sobota, 20 kwietnia 2013

Mini-przegląd filmów Smity Patil: 'Kondura' (1978), 'Umbartha' (1982), 'Ardh Satya' (1983), 'Mirch Masala' (1985)

Smita Patil to, zmarła w wieku zaledwie 31 lat, wielka legenda indyjskiego kina parallel. Jako iż nie mogłam uczestniczyć ani w zeszłorocznej retrospektywie filmów Smity na Tofifest w Toruniu, ani też w przeglądzie odbywającym się ciut później w stolicy, postanowiłam sobie urządzić własny, prywatny mini-festiwal filmów Smity - w domu:P Jak to zwykle ja starałam się, by wybrane do owego przeglądu filmy były maksymalnie różnorodne (czyli w miarę przekrojowe jeśli chodzi o lata, współpracę z różnymi reżyserami, no i - co jest moim szczególnym 'hoplem':P - uwzględniające też kontakty Smity z regionalnymi kinematografiami). Przy okazji kontynuuję także oglądanie produkcji NFDC (dwa ostatnie tytuły).

Kondura (hindi/telugu, 1978)

Kondura (czy w wersji telugu Anugraham) to - o ile dobrze liczę -  piąty (i nie ostatni) wspólny film Smity i Shyama Benegala (u któregoż to zresztą debiutowała).  A skąd się wzięła wersja telugu? Poza tym, iż Shyam pochodzi z Hajdarabadu? Sama historia (konsekwencji ślepej wiary) jest zasadniczo adaptacją powieści marackiej, jednak Benegal uznał, iż to zbyt mała potencjalna widownia i postanowił przenieść akcję filmu w inny region Indii. A tak się złożyło, iż - co mnie bardzo mile zaskoczyło - znalazł gotowego do sfinansowania tej produkcji sponsora akurat  w Andra Pradeś (prawdopodobnie pieniądze - poza swoim 'nazwiskiem', bo i zagrała w filmie, żonę bohatera - 'włożyła' Vanishri). Równoległa wersja hindi powstała 'przy okazji'. I ponoć nigdy nie trafiła do kin.
Grany przez Anantha Naga (popularny aktor kannada, którego do kina hindi 'ściągnął' ciut wcześniej także Benegal) Parshuram jest młodym, sfrustrowanym braminem. Pewnego dnia, nad brzegiem morza objawia mu się tytułowy Kondura (Amrish wyglądający tak, że to trzeba zobaczyć samemu^^), mędrzec, który obiecuje mu moc, która zapewni mu szacunek i poważanie okolicznych mieszkańców. Jest tylko jeden mały warunek: Parshuram (który jest już żonaty) musi zachować celibat...Specyficzny to w klimacie film i nie ogląda się go łatwo (a przecież choćby z powiedzmy taką, opowiadającą także o lokalnych wierzeniach/zabobonach, Jogwą było u mnie zupełnie inaczej..) Jakoś 'trzyma na dystans', nie angażuje emocjonalnie (może dopiero pod koniec), choć, jak się zastanowić, to ma ważne i cenne przesłanie. A sama Smita gra tu niewielką, choć ważną w przebiegu fabuły rolę (pięknej młodej żony siostrzeńca - i potencjalnego spadkobiercy - lokalnego właściciela ziemskiego).


Umbartha (marathi/hindi, 1982)

W filmie znanego mi już (z takich filmów jak Babasaheb Ambedekar czy Ek Hota Vidyushak) cenionego marackiego reżysera, Jabbara Patela, bohaterka Smity jest postacią jak najbardziej centralną. Sulabha, młoda, nieźle sytuowana żona prawnika (granego przez Girisha Karnada), która chce od życia czegoś więcej, niż tylko być 'przy mężu'. Chce działać, robić coś pożytecznego, pomagać ludziom, pracować. Gdy dostaje ofertę pracy w hmm... żeńskim poprawczaku? - mimo sceptycyzmu męża i zdecydowanym sprzeciwie konserwatywnej teściowej (początkowo sądziłam, że to o tym będzie tym film: o prawie kobiety do zawodowej samorealizacji) decyduje się ją przyjąć. Jest pełna energii, zapału i chęci do służenia innym. Ale czy to wystarczy? I ile ostatecznie będzie ją to 'kosztować'? Bo ostatecznie to dla mnie film przede wszystkim właśnie o tym: o cenie owej decyzji. Wysokiej i gorzkiej. Kończyłam seans z frustrującym poczuciem, że kobieta jednak ma zawsze trudniej. I nawet prawie zapomniałam o nadmiarze niepotrzebnych piosenek w filmie:P


Ardh Satya (1983)

Od kiedy zachwyciłam się Aakrosh wiedziałam, że muszę obejrzeć i ten film Nihalaniego. Liczyłam na  podobną siłę oddziaływania, ale aż tak nie było, choć to naprawdę dobry film. Po prostu tematycznie trochę inny, bo tym razem Nihalani opowiada o pracy w policji. W sposób, z którym chyba się jeszcze w kinie indyjskim nie spotkałam - chropawy i bolesny. Gdy, razem z graną przez Smitę bohaterką (nauczycielką w collegu), poznajemy Anantha (nagrodzony Nationalem i nagrodą w Karlovych Varach Om Puri), widzimy pełnego energii, jeżdżącego na motorze, interesującego faceta - obiecującego oficera policji. Świat (i kariera) zdaje się stać przed nim otworem.  Ale to tylko tytułowa 'półprawda', a z czasem sprawa robi się coraz bardziej skomplikowana... Nihalani niezwykle realistycznie pokazuje miotanie się, czy wręcz 'równię pochyłą', z której to drogi jednak zdaje się nie być już odwrotu. A rosnąca frustracja bohatera zdaje się udzielać i widzowi (który patrzy na niego, a coraz bardziej przypomina sobie epizodyczną postać graną przez Nasserudina Shaha...albo niby rozumie reakcję bohaterki Smity, a jednocześnie  chciałby, żeby choć ona wspierała bohatera...) To taki film, po którym widz miałby się ochotę  napić, jednocześnie zdając sobie sprawę, iż to niczego nie załatwi..

Mirch Masala (1985)

Bardzo osławiony debiutancki film Ketana Mehty to osadzony w pięknych gudżarackich plenerach obraz prowincjonalnej, feudalnej rzeczywistości. Takiej, w której rządzą i zasady ustalają mężczyźni, a kobiety służą głównie do zaspokajania ich potrzeb. Gdzie żona żoną, ale objawem męskości jest i posiadanie kochanek na boku, a sam pomysł posłania dziewczynki do szkoły budzi niezadowolenie (bo po co jej to? i jeszcze potem męża nie znajdzie..). Gdy budzącemu postrach w całej okolicy poborcy podatkowemu (Naseeruddin ze sprawiającym nie całkiem naturalne wrażenie wąsem) w oko wpadnie Sonbai (Smita) jej los wydaje się być przesądzony. Zwłaszcza, iż opór tyle co osamotnionej dziewczyny (mąż - mała rólka życiowego partnera Smity, Raja Babbara - właśnie wyjechał za pracą) zdaje się tylko podsycać jego zainteresowanie nią, a konsekwencje jej oporu może ponieść i cała wioska... Dumna i nieugięta bohaterka Smity przywodziła mi na myśl role Vijayashanti, tym bardziej zaczął mnie pod koniec denerwować brak jej konkretnej (aktywnej) reakcji. Aż się doczekałam. Ach, to piękne było! Odtąd już chili będzie mi się filmowo kojarzyć nie tylko z południowcami:D A na drugim planie w filmie także wiele znanych, ciekawych twarzy:) Nie wszystkie rozpoznałam: Oma Puriego w świetnej roli starego, dzielnego muzułmanina dopiero gdzieś w połowie filmu (po oczach i głosie:D), wąsatego Suresha Oberoia wcale, za to młodego Paresha w epizodzie jak najbardziej. I Deepti Naval. Jak najbardziej warto to zobaczyć.

I tak po tym skromnym przeglądzie się zaczęłam zastanawiać, jak potoczyłaby  się dalej kariera Smity, gdyby aktorka nie zmarła przy tym porodzie. Czy miałaby co grać (znaczy co ciekawego grać)? Lata 90 nie były najlepszym okresem w kinie hindi,  a nie wiem czy chciałabym oglądać Smitę w roli 'kwiatka do kożucha'. Nie taką kobietę i aktorkę. Z drugiej strony: skoro Vijayashanti (nie mogę uciec od aktorskiego skojarzenia sobie tych dwóch pań:D) w tak trudnym kinie jak telugu udało się grać główne role do 40, a pracująca równolegle ze Smitą w paralellu Shabana Azmi zagrała w tych latach takie świetne role jak Fire czy Godmother, to zapewne i Smita znalazłaby coś dla siebie. Niestety już się o tym nie przekonamy:/

czwartek, 4 kwietnia 2013

Waiting.. waiting...

Kolejna porcja wyczekiwanych filmów:)

Coś w tym jest, że najciekawsze projekty Siddartha to te poza 'rodzimą' (znaczy telugową, choć zasadniczo Sid to Tamil:D) kinematografią (nie wliczając takich rzeczy jak remake Chasme Buddor oczywiście:P). Trailer Udhayam NH4 zapowiada sie naprawdę obiecująco (i zdecydowanie nie chłopięco-słodziakowo, znaczy w głównym Sidowym imagu). No ale w końcu to produkcja (i scenariusz) Vetrimaarana (czyli faceta, którego Aadukalam zgarnął parę lat temu niezłą pulę Nationali). No i, last but not least, Kay Kay w tamilu!! A premiera ponoć już w kwietniu.

Kolejne zacne nazwisko reżyserskie (pisałam już chyba, że u mnie tak coraz częściej - znaczy to reżyserzy sprawiają, iż interesuję się danym projektem). Reżyserski debiut Rama, czyli Kattradhu Thamizh to jeden  z najlepszych tamili, jakie widziałam. Niestety i spora klapa finansowa, i chyba dlatego tak długo trzeba było czekać na kolejny film reżysera. Co ciekawe w Thangameenkal Ram (przekonany przez producenta filmu - Gauthama Menona) zdecydował się stanąć równolegle za i przed kamerą. Zagrał ojca pewnej małej dziewczynki. Czy okaże się równie dobrym aktorem jak reżyserem? I czy w ogóle przejdzie pomyślnie jakże ważny dla rezysera 'test drugiego filmu'? Mam nadzieję przekonać się o tym niedługo:)

Niedawno pisałam trochę o produkcjach NFDC. To jedna z nich. O tym keralskim filmie dowiedziałam się dopiero przy okazji trailera, który zauroczył mnie od pierwszej chwili. Jakżeby mogło być zresztą inaczej, skoro w Kaliyachan Manoj Jayan gra tancerza kathakali! Jego rolę (i muzykę z filmu) doceniła już kapituła keralskich nagród stanowych, mam nadzieję, iż wkrótce będę mogła i ja:)

O tym projekcie też dowiedziałam się dopiero trafiwszy przypadkiem na trailer (fb bywa baardzo użyteczny w tym zakresie!:)). The Coffin maker, czyli Nasseruddin Shah jako cyniczny (do pewnego momentu), specjalizujący się w produkcji trumien, stolarz. Zapowiada się myślę wielkie małe kino:

Kolejne przypadkowe 'znalezisko' z offowego nurtu kina  hindi. B.A.Pass to historia erotycznej fascynacji chłopaka z collegu i starszej od niego mężatki. Czyli coś, na czego niedobory w kinie indyjskim od jakiegoś czasu narzekam (znaczy zwłaszcza na ten układ 'on młodszy, ona starsza'. Choć dramatów erotycznych jako takich też specjalnie Indusi nie mają:P). Stąd chętnie obejrzę ten film z samej czystej ciekawości:

A postępy w produkcji tego filmu śledzę na bieżąco. I ostatnio się 'jaram' właśnie kolejnymi teaserami. Oto bowiem Dhanush jako Mariyaan, czyli 'facet, który nie umiera' (ale raczej nie kino w bondowskim stylu:D:P), znaczy jeden z indyjskich uchodźców więzionych w Sudanie. Zapowiada się piękne, wysmakowane  wizualnie kino, które najlepiej byłoby chyba oglądać na wielkim ekranie. I myślę kolejna rola Dhanusha do podziwiania.

Od pewnego czasu staram się śledzić też projekty Fahaada Fasila (świeża fascynacja zobowiązuje:D). Natholi.., Red Wine, Amen, Immanuel i nawet wiem o Iyerze w Pakistanie, z którego jednak ponoć ostatecznie zrezygnował... Ale Akam 'odkryłam' dopiero na etapie już gotowego trailera (ach, to keralskie tempo pracy:P) A ten thriller wygląda naprawdę ciekawie:

Na koniec o filmie, który w zasadzie miał już swoja kinową premierę, no ale kino marathi wciąż jest za mało znane, a godne uwagi, stąd sobie pozwalam:P Tuhya Dharma Koncha? to najnowszy film cenionego za Gabricha paus (do któregoż to obrazu o trudnej sytuacji i samobójstwach farmerów - tak, to nie Aamir pierwszy w Indiach się zajął tym tematem filmowo:P - już dawno się przymierzam) reżysera, Satisha Manwara, z bardzo lubianym przez mnie po Jogwie Upendrą Limaye w roli głównej. A mowa będzie znów o problemach prowincji (i biednych warstw społeczeństwa - tym razem adivasich) i o tak kontrowersyjnej kwestii jak religia (albo raczej grupy religijne). Bardzo pozytywne recenzje filmu dodatkowo zachęcają do jego obejrzenia:)

Fajnie jest odkrywać takie interesujące, a niekoniecznie głośne projekty i potem mieć na co czekać:)

poniedziałek, 25 marca 2013

Filmowe biografie w kinie indyjskim

Pomysł tej notki wziął się z przeczytanego niedawno artykułu poświęconego fali filmów biograficznych w bolly. W którym nie tylko, że pisano jedynie o ostatnich latach i  jednej indyjskiej kinematografii (a taka wąska perspektywa mnie zwykle wkurza), to jeszcze zaliczono do tego nurtu The Dirty Picture. Jak wyszłam ze stanu WTF, zaczęłam sobie przypominać naprawdę poważne, a znane mi filmowe biografie (takie w miarę oparte na faktach i przekazujące jakiś kawałek konkretnej wiedzy o danej postaci historycznej), potem zrobiłam jeszcze trochę researchu w necie i oto efekty.
Skupię się przede wszystkim na postaciach ze sceny polityczno-społecznej, czyli liderów bądź rebeliantów, bo biografie takowych są chyba najczęstsze (swoją drogą ciekawe, iż naród, który tak kocha kino i jego gwiazdy, nie robi o nich specjalnie filmów... a sądzę, iż np. życiorysy niektórych dawnych gwiazd są przeciekawe).


Mahatma Gandhi

Jak jednym z najbardziej kojarzonych przez cudzoziemców Polaków jest Wałęsa, tak sądzę, że na hasło 'znany Indus' padłoby przede wszystkim właśnie nazwisko Mahatmy (czyli Mohandasa Karamchanda Gandhiego). Porównanie to jest moim zdaniem też o tyle zasadne, iż obaj panowie cieszą się chyba większą estymą właśnie za granicą niż we własnym kraju. Co zresztą w przypadku Gandhiego zaczęłam dostrzegać między innymi sięgając po coraz to kolejne biografie ludzi, którym z Gandhim było 'zdecydowanie nie po drodze', a ich krytykę wobec jego osoby trudno uznać za całkiem bezzasadną. Z drugiej strony, fakt, iż jest to zwykle właśnie opozycja wobec Gandhiego - czyli i tak się do niego odwołuje:P -  świadczy chyba właśnie, jak ważna to postać. A przechodząc do filmów: ciekawe, iż stricte ekranizacji życia Gandhiego nie ma tak wiele (pomijam tu tytuły, w których postać Gandhiego pojawia się 'symbolicznie' - jak np Lage Rago Munnabhai - czy opowiadające o Gandhim od bardziej prywatnej, rodzinnej strony - vide świetny Gandhi, my father).  Najbardziej znany jest oczywiście Gandhi Richarda Attenborougha z 1982 roku (w którym w rolę Gandhiego wcielił się Ben Kingsley), tyle że to nie tak całkiem indyjski film:P Pozostaje więc chyba jedynie The making of Mahatma Shyama Benegala z 1995 roku. Film ciekawy choćby z tego względu, iż skupia się na mniej znanym, wczesnym okresie działalności Gandhiego, gdy to ów młody wówczas prawnik dopiero stawał się politycznym liderem. Działając w środowisku (i o prawa) indyjskich emigrantów w - okupowanej wówczas (podobnie jak Indie) przez Brytyjczyków - południowej Afryce. W rolę Mahatmy wcielił się w tym filmie Rajit Kapoor (nagrodzony zresztą za tę rolę Nationalem, drugiego zdobył sam film - w kategorii najlepszego obrazu anglojęzycznego).


Sardar Patel

Wielka Brytania ma swoją Iron Lady, Indie - Iron Mana. Gudźaratczyk 'Sardar' Vallabhbhai Jhaverbhai Patel to jeden z 'ojców założycieli' republiki indyjskiej i pierwszy minister spraw wewnętrznych. Bliski współpracownik Gandhiego i specjalista od twardej dyplomacji (której celem była najpierw niepodległość, a potem maksymalna integracja Indii). Jego działalność w tej kwestii dość dobrze pokazuje nakręcony w 1993 roku przez Ketana Mehtę film biograficzny zatytułowany Sardar (czyli przywódca). Skupia się on przede wszystkim na 'okołoniepodległościowym' okresie działalności Patela (przedstawiając np obszernie okoliczności podziału byłej kolonii indyjskiej na Indie i Pakistan - ichniejszy 'okrągły stół' trochę przywodził mi na myśl nasz:D - a potem kwestie statusu takich sporych rejonów jak Hajdarabad czy Kaszmir). W tytułową rolę wcielił się świetnie Paresh Rawal (a Gandhiego zagrał trudny do rozpoznania Annu Kapoor). Film zdobył Nationala dla najlepszego obrazu o integracji narodowej.



Subhash Chandra Bose

Jedna z chyba bardziej kontrowersyjnych postaci z najnowszej historii Indii. Wielu Indusów 'ustawia' go wręcz 'na ołtarzach' jako bezkompromisowego bojownika o wolność Indii, inni - z podobnych powodów -  zastanawiają się nad jego poczytalnością (i zagadnieniem, na ile cel uświęca środki). Bose szukał bowiem wsparcia wszędzie, także (a w zasadzie przede wszystkim) u nazistów (znaczy Niemców i Japończyków). Liczył się cel, czyli pokonanie Brytyjczyków i wolne Indie. Film Shyama Benegala z 2005 roku Bose: The Forgotten Hero skupia się właśnie na tym okresie, gdy to Bose, nie znajdując wsparcia dla swych koncepcji u Gandhiego, obiera własną, radykalną ścieżkę 'ku niepodległemu krajowi'. Ścieżkę prowadzącą przez więzienie, ucieczkę do Europy, kontakty z Hiltlerem, a potem tworzenie Armii Wolnych Indii. W rolę Bose'a wcielił się maracki aktor Sachein Khedekar. Film jest dość solenną i hagiograficzną biografią, a przy tym trwa aż 3.5 h, niemniej może niektórzy się skuszą:)
 
 
 

Periyar

 
 Periyar, czyli E.V. Ramasamy: żyjący w początkach 20 wieku kontrowersyjny tamilski radykalista, aktywista społeczny i twórca ruchu Self-Respect. Walczył przede wszystkim o szeroko rozumianą równość społeczną: i w zakresie dyskryminacji kastowej (chciał zniesienia uprzywilejowanej pozycji braminów), jak i płciowej (sprzeciwiał się dyskryminacji kobiet). Ateista, propagował racjonalizm i zdrowy rozsądek zamiast ślepego przestrzegania rytuałów i tradycji  Biografię tego przeciekawego człowieka - zatytułowaną po prostu Periyar - nakręcili kilka lat temu, a jakżeby inaczej, Tamile. W tytułową rolę wcielił się znakomicie Satyaraj (dostał za nią nagrodę stanową, a sam film Nationala dla najlepszego filmu tamilskiego). Moje wrażenia z seansu opisywałam tu.



Ambedekar 

Bhimrao Ramji Ambedkar, czyli wykształcony 'niedotykalny', który poświęcił życie walce o prawa innych niedotykalnych. Podobnie jak Periyar był w związku ze swymi radykalnymi poglądami w konflikcie z Gandhim. Jeden z twórców indyjskiej konstytucji  i pierwszy indyjski minister prawa (choć nie trwało to długo...) W anglojęzycznym filmie cenionego marackiego reżysera, Jabbara Patela,  Dr. Babasaheb Ambedekar główną rolę zagrał gwiazdor kina malajalam - Mammootty. I dostał za nią jednego ze swych 3 Nationali (sam film dostał jeszcze dwa inne). Moja szersza opinia o tym filmie tutaj.




Chidambaram Pillai 

Tamil znany przede wszystkim z  uruchomienia pierwszej indyjskiej (mini)floty handlowej, która z założenia miała próbować konkurować z brytyjskimi statkami. Była to część tzw. ruchu swadesi (samowystarczalności), którego celem była walka z Brytyjczykami na niwie ekonomicznej. Działalność Pillaia skończyła się niestety aresztowaniem go i skazaniem przez brytyjski sąd na dożywotnie więzienie. W  zatytułowanym Kappallotiya Tamizhan (czyli 'Tamil od statków') filmie z 1961 roku (! to najstarsza indyjska filmowa biografia, jaką znam:)) w postać Pillaia wcieliła się legenda kina tamilskiego, Sivaji Ganesan. O swoich wrażeniach z seansu pisałam tu.
 

 

Bhagat Singh

Legendarny rewolucjonista, zainspirowany marksistowskimi ideami bojownik o niepodległość kraju, który w odróżnieniu od gandyjskiej metody 'oporu bez przemocy' preferował raczej zbrojne (patrząc na to z dzisiejszej perspektywy wręcz terrorystyczne) metody walki z brytyjskim okupantem. Został stracony mając zaledwie 23 lata, a do dziś jest w Indiach wielkim symbolem - co odzwierciedla się też w ilości poświęconych mu filmów. Według znalezionego przeze mnie zestawienia były to kolejno:
  • Shaheed-e-Azad Bhagat Singh (1954r)
  • Shaheed Bhagat Singh (1963r) - ze Shammim w roli głównej
  • Shaheed (1965) - jedna z popularniejszych wersji z Manojem Kumarem w roli Bhagata.
Potem nastąpiła lekka przerwa, a w latach 2000 prawdziwy wysyp:D
  • Shaheed-E-Azam (2002) - z Sonu Soodem
  • 23rd March 1931: Shaheed (2002) - z Bobbym Deolem jako Bhagatem
  • The Legend of Bhagat Singh (2002) - najbardziej chyba znana u nas wersja, z nagrodzonym Nationalem Ajayem Devganem w roli głównej.
Osobiście widziałam na razie tylko ten ostatni film (Rang the Basanti do stricte biografii bym nie wliczała), więc trudno mi się wypowiadać co do tego, która z tych wersji jako biografia jest najlepsza:)


Udham Singh

   
Trochę mniej popularny bojownik o wolność. Najbardziej znany z zamordowania Michaela O'Dwyera, gubernatora Pendżabu, którego uważał za odpowiedzialnego za masakrę w Amritsarze z 1919 roku. Zwolennik zjednoczenia ponad religiami i kastami, co symbolizowało przyjęte przez niego imię: Ram Mohammad Singh Azad (każdy z jego członów jest charakterystyczny dla wyznawców innej religii)Filmów o Udhamie powstało ponoć 4 i większość to produkcje pendżabskie:
  • Shaheed Udham Singh (1977r) 
  • Jallian Wala Bagh (1977) - film hindi, z Parikshitem Sahnim (synem Balraja) w roli Udhama
  • Shaheed Udham Singh (2000) - z Rajem Babbarem w tytułowej roli. Ten film  (dzięki nieocenionemu Tubisiowi) miałam ostatnio okazję obejrzeć i dosyć mi się podobało (choć najbardziej to ta pendżabska muzyka - dobra nawet na rewolucyjną okazję^^)
  • Shaheed Udham Singh (2013) - reżyserowany przez Manmohana Singha 

Ufff... temat bynajmniej nie został wyczerpany, za to ja (przynajmniej chwilowo) tak, zatem na razie na tym zakończę:P

sobota, 16 marca 2013

'Ozhimuri' (2012) - dokument separacji


Jak ja się cieszę, że ten film jednak wyszedł na dvd z napisami! (bo początkowo ze sklepowych opisów i innych źródeł wyglądało, że ich nie ma). Dzięki temu miałam szansę w pełni go docenić, a śmiem twierdzić, iż to zdecydowanie najlepszy ubiegłoroczny  film mallu (i strasznie mu teraz kibicuję na Nationalach). 
Odruchowo chce się napisać, że to bardzo 'keralska' w klimacie psychodrama, ale autorem scenariusza jest przecież tamilski pisarz (ten sam, którzy napisał wcześniej Angadi Theru). Chociaż... wszak psychodramy Shyamaprasada też zwykle mają pozakeralskie literackie źródła. W każdym razie ta 'międzystanowa' współpraca jest ważna także dlatego, iż akcja filmu toczy się na tamilsko-keralskim pograniczu: w regionie, który tradycyjnie związany był raczej z Keralą, ale w wyniku reformy terytorialnej został przyłączony do TN. I to umiejscowienie ma swoje znaczenie w filmie (choć pewnie ja i tak nie do końca umiem to wszystko wychwycić..). W każdym razie jest to rejon z matriarchalnymi tradycjami własności. Z tym też wiąże się i tytuł filmu: ozhimuri to bowiem, w lokalnym dialekcie, właśnie ów dokument separacji (także majątkowej). Wręczany tradycyjnie mężowi przez kobietę, na palmowym liściu. Bohaterka filmu, 55-letnia Meenakshi, składa jednak pozew rozwodowy przeciwko swemu 71-letniemu mężowi w tradycyjnym sądzie. Narażając się w ten sposób na 'pręgierz opinii publicznej'. Bo nawet reprezentująca jej męża młoda prawniczka nie może zrozumieć: dlaczego? Skąd po tylu latach małżeństwa, 'na starość' taka decyzja. Co jej to teraz da? Odpowiedź nie będzie łatwa, tak jak niełatwa będzie 'dekonstrukcja' małżeńskiego (a może raczej rodzinnego, bo ważny jest też, grany przez Asifa Aliego, syn) życia Meenakshi i Thanupillaia. Tylko na początku wydawać się będzie, że to prosty (rzec by można 'klasyczny') przypadek przemocy w rodzinie, a z każdym wniknięciem głębiej odsłaniać się będą nowe warstwy. Bo przecież ludzie rzadko są 'czarno-biali', a o tym jacy są decyduje tyle różnych czynników. I tyle różnych uczuć może w nich ze sobą sąsiadować, czy wręcz się ze sobą przeplatać.

Podobnie jak przy poprzednim filmie Madhupala (czyli Thalappavu) - notabene przez lata drugoplanowego aktora - ten film to przede wszystkim aktorski popis Lala (chyba panom się naprawdę dobrze współpracuje:)) Teraz już rozumiem frustrację Lala po ogłoszeniu stanowych nagród (zostaje liczyć, że może na szczeblu krajowym zostanie to jakoś 'nadrobione'). Jednak nie tylko jego rola zostaje w pamięci, mamy tu bowiem także świetne role silnych kobiet. Silnych 'po prostu' (Shweta Menon po raz kolejny udowadnia, że jest 'babą z jajami'^^ Choć - mimo posiwienia - na matkę Lala to jednak nie wygląda:P), czy 'mimo wszystko' (zastanawiałam się, skąd znam Malavikę - a wszak z tamilskiego Autographu Cherana). Na tym tle trochę 'ginie' to młodsze ('asifowo-bhavanowe') pokolenie. Ozhimuri to film, którego nie ogląda się 'łatwo i przyjemnie', ale któremu warto poświęcić swoją uwagę, a myślę że w zamian przyniesie sporo satysfakcji.
'nie, nie będziemy bić, jak  jednak nie obejrzycie^^'  (ale serio warto to zrobić!)

wtorek, 12 marca 2013

Filmowy przegląd 2012 roku - aneks

...czyli uzupełnienie wcześniejszego rocznego przeglądu (głównie o tytuły z południa, gdzie na DVD trzeba zwykle trochę jednak poczekać...)

Mugamoodi (tamilski)
Wielkie oczekiwanie i jeszcze większe rozczarowanie. Trudno uwierzyć, że ten film zrobił Mysskin, TEN Mysskin, którego zwykłam stawiać na najwyższym reżyserskim piedestale. Rozumiem, iż miał to być wysokobudżetowy film komercyjny - i z superbohaterem - ale przecież nie musiało to oznaczać takiej nijakiej, nudnej i strasznie płytkiej opowieści (nawet trudno tu używać słowa fabuła, o charakterystyce bohaterów nie mówiąc...) I przykro patrzeć jak dobrzy aktorzy na których 'u Mysskina' też się bardzo cieszyłam, nie mają w sumie nic/niewiele do zagrania:/ Jeśli tak ma wyglądać mysskinowa realizacja marzeń to ja egoistycznie życzę mu jednak raczej frustracji (z których wychodzą takie filmy jak Anjathey:P)

 Saguni (tamilski)
Nie mogłam nie obejrzeć filmu, na planie którego byłam, nawet jeśli ostatecznie nie rokował najlepiej i jeśli wredni Tamile nie wydali go z literkami...No i cóż, niespodzianki nie było, to nie jest specjalnie interesujący film i tyle. Karthi jest przesympatycznym facetem i zdolnym aktorem, ale wybieranie projektów to mu ostatnio nie idzie (obawiam się, że - podobnie jak brat - zbyt się przejął 'byciem starem':/) Najwięcej radochy miałam oczywiście z klipów, znaczy i z wiadomych polskich plenerów, ale podobał mi się też klip 'pijacki' (cóż, mam słabość w tej kwestii:P). Tylko że do tego nie musiałam wcale oglądać całego filmu:P
 
Life is Beautiful  (telugu)
Wydaje mi się, że dla tych którzy znają już Kammulę, są dwa sposoby reakcji na ten film: pierwszy - "znów ten sam (powtarzalny) Kammula' i drugi - "znów ten sam ('stary dobry') Kammula':P Osobiście wybieram drugie podejście;) Zwłaszcza po doświadczeniu z Leaderem z ulgą powitałam powrót tego Kammuli, który mnie kiedyś tak zauroczył swymi snutymi opowieściami o mniejszych i większych radościach i kłopotach zwykłych młodych ludzi (choć owszem, wolę jak są to trochę starsi młodzi ludzie, tacy już 'na swoim', a nie dopiero wychodzący 'spod skrzydeł' rodziców i wkraczający w dorosły świat nastolatkowie). Po prostu lubię ten klimat i ciepło jego historii i tu też mnie to urzekło:) I w końcu podobała mi się jakaś rola Shriyi:P

Routine Love Story (telugu)
Tytuł, jak łatwo się pewnie domyślić, ma charakter przewrotny - to zdecydowanie nie jest rutynowa historia miłosna. Choć właśnie tak stara się ją początkowo przedstawić opowiadająca ową historię kolejnemu już producentowi młoda kandydatka na reżyserkę. Bo para głównych bohaterów jest młoda, piękna i chodzi do dobrego collegu (gdzie się poznają i zakochują w sobie). Ale problemem w tym związku nie będą ich rodziny, ani w ogóle żadna 'osoba trzecia', tylko oni sami: ich oczekiwania i lęki. Bo przecież relacja to sztuka pewnego kompromisu. I zaufania, a w nich tyle obaw...I trudno się dziwić, bo są przecież tacy młodzi: raz robią krok w przód, potem się wycofują (czy ich ponosi), potem żałują i od nowa... Trudno w tym o jakąś stałość (chyba że stałość kłótni:P). Podobało mi się (i ujęło) to świeże (przynajmniej jak na Indie) spojrzenie twórców na temat (chwała bogu, że nie zajarzyłam wcześniej, iż to ludzie od LBW, bo pewnie bym się jednak obawiała sięgnąć po RLS), ładnie zagrali to młodzi aktorzy, no a szczególnie uwielbiam scenę 'oświecania':D

Molly aunty rocks! (mallu)
Kolejna - po English Vinglish - indyjska opowieść z kobietą po 40 w roli głównej. Już to (plus energetyczne trailery) nastawiło mnie  pozytywnie do filmu. A bohaterka to zdecydowanie inna od cichej, niepewnej Shashi. Ta energiczna 'cioteczka' zdecydowanie 'nie da sobie w kaszę dmuchać'. Zresztą i właśnie stąd  wynikną problemy. Bowiem gdy Molly przytrafi się pewne 'oskarżenie' nie zechce 'szybko załatwić sprawy' (czyli przyznać się do winy), a będzie z uporem dowodzić swoich racji. A że po drugiej stronie trafi się ktoś równie charakterny (grany przez Prithviego urzędol:P) starcie 'dwóch eg' staje się nieuniknione. Film ma raczej lekki, komediowy charakter (poza świetną Revathy i Prithvim dba o to też drugi plan - zwłaszcza bohater Mammukoyi wymiata!), ale przy okazji można też się zastanowić nad stosunkiem prawa do obywateli np. Nie jestem jednak specjalnie przekonana do pomysłu na 'wyjaśnienie sprawy' (choć nie mam własnej koncepcji, jak inaczej można by wyjść z owej narastającej 'spirali'). W każdym razie jestem za większa ilością filmów z paniami, hmm.. w średnim wieku w rolach głównych:) Bo 'aunties rock'!!

Friday (mallu)
Kolejny  film z dość modnego chyba ostatnio w molly nurtu wielowątkowych, równoległych (a w pewnym momencie jakoś 'spotykających się') opowieści. Takich 'innarutowych':) Trochę nierówny, znaczy nie wszystkie historie były podobnie interesujące (w zasadzie tych 'okołociężarnych' bym się pewnie bez żalu pozbyła), ale ogólnie niezły i dość wciągający. Przede wszystkim za sprawą wątków granego przez Fahaada rikszarza (dla którego zdaje się to nie być dobry dzień, a jednak..;)) oraz przyjeżdżającego do miasta na przedślubne zakupy dla swej wnuczki Nedumudiego.  Obaj panowie po raz kolejny pokazali klasę:) Film na dodatek niedługi, więc dobry jak się ma mniej czasu na seans (np w tygodniu:))


I nadal parę potencjalnie ciekawych rzeczy z zeszłego roku mi jeszcze do zobaczenia zostało:)

sobota, 9 marca 2013

Inteligentne, wykształcone, pracujące - bohaterki filmów telugu:)

Piszcząca panna, której głównym/jedynym zajęciem jest uganianie się na hirołem - tak wygląda sztampowe wyobrażenie heroiny w kinie telugu. Z lekkim opóźnieniem (notka miała być na Dzień Kobiet, znaczy wczoraj, ale padłam po roboczym tygodniu:/) chciałam trochę ów stereotyp rozbić, pokazując bohaterki inteligentne, wykształcone i - co ważne - pracujące w powszechnie szanowanych zawodach (czyli wykorzystujące swe kwalifikacje w praktyce). W związku z takim kryterium odpadło mi sporo ciekawych ról kobiecych (od Rammulamy do Arundhati), no ale wtedy byłaby to duuużo dłuższa (i w związku z tym trudniejsza do sporządzenia) lista. Ominęłam też panie w mundurach, bo takowe już kiedyś przedstawiałam. Do rzeczy więc:)

Nauczycielki

Savitri w Missammie (1955)
W zasadzie to nawet film z parą nauczycieli. W tej uroczej, klasycznej komedii romantycznej Savitri i ANR udawali  małżeństwo, by dostać pracę u SVRa. Co się udało, ale nie bez dalszych problemów;)


Bhanumati w Vivaha Bandham (1964) 
Bohaterka jako utalentowana studentka wychodzi za mąż (za nauczyciela) - gdy w związku nadejdzie kryzys podejmie pracę nauczycielki na prowincji.

Archana w Ladies Tailor (1985)
Nauczycielka angielskiego, do której bohater uda się na lekcje języka. Choć w zasadzie wcale nie o to mu chodzi:P Biedak nie wie, że 'trafiła kosa na kamień' i będzie się musiał naprawdę napocić (a i kijaszek będzie  w użyciu:P)

Vijayashanti  w Pratighatanie (1986)

Nauczycielka-liderka. Taka, która kształci nie tylko słowem, ale i własnym przykładem. Nie tylko jako jedyna w mieście przeciwstawi się lokalnemu oprychowi (z ambicjami na polityka), ale też swą postawą pociągnie za sobą młodzież, którą uczy. 

Suhasini w Aradhanie (1986)


Jedyna w miasteczku ma na tyle odwagi, by powiedzieć bohaterowi-rozrabiace, że źle robi (i jeszcze dać mu po gębie:P). Gdy to wstrząśnie nim na tyle, że zechce się zmienić, pomoże mu w tym (poczynając od nauki czytania i pisania)

Shriya Reddy w Amma Chepindi (2006)
Pani od muzyki, która okaże się wielkim wsparciem (i przyjaciółką) niepełnosprawnego intelektualnie bohatera.

Priyamani w Pravarakyudu (2009)
Rządząca twardą ręką (no, przynajmniej na początku;)) dyrektorka żeńskiego collegu.

Lekarki

Sumalatha w Khaidi (1983)
To ona - mimo świadomości, na co się naraża - udzieli schronienia i pomocy (w tym i opieki medycznej) zbiegłemu z więzienia bohaterowi.

Kamalinee w Gamyam (2008)
Młoda lekarka z zacięciem społecznikowskim, zawsze gotowa nieść pomoc potrzebującym. Która nie zrezygnuje ze swych ideałów dla miłości.


Prawniczki
 
Sneha w Radha Gopalam (2005)

Młoda mężatka, która właśnie rozpoczyna karierę w zawodzie i - o zgrozo:P - zaczyna odnosić większe sukcesy od swego męża (także prawnika).

Sharada w Nyayam Kavali (1981)
Niezłomna pani prawnik, która nie tylko podejmie się prowadzenia sprawy o formalne ustalenie ojcostwa dziecka pewnej młodej dziewczyny (a będzie to sprawa przeciwko jednej z najbardziej wpływowych rodzin w okolicy), ale też udzieli jej wsparcia i gościny pod swym dachem. A prywatnie samotna matka.

Dziennikarki

 Revathy w Gaayam (1993)
'Walczy piórem' z lokalnymi 'przekrętami', nieźle się w ten sposób narażając. Jej zasady staną się przyczyną rozstania z bohaterem (nie zaakceptuje obranej przez niego drogi...)

Bhoomika w Anasuyi (2008)
Inteligentna, nieustępliwa i dociekliwa. I absolwentka psychologii kryminalnej. Nic dziwnego, że okaże się najlepszą osobą do rozwikłania sprawy pewnego seryjnego mordercy. 

Bizneswoman

Bhoomika w Missammie (2003)
Podtytuł filmu brzmi 'she's the boss' i to dokładnie tak jest. Bohaterka Bhumiki rządzi twardą ręką rodzinną firma i to ona dyktuje warunki (facetom też^^).

Trisha w AMAV (2007)
Dziewczyna na kierowniczym stanowisku w firmie informatycznej i traktująca swą pracę bardzo poważnie.Czego będzie wymagać i od podległego jej bohatera:)

Neha Jhulka w Okkadunnadu (2007)
Pośredniczka handlu nieruchomościami. To przy jej pomocy potrzebujący pilnie pieniędzy bohater chce sprzedać swój rodzinny dom.

Genelia w Mr Medhavi (2008)
 
Córka biznesmena, aktywnie działa w jego firmie. Wie, czego chce i dąży do tego.

To zapewne nie wszystkie przykłady, a po prostu te, które widziałam i jakoś utkwiły mi w pamięci. Z przyjemnością będę odkrywać kolejne:)

niedziela, 3 marca 2013

Okołoremakowo: Kunjikkoonan (2002), Chithram (1988), Kadolara Kavithaigal (1986)

Zasadniczo nie lubię remaków, ale niniejszą notką chciałam pokazać, że to nie zawsze jest taki prosty, 'zero-jedynkowy' układ. Tytuły, o których chcę napisać to bowiem oryginalne wersje filmów, które oglądałam jakiś czas temu i bardzo mi się podobały (a oglądając je w większości przypadków nie miałam pojęcia, że są remakami^^). Czy zatem taka 'powtórka z rozrywki' (zasadniczo we wszystkich przypadkach remaki okazały się fabularnie bardzo wierne - zresztą w większości kręcili je ci sami reżyserzy) sprawi, że oglądanie oryginałów nie okaże się już tak interesujące, czy może remaki (jako wtórne) stracą w moich oczach, a może ani to ani to? No właśnie różnie to może być:D

Kunjikkoonan (2002) - czyli mallu pierwowzór tamilskiego Perazhalagana (2005)

Historię uczucia Suryi-garbusa do niewidomej Jyothiki i Suryi-'chodzącego testosteronu' do drugiej Jyothiki obejrzałam gdzieś na początku mojej przygody z kinem kolly, znaczy dawno, dawno temu i mam z tego seansu bardzo miłe wspomnienia:) Dopiero sporo potem doczytałam się, iż to był remake filmu mallu. Z nieznanym mi jeszcze wówczas Dileepem. Którego potem zdążyłam polubić jako nie-amanta. I tak też jest w tym filmie, bo Dileep-garbus jest świetny, natomiast owo drugie 'studencko-testosteronowe' wcielenie niekoniecznie mnie przekonuje. Niewątpliwym plusem jest natomiast fakt, iż jego ojca gra Nedumudi. Mała rólka, ale potrafił  zaznaczyć swoją obecność. Odmiennie niż w remaku główne role żeńskie grają tu dwie różne aktorki (tę ciekawszą postać Nayya Nair). Z obecną wiedzą mogę też przypuszczać, iż rolę owej kandydatki na żonę, którą na pocżątku idzie zobaczyć nasz garbaty bohater, gra facet:D (jest u Keralczyków taki charakterystyczny aktor wiadomej postury:D). I jeszcze próbka klipowa (w większości pomysły na nie też są te same):
 
Podsumowując: oryginał oglądało mi się nieźle, ale chyba wolę jednak wersję z Suryą:)

Chithram (1988) - czyli keralski pierwowzór telugowego Alludu Gaaru (1990)

Telugowy film o 'fałszywym zięciu' z Mohanem Babu i Shobaną oglądałam całkiem niedawno, niemniej, w związku z kiepskością dostępnych w sieci danych o starszych południowych filmach, nawet nie podejrzewałam wtedy, iż nie jest to oryginalna fabuła, a jedyne o czym ewentualnie marzyłam to potencjalny podpisany bolly remake (dziś już wiem, że jak najbardziej bolly wersja też jest. Jak i inne 'okoliczne' remaki). Teraz, po obejrzeniu oryginalnej wersji, wypada przede wszystkim odwołać cokolwiek z ówczesnych pochwał dla Raghavendry Rao. Znaczy jego zasługi polegają 'tylko' na tym, że po prostu bardzo tego remaku nie schrzanił (tylko ciut:P), natomiast główne peany należą się autorowi oryginalnego (fantastycznego!) scenariusza, czyli Sreenivasanowi. Choć to nie tylko jego zasługa, iż oglądając po raz kolejny tę samą historię ponownie ją przeżywałam (i to jak!), Bo dołożył się do tego też oczywiście reżyser (dawno twierdzę iż najlepsze rzeczy Priyadarshana to te południowe), no i last but not least fantastyczni aktorzy! Nie da się bowiem ukryć iż Mohanlal aktorsko 'bije' Mohana Babu na głowę, a Nedumudi Chandramohana (który mnie ogólnie dosyć w telugowej wersji irytował) to już w ogóle. To dzięki nim wszystkim ta wersja jest.. subtelniejsza? (a przez to mocniej 'uderzająca' prosto w serce). I próbka karnatyczna (co zachowało się i w telugowym remaku):
 
 
Podsumowując: cieszę się, że dzięki wersji telugu w ogóle odkryłam tę historię, ale dopiero w mallu to jeden z moich ulubionych filmów ever:)

Kadolara Kavithaigal (1986) - czyli tamilski pierwowzór telugowej Aradhany (1987)

Zabierając się za telugową wersję tej lirycznej historii pewnego uczucia wiedziałam, że to remake tamila, ale bardzo chciałam zobaczyć Chiru w takiej właśnie roli i stąd taka, a nie inna seansowa kolejność:) Zachwycił mnie przede wszystkim klimat tej historii. Współtworzony w dużej mierze chyba nawet nie tyle rolami aktorów (choć bardzo mi się podobali), co niesamowitą muzyką maestra Illayaraji (która długo potem 'za mną chodziła'). Muzyką, która teoretycznie w wersji tamilskiej jest identyczna. Teoretycznie, bo jednak bardziej pasują mi do niej słowa telugu:P Podobny 'problem' miałam z aktorami: nie żeby byli źli, ale po prostu Chiru mnie w tej roli urzekł jednak bardziej od Satyaraja (którego przecież ogólnie także bardzo cenię i lubię), a Suhasini podobała się bardziej od Rekhi. Czy w tym akurat przypadku zadziałało 'prawo pierwszeństwa'? Możliwe:). A to tamilska wersja mojego ulubionego utworu:
 
 
Podsumowując: nie wiem, jakby było, gdybym oglądała to w odwrotnej kolejności, ale zdecydowanie bliższy mojemu sercu jest w tym przypadku telugowy remake:)

A kolejną 'okołoremakową' serię planuję w 'drugą stronę': znaczy chcę się zabrać za parę potencjalnie nieźle zapowiadających się (choćby ciekawie obsadzonych) remaków filmów, które bardzo podobały mi się w oryginalnej wersji:P