Bapu to jeden z najznamienitszych reżyserów w historii kina telugu. Z wykształcenia prawnik, z zamiłowania artysta - bo poza reżyserią zajmował się także malowaniem i rysowaniem komiksów. I to ze sporym powodzeniem - stworzył ponoć nowy styl malowania, wprowadził nowy typ czcionki itp. Szczególnie chętnie rysował i malował postaci mitologiczne, a zwłaszcza te Ramajanowe (zresztą narysował cały epos w postaci komiksu). Trudno się więc dziwić, że i jako reżyser często ekranizował właśnie mniejsze czy większe fragmenty Ramajany. No więc postanowiłam zapoznać się bardziej z owym eposem właśnie przez jego filmy. Wybrałam trzy - jak się okazało pokazujące różne fragmenty Ramajany i to w różnych ujęciach.
Na sam początek poszła najbardziej klasyczna adaptacja. Sampoorna Ramayanam przedstawia bowiem prawie całą Ramajanę: od momentu narodzin Ramy i Sity aż do powrotu porwanej przez Ravanę Sity i zakończenia wygnania Ramy i objęcia przez niego tronu (czyli nie obejmuje tylko Uttara Kandy - ostatniej części eposu opowiadającej o późniejszych losach Rama, Sity i ich dzieci - tę część przedstawiał np inny słynny telugowy klasyk - Lavakusa i wygląda, że kręcone właśnie teraz przez Bapu z Balakrishnną i Nayan Sri Rama Rajyam będzie tyczyć także właśnie tej części Ramajany). I jest to typowy film mitologiczny, czego zresztą się trochę bałam (nadal jakoś mnie ten typ ichniejszych filmów trochę przeraża:P), ale okazało się niesłusznie, bo naprawdę bardzo dobrze mi się ten film oglądało. Owszem, było i trochę specyficznej dla tego typu kina maniery gry, ale nie odbierałam całości jako jakoś bardzo sztuczną i 'teatralną' (no chyba że się odzywał Lakshmana to już było trudno znieść:/)
![]() |
Rama z Lakshmaną |
Shobhanowy Rama był klasycznie mało 'ludzki' (i przez to trochę nudny, choć też nie było tak źle jakby się można obawiać), Sita też niespecjalnie przykuwała uwagę, za to jakie fajne postaci na drugim planie! Zwłaszcza część z ojcem Ramy (granym przez Gummadiego) i jego żonami mi się podobała (może dlatego, że była chyba mniej ortodoksyjna - oczywiście wiem, że są różne wersje Ramajany i tak tradycyjnie to kojarzy mi się raczej inne tło wygnania Ramy...)
Zaskoczyła mnie natomiast SVRowa interpretacja Ravany (ale i w kolejnym filmie było podobnie, więc może to ja sobie jakoś nie tak go dotąd wyobrażałam? Bo raczej nie tak dojrzałego i tak naprawdę wcale nie tak znów groźnego?) I urzekł mnie pokaz możliwości ogona Hanumana^^ (ogólnie większość efektów - poza może lotem strzał - była naprawdę niezła, zwłaszcza lot Ravany z Sitą mi się podobał). Wszystko oprawione jest bardzo ładną, tradycyjna muzyką (klipów jest chyba sporo, ale nie miałam poczucia, że za dużo i żeby mi przeszkadzały w całości odbioru fabuły), ogólnie seans oceniam jako bardzo udany i chyba mogę spokojnie polecać jako Ramajanowe 'wprowadzenie' (hmm..może nie takie aż absolutne, bo jednak nie tak wszystko od podstaw aż tłumaczono...)



W ogóle bardzo podobał mi się klimat całej tej opowieści, która ani nie pędzi (czyli można się w niej spokojnie 'zanurzyć'), ale i się nie dłuży. Całość jest pięknie sfilmowana i oprawiona nastrojową, też taką bardziej tradycyjną muzyką. Oto próbka:
Muthyala Muggu zdobył dwa Nationale: za zdjęcia i dla najlepszego filmu telugu. Ciekawe rzeczy o tym filmie można też poczytać tutaj. Ja zdecydowanie polecam:)
I całościowo moją przygodę z filmową Ramajaną uważam za udaną:) I naprawdę nabieram ochoty na zobaczenie Sri Rama Rajam (zwłaszcza jak byłaby okazja na dużym ekranie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz