środa, 21 marca 2012

Porcja klasyki: 'Miss Leelavathi' (1965) i 'Lavakusha' (1963)

Dziś filmy, które łączy... ich 'wiek':D

Zacznę może od tego, który jest w tej chwili moim najstarszym obejrzanym filmem kannada (i pierwszym jeszcze czarno-białym - to teraz mam już na koncie takie filmy z wszystkich głównych południowych kinematografii:P) - Miss Leelavathi. Film wywołał w swoim czasie niezły skandal, bowiem tytułowa bohaterka tej opowieści z lat 60 to 'dziewczyna (rzec kobieta to jednak za dużo:D) wyzwolona', która nie dość, że chodzi w mini i t-shirtach, a także (o zgrozo:P) można zobaczyć ją i w kostiumie kąpielowym (był to debiut tegoż w Sandalwoodzie), to jeszcze odmawia potulnego wyjścia za mąż i... uprawia seks przedmałżeński:P Stąd trudno i było ponoć znaleźć aktorkę do głównej roli, w końcu odważyła się Jayanthi (znana w kinie tamilskim pod prawdziwym imieniem - Kamala Kumari), którą ta rola wywindowała na szczyty popularności. Z dzisiejszej perspektywy śmiałość tego filmu nie robi takiego wrażenia, zwłaszcza, iż bohaterka w końcu musi 'ponieść karę' za swe zachowania, a przy okazji dostajemy też i morał dla rodziców (bunt Leelavathi pokazany jest w dużej mierze jako efekt niedobrego wychowania i przykładu rodziców - którzy sami nie byli za udanym małżeństwem a ojciec bardzo córkę rozpieszczał), aktorstwo (w dużej mierze dość manieryczne) tym bardziej, niemniej jest to interesujące świadectwo tego, że już dawno temu także kino południowe nie było tylko takie 'konserwatywne':P No i ładne piosenki są:) (akurat tej 'basenowej' na YT niet:()

W oczekiwaniu na wydanie Sri Rama Rajam na dvd (ponoć już jest:)) postanowiłam w końcu sięgnąć po starą, klasyczną adaptację Uttara Ramajany, czyli Lavakushę. To szczególny film w historii kina telugu także dlatego, że był pierwszym (zrobionym z dużym rozmachem) kolorowym filmem w tej kinematografii. Ostatnia, najmniej popularna,  część Ramajany opowiada jak wiadomo o losach Ramy i Sity oraz ich dzieci, czyli od momentu koronacji Ramy, poprzez wygnanie ciężarnej (!!) żony (tak, wejście w ogień na dowód, że w trakcie porwania nic między nią a Ravaną nie zaszło, ostatecznie jednak nie wystarczyło...) po ponowne spotkanie Ramy z żoną i dorosłymi już synami. Adaptacja to bardzo solenna, więc nie należy spodziewać się żadnych 'herezji' (stąd trochę sobie wzdychałam za uwspółcześnioną wersją sfilmowaną przez Bapu), niemniej w moim odczuciu Rama i tak nie kwalifikuje się tu na 'świetlany wzorzec'. Niby rozdarty między królewską powinnością (dziedzictwem i pamięcią zacnych przodków), a miłością do żony, bardziej widzę jednak pewne upojenie tym cierpieniem (choć może to kwestia ekspresyjnego stylu gry NTRa?) niż faktycznie dostrzegam je samo. Choć z drugiej strony cierpiętnictwo (i wiernopoddanie) żony też nie budzi za wielkiej sympatii. Dobrze, że są zadziorne bliźniaki (które potrafią nawet nawrzucać Ramie^^ ok, nie wiedzą wtedy, że to ich ojciec, ale że to ów 'święty' Rama i owszem:P), no i rodzina Ramy (bracia czy matka), którzy stają jednak raczej po stronie Sity, nie rozumiejąc i krytykując decyzję świeżego władcy.
W każdym razie to niezły sposób na zapoznanie się z tą historią:) Wkurza tylko, że spora część śpiewanych 'wstawek' (bo niekoniecznie są to 'typowe' piosenki, często różne 'zaśpiewy') nie jest w napisach tłumaczona:/ A przecież to jest forma konwersacji między postaciami:/ Cóż, teraz czekam na tę nową wersję:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz