piątek, 21 grudnia 2012

Filmowy przegląd mijającego, 2012, roku - kino bengalskie i marathi

Po południu przechodzę na północ, do dwóch mniej znanych, a bardzo ciekawych kinematografii. I jeśli tytułów jest mniej to tylko dlatego, że sama mało się jeszcze w nich orientuję. Zresztą nie ilość się liczy, tylko jakość, a ogólnie rozczarowań było tu mniej niż w poprzednim' pakiecie':)

KINO BENGALSKIE

Nobel Chor

Nie pierwszy raz pomysłu na film dostarcza samo życie. W 2004 roku ze zmienionego w muzeum domu Rabindranatha Tagore'a zniknął pamiątkowy noblowski medal słynnego twórcy (pierwszego azjatyckiego laureata nagrody Nobla). Nie znalazł się zresztą do dziś. W filmie w tę kradzież zostaje zamieszany pewien zwykły farmer. Który nie bardzo nawet wie, kim jest ten Tagore, a pojęcie wartości czegoś rozumie dość dosłownie... Chodzi tu jednak nie tyle o ubolewanie nad ignorancją prostych ludzi, co o próbę skłonienia widza do refleksji nad przyczynami pewnego stanu rzeczy. Reżyser kreśli bowiem ciekawy obraz współczesnych Indii. Czy jest w nich w ogóle jeszcze miejsce dla filozofii Tagore'a?  Gorzki i smutny to film, ale myślę potrzebny. I fajnie zobaczyć Mithuna Chakraborty'ego w takiej roli (dawno miałam poczucie, że naprawdę ciekawe role gra w kinie bengalskim - sięgnąć by wreszcie i po te starsze). I rozpoznać w roli wiejskiego nauczyciela legendarnego Soumitrę Chatterjeego. 

 

Hemlock Society

Że po Autographie i Baishey Srabon obejrzałabym pewnie 'w ciemno' kolejny film Sirijta Mukherjee'go to jedna sprawa, ale druga, iż pomysł na Stowarzyszenie Hemlocka (zresztą naprawdę istniejącej w USA organizacji) bardzo mi się spodobał:) Skoro bowiem ludzie profesjonalnie przygotowują się do wielu różnych rzeczy czemu by nie i do popełnienia samobójstwa?:P Gdyż, jak mówi motto towarzystwa, 'Die, but don't do a faux pas'^^  Lepiej w końcu dowiedzieć się, która metoda jest mało skuteczna, a która bardziej (np. gdzie dokładnie najlepiej przyłożyć pistolet^^),  a nie podejmować 'w emocjach' mało skutecznych prób:P Hemlock Society to film łączący elementy czarnej komedii (czyli bardzo odpowiadającego mi rodzaju humoru) z humanistycznym wydźwiękiem całości (co lubię jeszcze bardziej). Całość rozgrzewa w zimowy wieczór lepiej niż gorąca herbata:) A Parambrata w okularkach i z szelmowskim uśmiechem (i na twarzy i w oczach) jest po prostu boski!

KINO MARATHI

Kaksparsh

Wstępnie spodziewałam się, iż będzie to coś w rodzaju lepszej wersji Baabula, ale sprawa okazała się zdecydowanie bardziej skomplikowana...(Maratczycy to potrafią:P) Konkan, lata 30.  Hari, głowa bramińskiej rodziny, postanawia zaaranżować małżeństwo młodszemu, studiującemu  bratu. Niestety chłopak umiera, zanim małżeństwo zostaje skonsumowane.  Czy młodziutką Durgę czeka teraz typowy los wdowy? (od ogolenia głowy poczynając?) Dzięki Hariemu (który już wcześniej dał się poznać jako facet o silnym charakterze, niekoniecznie podążający za wszelkimi tradycjami ) - nie. Ale.. no właśnie, tego zdradzić nie mogę:P W każdym razie twórcom udało się mnie zaskoczyć i 'poprzestawiać' moje wstępne myślenie o bohaterach. Co więcej, trudno mi przestać o tym filmie myśleć, a na dodatek 'douczyłam' się znów czegoś ciekawego (tym razem o hinduistycznych rytuałach pogrzebowych - a konkretnie o roli kruków w obrzędach. A może, gdybym orientowała się  w nich wcześniej, moje zaskoczenie byłoby mniejsze:P) Mahesh Manjekar stwierdził, że to jego najlepszy film - nie widziałam wszystkich, ale może mieć rację. Bo to naprawdę dobre, nie dające łatwych odpowiedzi kino. 

Khel Mandala

To mógł być naprawdę ciekawy film. Historia ubogiego lalkarza (zresztą owa forma teatralna stanowi ważny element filmu), który przybywa do miasta w poszukiwaniu lepszego losu, a zamiast tego znajduje porzucone niemowlę i - mimo iż szybko orientuje się, iż dziecko nie widzi, ani nie słyszy - postanawia je wychować jak własne, dawała szansę na naprawdę niebanalną opowieść o więzach i nie tylko. Niestety reżyser poszedł głównie tropem banalnego sentymentalizmu, ślizgając się tylko powierzchownie po wszelkich tematach (czy to samego problemu wychowania poważnie wszak niepełnosprawnego dziecka, czy kwestii genów, odpowiedzialności -  i tej rodzicielskiej, i mediów -  i można by tak wymieniać dalej...). Owszem, jest w tym filmie kilka urzekających momentów (choćby te realne, 'lalkowe', a jednocześnie też jakże symboliczne sznurki łączące ojca i córkę), ale to zdecydowanie za mało na dobry film. A i pomysł z 'kukiełkowym' narratorem też irytuje.


Obejrzane wcześniej:   Aparajita Tumi (b), Shala (m)
Czekam na dvd:   Muktodhara (b), Ajintha, Masala (m)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz