Ostatnio coraz więcej mówi się o kobietach-reżyserkach w kinie hindi. Których przybywa i kręcą często naprawdę ciekawe filmy. W związku z tym (oraz Dniem Kobiet:D) chciałam przybliżyć postać, której nazwisko może nie jest dziś tak znane (a jeśli już ktoś się go doczyta, to zwykle uważa, że ma do czynienia z facetem:P), ale wkład w kino hindi także niebagatelny, a znacznie wcześniejszy. Na dodatek dokonany w najtrudniejszym dla tej kinematografii czasie, bo w latach 80-tych. Wtedy to właśnie Sai Paranjape udowadniała, że widz nie musi mieć wyboru tylko między coraz bardziej 'sięgającym dna' kinem mainstreamowym, a niełatwym nieraz w odbiorze parallelem i że rozrywka może być też inteligentna (a przy komediach nie trzeba ani być zażenowanym, ani 'wyłączać mózgu'). Znaczy tworzyła chyba coś, co dziś określamy mianem hatke cinema.
Pochodzi z niebanalnej rodziny: jej dziadek był słynnym matematykiem, ojciec artystą (rosyjskiego pochodzenia), a matka - aktorką filmów marathi i hindi z lat 30-40, a potem pisarką i znaną działaczką społeczną (choćby prekursorką działań na rzecz planowania rodziny). Trudno się dziwić, że - wychowana w tak niezwykłej i stymulującej rozwój atmosferze - Sai wcześnie zaczęła pisać i już jako ośmiolatka [!] opublikowała swój pierwszy zbiór bajek (Mulānchā Mewā).
Podczas studiów zaczęła pracę w radiu, potem związała się z teatrem (reżyserowała sztuki w marathi, hindi i po angielsku - w tym także sztuki dla dzieci). W międzyczasie ukończyła studia w National School of Drama i zaczęła także pracę w tv, jako producentka. Współpracę z teatrem i telewizją oraz pisanie książek dla dzieci kontynuowała zresztą (z sukcesami) przez wiele lat, nie przeszkodziło jej to jednak w podejmowaniu wciąż nowych aktywności. W tym kręcenia filmów dokumentalnych (poruszających m.in. takie trudne problemy jak alkoholizm, narkomania czy AIDS) i fabularnych.
O tym filmie (który zresztą niedawno, równolegle z remakiem - został odrestaurowany i ponownie wprowadzony do indyjskich kin zbierając, oczywiście, dużo lepsze recenzje od nowej wersji:P) szerzej pisałam tu. To te najbardziej znane tytuły. Z innych filmów reżyserki warto chyba jeszcze wspomnieć o poświęconej problemom imigrantów Dishy oraz o Saaz (historii dwóch utalentowanych playbacksingerek, w której dopatrywano się inspiracji życiem Laty Mangeshkar i Ashy Bhonsle).
W 2006 roku rząd indyjski przyznał Sai Paranjape Padmę Bhushan. 75-letnia dziś reżyserka i producentka jest nadal aktywna (choć niekoniecznie najbardziej w fabule) i twórcza. Często uczestniczy też w różnych konferencjach czy 'komitetach nagrodowych'. W jej ślady poszedł także jej syn - reżyser kina marathi. Natomiast w starszych filmach Sai można zobaczyć zarówno jej córkę, jak i - byłego już wówczas - męża (zasadniczo reżysera teatralnego).
Osobiście uwielbiam przebijającą z jej filmów wrażliwość (taką 'bardzo moją'), a poza tym cenię Sai za szczerość (w końcu ktoś, kto nie cieszy się - albo udaje, że się cieszy - z nowej wersji swojego filmu - że niby to dowodzi jego żywotności - tylko po prostu mówi, że to durny pomysł:P I jasne jest, że nie chodzi mu o pieniądze 'za prawa'.)
Przeczytałam w Dzień Kobiet, ale dopiero teraz napiszę;). Zdecydowanie obejrzę Sparsh:). I Pani mnie zaciekawiła, i film. Tematycznie, bo właściwie taką obsadę można w ciemno brać. Szczególnie z tamtego okresu:)
OdpowiedzUsuńMiło, ale Chasme Buddoor też trzeba koniecznie :) To jak ona się tam bawi ogrywaniem filmowych schematów to majstersztyk. I obsada też cudowna - od tego filmu kocham duet Deepti i Farooq.
OdpowiedzUsuń