Postanowiłam sobie znów sięgnąć do mojego 'artystycznego' rudrowego pakietu - tym razem obejrzałam dwa filmy jednego reżysera. Ciekawostka polega na tym, iż choć K.S.Sethumadhavan jest Keralczykiem (fakt, że wychowanym w TN i jako dziecko mówiącym lepiej nawet w telugu niż w mallu:D) i kręcił głównie filmy mallu, te dwa tytuły pochodzą z innych południowych kinematografii. Kolejna to fakt, iż oba zdobyte przez tego cenionego reżysera Nationale otrzymał on właśnie za te, 'gościnne' jak je nazwałam w tytule, filmy (oba są zresztą adaptacjami napisanych w danym języku powieści). Dla mnie dodatkowo trochę zabawny jest fakt, iż - choć nie jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sethumadhavana - nie widziałam dotąd żadnego jego filmu mallu:D (bo wcześniej bolly remake jednego z jego największych sukcesów kasowych, opowieści o nastoletniej miłości i nieślubnej ciąży, czyli Julie. Swoją drogą oryginalne Chattakari to wygląda rzecz tak popularna, że niedawno i Keralczycy zrobili jej uwspółcześniony remake - pod tym samym tytułem). Niestety 'dorwanie' starszych filmów mallu łatwe nie jest:/ No ale do rzeczy, znaczy moich opinii o obejrzanych filmach:)
Stree /Stri (telugu, 1997)
Jest taka dość znana książka-poradnik psychologiczny: "Kobiety, które kochają za bardzo". Tytułowa kobieta z tego filmu to właśnie ktoś taki. Prosta, niepiśmienna i niby potrafi zrobić awanturę 'swemu mężczyźnie', wygarnąć mu cokolwiek w złości (ale innym już nie bardzo to wolno:P), ale i tak trwa przy nim - mimo wszystko. Bo wierzy, że to właśnie 'jej mężczyzna' (choć jak się potem okaże nie są nawet formalnie małżeństwem) i zawsze do niej wróci. A on? On bez skrupułów wykorzystuje jej uczucie. Nie stara się o żadną konkretniejszą pracę (w tle mamy zarysowaną ciekawą pozycję tradycyjnego teatru - bo facet ma pewien talent aktorski, znaczy dobry głos, posturę itp - w związku ze zmieniającymi się czasami: wejściem kina czy upadkiem pozycji zamindarów, którzy byli tradycyjnie mecenasami sztuki. O tym wszystkim czytałam akurat niedawno u Renika), przetrzyma jej chwile gniewu, potem poprzymila się, wyciągnie od niej (albo ukradnie) ostatnie pieniądze i jeszcze wyda je na inną kobietę...Aż by się prosiło dać mu stosowną nauczkę. Ale ona tego nie potrafi... Stree to dość w sumie prosta, nastrojowa (piękne zdjęcia!) i smutna opowieść o, jak to dziś określamy, 'toksycznym' uczuciu. A w głównej roli można zobaczyć znaną ostatnio przede wszystkim z ról matek (np Ala Modalaindi, 3), a ciut wcześniej z dubbingu (choćby Ash w tamilach) Rohini.
Obraz zdobył Nationala dla najlepszego filmu telugu 1997 roku. Trailer:
Obraz zdobył Nationala dla najlepszego filmu telugu 1997 roku. Trailer:
Marupakkam (tamilski, 1990)
Na wieść o chorobie ojca trzydziestokilkuletni Ambi przyjeżdża z miasta do rodzinnego domu. Zastana przez niego sytuacja jest dla niego szokiem, bowiem Vembu Iyer zdaje się go wcale nie rozpoznawać, a co więcej 'zapadł się' w milczenie. Relacje między panami zepsuły się jakiś czas temu, gdy to Ambi, wbrew woli ortodoksyjnych rodziców, poślubił chrześcijankę. Czemu więc teraz, gdy małżeństwo Ambiego się rozpadło, ojciec tak reaguje? Wyłaniająca się z wewnętrznych retrospekcji Vembu prawda okazuje się zdecydowanie bardziej skomplikowana... Bo to i w ogóle bardziej skomplikowany film niż Stree - bardzo wielopłaszczyznowy i kreślący wiele relacji i niuansów, odsłaniających się nam dopiero w miarę kolejnych, trochę rwanych, wspomnień bohatera. To obraz wymagający (czy prowokujący do) solidnej, psychologicznej analizy, bo pola do takowej jest tu mnóstwo. Marupakkam to też film fantastycznie zagrany (ha, w końcu wiem, po kim Surya i Karthi odziedziczyli talent - trzeba by sięgnąć i po jakiejś starsze filmy Sivakumara, bo aktorem jest świetnym!), a rozegrane prawie bez słów zakończenie robi niesamowite wrażenie. I nie dziwi przyznanie Marupakkam aż trzech Nationali (w tym tego głównego: dla najlepszego filmu roku - po raz pierwszy w historii tej nagrody przyznano ją filmowi tamilskiemu). Absolutnie warto zobaczyć. Film (z napisami) dostępny jest na YT:
Oba filmy zostały też ostatnio (po odnowieniu) wydane na DVD - w kolekcji NFDC (o której to będzie więcej w kolejnej notce:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz