poniedziałek, 13 lutego 2012

Alfabet zakochanego w Meksyku: Jean-Claude Carriere

Są trzy Meksyki. Jest ten sprzed konkwisty, wspaniały i brutalny, którego symbolem jest mityczny stwór, Quetzalcoatl, pierzasty wąż. Jest Meksyk hiszpański i katolicki, który przetrwał trzy stulecia. Ten przyjął za swój symbol Najświętszą Panienkę z Guadalupe, litosierną, wszędzie widoczną oficjalną patronkę kraju. I jest Meksyk nowoczesny, który wyłonił się najpierw z wojen o niepodległość, a później ze słynnej rewolucji. Jego symbolem jest Zapata, chłopski bohater, człowiek sprawiedliwy, którego rozstrzelano. To trzy powody, by kochać Meksyk. Zrodzony z jedynego w dziejach spotkania dwóch kontynentów, jest łagodny i gwałtowny, uśmiechnięty i zamaskowany, antyczny i awangardowy. Jest krainą sprzeczności, światem zmąconym, zmieszanym, z którego zrodzi się może nowy wiek.
W Meksyku wesołość jest melancholijna a uśmiech groźny. Meksyk jest antyczny i awangardowy, oczywisty i skryty, folklorystyczny i niemy, wierzy bardziej w świętych niż w Boga. Bogactwo jest tu równie widoczne jak ubóstwo. Jest to miejsce przyjemne do życia, a zarazem nawiedzane przez zbrodnię, która jest tu tak zwyczajna, że aż niewytłumaczalna. Etykietki spadają nań ulewą. Spróbujmy, podczas tej długiej włóczęgi, prześlizgnąć się między kroplami. [z wstępu autora]

..czyli kolejna (po Alfabecie zakochanego w Indiach) 'alfabetyczna' gawęda Carriere'a, którego do Meksyku 'ściągnęła' głównie współpraca z mieszkającym tam przez lata Louisem Bunuelem. Ale Carriere pisze nie tylko o kontaktach z wielkimi ludźmi filmu (choć także - i są to naprawdę smakowite relacje, notabene z książki można się także dowiedzieć, iż był czas, gdy Meksyk był jednym z największych światowych potentatów filmowych!), ale - podobnie jak przy Indiach - dzieli się ogólnie swą fascynacją kolejnym niezwykłym, jakże bogatym kulturowo i  historycznie (bo tym razem jest też więcej o historii - od konkwistadorskich podbojów, aż po rewolucyjne przewroty) krajem.  Krajem - jak wskazuje już cytowana wyżej przedmowa - wielkich kontrastów i sprzeczności, krajem trudnym do 'ogarnięcia' i może i przez to tak fascynującego (swoją drogą to dość podobnie jak przy Indiach, prawda?:D Zresztą podobieństw jest więcej - trudno choćby, żeby człowiekowi choć trochę obznajomionemu z indyjskim południem nie zabrzmiał znajomo kult maczo, którego ważnym wyróżnikiem jest obowiązkowe posiadanie wąsów^^). Napisana ze swadą książka to bardzo wciągająca lektura i - też podobnie jak przy Indyjskim alfabecie - ilość przekazanej wiedzy okazuje się trudna (czy wręcz niemożliwa) do pełnego ogarnięcia już po pierwszym przeczytaniu:P To może więc być dla czytelnika pierwszą 'groźbą' - że trzeba będzie do tej książki wracać^^ Drugą natomiast stanowić może fakt, że koniecznie zachce mu się pojechać do Meksyku:D (tak jak wcześniej do Indii).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz