duet z ojcem z filmu Hey Ram:)
I w ramach występów live: jej duet z Dhanushem z filmu 3:



No więc, skoro już przy nim i tak jesteśmy:     

Dhanush

Jeśli ktoś myśli, że jego szczyt możliwości to Kolaveri Di to się myli:P Pozostanę przy występach live i przedstawię bardzo fajną piosenkę z bardzo kiepskiego filmu (nie jego: Dhanush śpiewa i za innych aktorów - zwykle w filmach brata). Oprócz Dhanusha śpiewa jego żona, Aishwarya (reżyserka 3) oraz Andrea Jeremiah - o której więcej za chwilę:)

 

Andrea Jeremiah

Kojarzycie Kannum Kannuum Nokia z Anniyana, We have a Romeo z Bommarillu czy  Zara Zara z Rakhi? Wszystkie te piosenki (i duużo więcej) śpiewała właśnie Andrea, tamilska aktorka, która dopiero ostatnio, po sukcesie Vishawaroopam i Annayum Rasoolum zaczyna być bardziej 'widoczna', a nie tylko 'słyszana' (poza piosenkami to jej głosem mówiła Kamalinee w VV czy Tapsee w Aadukalam). A to Andrea śpiewająca 'za siebie' (za to nie w swym ojczystym języku:P być może południowe aktorki znaczy nie mówią tak często w filmach własnym głosem, ale te, które mówią często także śpiewają same^^)
I skojarzeniem innej dużo i profesjonalnie śpiewającej aktorki:   

Mamta Mohandas

Jedną piosenkę z Rakhi śpiewała Andrea, drugą (tytułową) właśnie Mamta. Żadna z nich w tym filmie nie grała (takie rzeczy to tylko na południu:P) 'Pod siebie' śpiewała np w Yamadondze (zresztą w duecie z Juniorem:
Albo, w ojczystym języku (Mamta jest Keralką) - i duecie z Prithvim: np. w Anwarze:

 No więc: Prithviraj

Fanki by mnie utłukły, gdybym nie dała śpiewaczego debiutu Prithviego, czyli Kaane Kaane:
 I z cyklu live:



Indrajith Sukumaran:

Brat nie gorszy:P Zadebiutował tą piosenką:

Potem było jeszcze parę innych, ale mnie urzekł ten występ live na celebryckiej imprezie krykietowej (wcześniej śpiewa tu też i Mamta):
I jak tu potem nie kibicować Keralczykom?^^ No ale wróćmy jeszcze do Tamili:)

Vikram

Że Vikram śpiewa i to nieźle to też chyba powszechnie znana sprawa:) Zaśpiewał np wszystkie piosenki z Kandaswaamiego. A z 'nieswoich' rzeczy  np utwór z Madrasapattinam: 
Z występów na żywo znalazłam natomiast takie coś:D

Siddarth

Śpiewający Sid to sprawa dość znana - nie tylko chyba jego fankom:) Oto więc medley jego piosenek live:

I hmm.. materiał się chyba rozrósł na tyle, że reszta (Simbu, Vijay, Mohanlal, Nitya itp) będzie musiała poczekać na drugą notkę:P

sobota, 27 lipca 2013

Świeża 'paczka' filmów z Kerali: 'Celluloid', 'Manjadikuru', 'Natholi Oru Cheriya Meenalla', 'Red Wine', 'Da Thadiya'

Chyba najczęściej sięgam ostatnio po nowości z Kerali (znaczy najwięcej potencjalnie ciekawych, a dostępnych potem z napisami, rzeczy tam znajduję), oto więc kolejna porcja:)

Celluloid
O filmie (a w zasadzie stojącej za nim historii)  pisałam już na etapie oczekiwania na niego. Czy ta opowieść o 'ojcu kina mallu'  sprostała moim oczekiwaniom? Hmm.. nie do końca, ale fakt, że oczekiwania były bardzo wygórowane, a historia chyba trudniejsza do opowiedzenia niż choćby biografia Phalkie'go, który, aczkolwiek nie bez trudności, osiągnął jednak można powiedzieć sukces, więc można było do tego podejść lekko i z humorem. Tymczasem, jak wiadomo, JC Daniel nie miał co liczyć na jakieś uznanie współczesnych (o 'poklepywaniu po ramieniu' przez Anglików nawet nie mówiąc) i zmarł w biedzie i zapomnieniu. Próba mariażu lekkości i entuzjazmu 'fazy tworzenia' w pierwszej części filmu z 'cięższą' w emocje drugą nie do końca Kamalowi wyszła. Doceniając szlachetne intencje twórców (ta historia dawno zasługiwała na opowiedzenie) widz (przynajmniej ja:P) ma jednak poczucie, że czegoś mu tu brakuje. I chyba jednak bardziej od historii Daniela ujęły mnie tu losy Rosy - owej pierwszej aktorki, która dzięki filmowi na chwilę trafiła do innego (normalnie niedostępnego dla niej) świata, po to tylko, by chwilę później tym brutalniej zostać 'ściągniętą na ziemię'. Tak czy siak dla tych, których interesuje także historia czy kulisy kina pozycja raczej obowiązkowa:)

Manjadikuru
Film, na który trzeba się było trochę oczekać, bo powstał już jakieś pięć lat temu, ale jeździł sobie tylko (z sukcesami) po festiwalach, a dopiero niedawno trafił - w końcu - do kin, a potem na dvd (znaczy może są jeszcze szanse i dla Electry np). W międzyczasie reżyserka nakręciła choćby jeden z segmentów w Kerala Cafe czy napisała dialogi do Ustad Hotel. Manjadikuru to, osadzona w latach 70-tych, nostalgiczna i klimatyczna podróż  sentymentalna do czasów, gdy to dorosły już dziś bohater, jako bodajże 10-latek przyjechał z rodzicami do domu dziadków, na rodzinny pogrzeb (i podział majątku). Te kilkanaście dni na wsi wiele go nauczyło: od pływania i łowienia ryb poczynając, na lekcjach życia kończąc. Jeśli chcecie zanurzyć się w takie klimaty (a może i odświeżyć pewne wspomnienia czy emocje z własnego dzieciństwa) to polecam tę niespieszną opowieść. Niekoniecznie zaś z powodu chęci zobaczenia Prithviego, bo jego to głównie tylko słychać (jest narratorem), a widać tylko przez chwilę na koniec:)

Natholi Oru Cheriya Meenalla
Tytuł  (Anchoi nie jest małą rybą) jest równie szurnięty jak sam film, w którym to rzeczywistość przeplata się z pisarską fantazją bohatera tworząc prawdziwie wybuchowy koktajl.  Ja tam lubię różne 'zakręcone' rzeczy, więc mi się podobało, ale pewnie nie do każdego to trafi:) Fahaad ma tu dwa wcielenia i naprawdę trudno mi orzec, czy jest lepszy  jako nerwowo chichocząca przy pisaniu pierdoła czy jako tańczący w halce do ganganam style super pewny siebie maczo^^ No a dodatkowo te smaczki: poczynając od wstępu będącego hmm... specyficzną mahabharatową wariacją, poprzez pomysł, iż bohater urodził się prawie w trakcie tego filmu (i jego alter ego będzie potem używać imienia i kwestii Mohanlalowego antybohatera) na smakowitych (jeśli się włoży trochę wysiłku w ich rozszyfrowanie) cameach kończąc. Zatem jeśli ktoś zechce się też pobawić kinem, to dobry wybór, jeśli  po prostu obejrzeć 'normalny' film może być rozczarowany:)

Red Wine
Dość sztampowy kryminał, w którym to Mohanlal jako oficer policji wyjaśnia sprawę śmierci Fahaada - nieźle zapowiadającego się scenicznego aktora, ale i aktywnego lewicującego działacza. Co ma  z tym wspólnego Asifowy bohater nie zdradzę, niemniej akurat jego rolę uważam za 'najsłabsze ogniwo' (i zastanawiałam się, czy - pomimo rutynowej w sumie fabuły - film by jednak nie zyskał, gdyby obu młodych aktorów obsadzić odwrotnie...) Ogląda się bez bólu, ale i bez wielkiego napięcia. Zastanawiam się też (bezskutecznie), o co miało chodzić z tym tytułowym 'czerwonym winem' (poza tym, że przez chwilę leje się w filmie - podkreślane śpiewaniem piosenki Marley'a zresztą:P)

Da Thadiya 
Ashique Abu (ten od Salt&Pepper czy 22 Female Kottayam) w całkiem innych klimatach - choć znów z niebanalnym bohaterem, bo tytułowym 'grubasem':) Przesłanie (iż nie rozmiar jest ważny, ale to co w środku) doceniam (zwłaszcza widząc jakie - 'modelowe':P - wzorce są lansowane w większości indyjskich filmów), niemniej sam film, pomijając parę smaczków (postać zafascynowanej Rajinim Knight Rider!), oceniam jako średni: ogląda się nieźle, ale bez wielkiego 'przejęcia' i raczej nie zostanie mi na dłużej w pamięci.

niedziela, 21 lipca 2013

Po raz pierwszy w kinie indyjskim..;)

Kiedyś zrobiłam taką notkę o samym kinie telugu, tym razem, w ramach dalszego świętowania 100-lecia kina indyjskiego (i pod wpływem Celluloidu, czyli obrazu o twórcy pierwszego filmu mallu), postanowiłam ująć sprawę szerzej, czyli przybliżyć, kiedy to różne rzeczy pojawiły się po raz pierwszy w kinie indyjskim:) (i to określenie rozumiem jak pan bóg przykazał, a nie jak dziennikarze z północy, że kino hindi z ewent. lekką domieszką bengalskiego:P)

Pierwszy film indyjski: Raja Harishchandra (reż. Dada Saheb Phalke, premiera 3 maja 1913r.) [o rok wcześniejszy Pundalik  w reż. N.G. Chitre i R.G. Torney'a  jako w połowie produkcja brytyjska raczej nie jest uznawany]
.
Pierwszy fabularny film południowy: Keechaka Vadhan (tamilski, 1917r.)
Pierwszy film dźwiękowy (i jednocześnie pierwszy z piosenkami): Alam Ara (1931r) [w tym samym roku powstały także  pierwsze dźwiękowe filmy: tamilski, telugu i bengalski. Maracki, gudźaracki i pendżabski - rok później. Pierwsze dźwiękowe mallu w 1938r]
Pierwszy kolorowy film: Kisan Kanya (1937r., reż. Ardashir Irani) [Sairandhri z 1933r. też był w kolorze, ale obróbka miała miejsce w Niemczech]

Pierwsza kobieta na ekranie: Durgabai Kamat i jej córka Kamlabai Ghokhle (obie panie zagrały w drugim filmie Phalke'go Mohini Bhasmasur. Jak wiadomo w pierwszym rolę kobiecą grał facet - tak jak to było tradycyjnie w teatrze).
Pierwsza podwójna rola: Lanka Dahan (Anna Salunke, tenże facet, który zagrał kobietę w Raja Harischandra, zagrał tu równocześnie rolę Rama i Sity)
Pierwszy (i jedyny) aktor, który otrzymał nagrodę za najlepszą role kobiecą: Nirmal Pandey (Daayra, 1996r)

Pierwsza kobieta-producent i reżyser: Fatma Begum - Bulbul-e-Parastan z 1926r.
Pierwsza kobieta-kompozytor filmowy: Jaddan Bai (notabene mama Nargis): Talashe Haq z 1935r.
Pierwsza (i jedyna dotąd) kobieta, która równocześnie napisała, wyprodukowała i wyreżyserowała film, zagrała w nim i sama zaśpiewała: Bhanumati - Chandirani z 1953r.
Pierwszy film z samymi kobietami w obsadzie: Bindhaast (1999r, marathi)

Pierwszy film bez piosenek: Naujawan (reż. JBH Wadia, 1937r.). 
Pierwszy film z playback singerem: Dhoop Chhaoon (1935r. Jak wiadomo na samym początku z definicji aktorzy sami śpiewali 'za siebie')
Film z rekordową liczbą piosenek: Indra Sabha (1932r. W tym 4-godzinnym filmie piosenek było ponoć aż 71:D)

Pierwsza anglojęzyczna piosenka filmowa: Now The Moon Her Light Has Shed (Karma, 1933r - śpiewa oczywiście sama Devika Rani - której głos przypomina mi bardzo Marlenę Dietrich:D)

Pierwszy pocałunek na ekranie: Marthanda Varma (mallu, 1933r. Słynny pocałunek Deviki z Karmy miał miejsce ciut później^^)
Pierwszy film wykorzystujący technikę flashbacku: Roop Lekha (1934r)

Pierwsze ekranowe dream sequence: Ghar Aaya Mera Pardesi (Rajowa Awaara oczywiście)

Pierwszy film animowany: Lafanga Langoor (1931r.)
Pierwszy film w technikolorze: Jhansi Ki Rani (1953r.)
Pierwszy film w technice cinemascope (szerokokątnej): Kagaaz Ke Phool (1959r)
Pierwszy film w technice 70 mmSholay (1975r)  [Around the World z 1967r. nie miał 'w pakiecie' dźwięku stereo]
Pierwszy film w 3D: My Dear Kuttichthan (mallu, 1984r.)
Pierwszy film z dźwiękiem dolby1942- A Love Story (1994r.)
Pierwszy film w rozdzielczości 4K: Sivaji: The Boss (tamilski, 2007r.)

Pierwszy film, który przeszedł cenzurę: Orphans Of The Storm (1920r)

Pierwszy 'zbanowany' film: Bhakta Vidur (1921r - ponoć bohater zbytnio przypomniał Gandhiego:P)
Pierwszy film z certyfikatem A (czyli tylko dla dorosłych): Hanste Aansoo z Madhubalą i Motilalem (1950r.) [owa certyfikacja filmów została wprowadzona rok wcześniej, pierwszym filmem ze statusem 'tylko dla dorosłych' ale jeszcze bez tego A było Social Evil z 1929 r.]
Pierwszy film grany w jednym kinie przez ponad rok: Sant Tukaram (marathi, 1936r.) 
Pierwszy film indyjski, który zdobył nagrodę na zagranicznym festiwalu: Seeta (1934r. - film był wyświetlany w Wenecji  i zdobył tam 'dyplom specjalny')

Źródła:

http://www.culturopedia.com/first_in_india_misc.html
http://movies.ndtv.com/bollywood/indian-cinema-100-40-firsts-in-indian-cinema-362362 

http://usefullforall.blogspot.com/2007/11/first-in-indian-movie-cinema.html
http://questionforall.blogspot.com/2009/03/indian-film-quizindian-cinema-quiz.html

piątek, 19 lipca 2013

Klasyczne 'feel good' movies: 'Chitchor' (1976), 'Kissi Se Na Kehna' (1983), 'Khubsoorat' (1980)

Bo takich filmów - lekkich, wywołujących uśmiech na twarzy (nie mylić z 'ha-ha' śmiechem) i wprawiających w dobry nastrój, a przy tym niegłupich  -  nigdy za dużo:) A ostatnio w kinie indyjskim jakby coraz mniej (skoro rutynowym tekstem przy recenzjach tzw. kina rozrywkowego staje się 'leave your brains and have fun ':P a czemu niby rozrywka już nie może być i z rozumem?)

Chitchor
to romantyczna komedia pomyłek:) I adaptacja powieści bengalskiej (zresztą jej reżyser - znany mi głównie z przeuroczego Dillagi Basu Chatterjee też jest Bengalczykiem - choć z Radżastanu). Geeta, córka wiejskiego nauczyciela, jest już w takim wieku, że rodzina zaczyna myśleć o jej zamążpójściu. Mieszkająca w mieście starsza siostra Geety informuje rodziców, iż na wieś ma przyjechać młody inżynier, który byłby świetną partią dla dziewczyny.  I trzeba go dobrze przyjąć:) Umówionego dnia ojciec Geety z radością wita więc Vinoda na dworcu. Sympatyczny, skromny (choć wszak po zagranicznych studiach) chłopak przypada wszystkim do gustu - nawet Geecie (która początkowo była bardzo niechętna zabiegom rodziców). Tylko, że wkrótce okaże się, iż to nie Vinod miał być tym anonsowanym gościem, a ów dopiero przyjedzie... I co teraz? Ta prosta, niby zwyczajna, a ciepła i przeurocza - i przy tym subtelna - opowieść ujęła mnie za serce. A już szczególnie fakt, iż grana przez młodziutką Zarinę Wahab bohaterka, choć niby 'tylko' naiwna wiejska dziewczyna, potrafiła w decydującym momencie wykazać się prawdziwym charakterem. I chyba wolę taką scenę 'pociągową' niż tę z DDLJ:P Na koniec pomyślałam, że dzisiaj - w dobie takiego przepływu informacji -  już pewnie nie dałoby się nakręcić wiarygodnie takiej historii (remaku sprzed dekady, sądząc po forumowych opiniach, lepiej nie 'ruszać':P)

Dwa kolejne filmy to dzieła innego znanego klasycznego reżysera, bardzo cenionego przeze mnie  Hrishikesha Mukherjee. Po Kissi se na Kehna sięgnęłam jednak przede wszsytkim dla głównej pary aktorów: Deepti Naval i Farooqa Sheikha, którzy to podbili mnie w Chashme Buddoor. Tu problemem nie jest zdobycie dziewczyny, ale przekonanie do tego małżeństwa ojca Ramesha. Ten bowiem, zniechęcony paradą meganowoczesnych dziewczyn, które 'ogląda' w ramach poszukiwań 'odpowiedniej' synowej, postanawia, iż najlepsza będzie tradycyjnie myśląca dziewczyna bez dyplomu i angielskiego, za to znająca dobrze Mahabharatę. I jak tu teraz przedstawić ojcu ukochaną Ramolę - młodą panią doktor?^^ Zrobić z niej dziewczynę, o jakiej marzy ojciec. A konsekwencje? Tak, wiem, że niektórzy mają obiekcje wobec filmów, gdzie się kogoś oszukuje, udając kogoś innego, ale tu uważam  raz: jest to naprawdę sensownie uzasadnione, a dwa: rodzi i obiekcje natury moralnej u udających (znaczy to też jest 'wygrane' w filmie). A przy tym wszystkim - że film daje momentami i do myślenia (jedna z wypowiedzi ojca: nie jestem ogólnie przeciwko angielskiemu. Sam mam z niego dyplom. Ale nie podoba mi się, że zainteresowanie tym językiem prowadzi zwykle do fascynacji i tamtejszą kulturą, a lekceważenia własnej- czyż nie ma w tym wiele prawdy? I nie tylko o Indie chodzi...) - jest to naprawdę lekkie i zabawne. Ja polecam:)

Ostatnim filmem 'z paczki' był Khubsoorat. Od razu przyznam, iż ta historia pełnej energii i radości życia dziewczyny, której podejście zmienia cały, surowy i smutny (pełen zakazów i sztywnych norm) dotąd dom, w który 'weszła' po ślubie jej starsza siostra, stosunkowo najmniej mi przypadła do gustu. Nie  żeby mi się to jakoś bardzo źle oglądało, po prostu tak 'jednym okiem', znaczy specjalnie mnie nie 'urzekła ta historia'. Zresztą parę innych 'z tego gatunku' (bo to ogólnie dość popularny motyw filmowy) też;) Największe wrażenie zrobiła na mnie grająca główną rolę Rekha, którą kojarzę raczej z zupełnie innym wizerunkiem (kobiety nowoczesnej i stylowej, czy wręcz nawet wampa - zwykle zresztą zbyt wymalowanego:P), a która świetnie wcieliła się tu w rolę takiej 'dziewczyny z sąsiedztwa' (z warkoczykami!:D) I jakoś wątpię, żeby podobnie dobrze poradziła sobie z tą rolą Sonam (która ma zagrać w planowanym właśnie remaku filmu). Dlatego warto sięgać po stare filmy:)