*No to, idąc za ciosem, po przybliżeniu sylwetki reżyserki, 'przedruk' forumowej opinii o jej filmie.*
- Przecież twoja i moja ciemność się różnią.
- Ale czy nie możemy rozświetlić tych ciemności tym samym światłem?
Tym dialogiem można by najkrócej opisać, o czym jest ten film.
Anirudh jest niewidomy. Kavita to
przypadkowo poznana przez niego wdowa, która wkrótce zaczyna pracę w
prowadzonej przez Anirudha placówce edukacyjnej dla dzieci niewidomych..
Oboje zaczynają spędzać ze sobą czas, dobrze się dogadują, a wkrótce
rodzi się między nimi i głębsza więź... Ale czy dadzą sobie i temu
szansę?
Piękne kino.
Mądre. Jakże ludzkie i prawdziwe. To spokojny, kameralny, wyciszony
film. Ale aż gęsto w nim od emocji. Takich prawdziwych, choć pokazanych
też bardzo delikatnie, a jednak sugestywnie. Bo oboje bohaterowie mają
swoje doświadczenia życiowe, przejścia, które rodzą w nich różne lęki,
obawy... A związek to zawsze jednak i jakieś ryzyko. I oczywiście
wychodzi, że to kobiety okazują się silniejsze od mężczyzn (też samo
życie).

Ale mamy też pokazane codzienne zajęcia z niewidomymi chłopcami z placówki Anirudha - zwykłe dzieci, które bawią się, śpiewają, czasem też dokazują, ale i uczą się różnych przydatnych rzeczy, wykonywania jakichś prac czy alfabetu Braille'a (występujące w filmie dzieci faktycznie były niewidome). Bo ten film to samo życie, zwykłe a jednak niezwykłe.
Aktorstwo Shabany i Nasserudina też jest bardzo naturalne i oszczędne. Oni po prostu są tymi postaciami. Tak samo funkcjonują w tym filmie piosenki - niby są, a wcale się ich jakoś specjalnie nie odczuwa, bo wynikają bardzo naturalnie z kontekstu (większość Kavita śpiewa ze swymi podopiecznymi).
I jest jeszcze piękna klamra kompozycyjna filmu - zaczyna się on i kończy taką samą sceną. Ale jej kontekst, a więc i znaczenie jest w obu przypadkach zupełnie inne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz