sobota, 16 marca 2013

'Ozhimuri' (2012) - dokument separacji


Jak ja się cieszę, że ten film jednak wyszedł na dvd z napisami! (bo początkowo ze sklepowych opisów i innych źródeł wyglądało, że ich nie ma). Dzięki temu miałam szansę w pełni go docenić, a śmiem twierdzić, iż to zdecydowanie najlepszy ubiegłoroczny  film mallu (i strasznie mu teraz kibicuję na Nationalach). 
Odruchowo chce się napisać, że to bardzo 'keralska' w klimacie psychodrama, ale autorem scenariusza jest przecież tamilski pisarz (ten sam, którzy napisał wcześniej Angadi Theru). Chociaż... wszak psychodramy Shyamaprasada też zwykle mają pozakeralskie literackie źródła. W każdym razie ta 'międzystanowa' współpraca jest ważna także dlatego, iż akcja filmu toczy się na tamilsko-keralskim pograniczu: w regionie, który tradycyjnie związany był raczej z Keralą, ale w wyniku reformy terytorialnej został przyłączony do TN. I to umiejscowienie ma swoje znaczenie w filmie (choć pewnie ja i tak nie do końca umiem to wszystko wychwycić..). W każdym razie jest to rejon z matriarchalnymi tradycjami własności. Z tym też wiąże się i tytuł filmu: ozhimuri to bowiem, w lokalnym dialekcie, właśnie ów dokument separacji (także majątkowej). Wręczany tradycyjnie mężowi przez kobietę, na palmowym liściu. Bohaterka filmu, 55-letnia Meenakshi, składa jednak pozew rozwodowy przeciwko swemu 71-letniemu mężowi w tradycyjnym sądzie. Narażając się w ten sposób na 'pręgierz opinii publicznej'. Bo nawet reprezentująca jej męża młoda prawniczka nie może zrozumieć: dlaczego? Skąd po tylu latach małżeństwa, 'na starość' taka decyzja. Co jej to teraz da? Odpowiedź nie będzie łatwa, tak jak niełatwa będzie 'dekonstrukcja' małżeńskiego (a może raczej rodzinnego, bo ważny jest też, grany przez Asifa Aliego, syn) życia Meenakshi i Thanupillaia. Tylko na początku wydawać się będzie, że to prosty (rzec by można 'klasyczny') przypadek przemocy w rodzinie, a z każdym wniknięciem głębiej odsłaniać się będą nowe warstwy. Bo przecież ludzie rzadko są 'czarno-biali', a o tym jacy są decyduje tyle różnych czynników. I tyle różnych uczuć może w nich ze sobą sąsiadować, czy wręcz się ze sobą przeplatać.

Podobnie jak przy poprzednim filmie Madhupala (czyli Thalappavu) - notabene przez lata drugoplanowego aktora - ten film to przede wszystkim aktorski popis Lala (chyba panom się naprawdę dobrze współpracuje:)) Teraz już rozumiem frustrację Lala po ogłoszeniu stanowych nagród (zostaje liczyć, że może na szczeblu krajowym zostanie to jakoś 'nadrobione'). Jednak nie tylko jego rola zostaje w pamięci, mamy tu bowiem także świetne role silnych kobiet. Silnych 'po prostu' (Shweta Menon po raz kolejny udowadnia, że jest 'babą z jajami'^^ Choć - mimo posiwienia - na matkę Lala to jednak nie wygląda:P), czy 'mimo wszystko' (zastanawiałam się, skąd znam Malavikę - a wszak z tamilskiego Autographu Cherana). Na tym tle trochę 'ginie' to młodsze ('asifowo-bhavanowe') pokolenie. Ozhimuri to film, którego nie ogląda się 'łatwo i przyjemnie', ale któremu warto poświęcić swoją uwagę, a myślę że w zamian przyniesie sporo satysfakcji.
'nie, nie będziemy bić, jak  jednak nie obejrzycie^^'  (ale serio warto to zrobić!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz