czwartek, 5 stycznia 2012

Moje muzyczne oczarowania AD 2011

 *rzecz była pierwotnie publikowana w częściach na fb*
Koniec roku sprzyja podsumowaniom. Jako, iż na te filmowe jeszcze za wcześnie (trzeba poczekać jeszcze parę miesięcy, aż łaskawie powychodzą na dvd:/) na razie zajmę się muzycznymi:) Wybór -  jak wskazuje już tytuł zestawienia - wielce subiektywny:)
Na dobry początek coś skocznego i powszechnie u nas znanego (czyli z bolly:D)- Darrrling:

Jagoo, czyli motywująca telugowa piosenka z Sumanthem, jako pracującym z małolatami trenerem krykieta:

Na liście moich oczarowań ad 2011 nie mogło zabraknąć śpiewającego Dhanusha. Lubię barwę jego głosu:) Ale nie, nie będzie to Kolaveri:D
Jeszcze inne muzyczne klimaty i kino mallu (Nationalowe zresztą):
Tym razem nie pojedynczy klip ale proma całej ścieżki dźwiękowej:) Bo primo: Rajanna to świeża premiera, więc dostępne są tylko króciutkie zajawki, nie całe klipy, a secundo - podoba mi się w sumie cała ścieżka (choć może najbardziej jednak Girigadu- to ten kawałek, który zaczyna się widokiem koguta:D). Keeravani naprawdę się spisał i skomponował coś 'innego', a urzekającego:
I coś z  filmu tamilskiego, na dvd z którym baaardzo się nie mogę doczekać. A skoro zrobiłam już precedens przy Rajannie to teraz też nie skończę na jednej piosence:P (zwłaszcza, że w tym klipie jest jedna para bohaterów (znana z AB Bindu Madhavi i Karthik Kumar), a w drugim będzie druga (Nani i Nithya), no i klimatycznie utwory się różnią - a oba świetne:))

I pora na coś energetycznego i totalnie odjazdowego:) Szalejący Disco Dancer, znaczy ten...no Prithvi:D
 I z kolei coś spokojniejszego - na wyciszenie. Z Gangaputrulu - telugowego filmu o rybakach:
(tak naprawdę najbardziej to lubię jeszcze inną piosenkę, ale niestety owejże na YT nie znalazłam, więc mogę wrzucić tylko w formie audio
I znów coś bardziej energetycznego (i niegrzecznego^^). U nas furorę zrobił raczej utrzymany w podobnych klimatach OST z Delhi Belly, moim zdaniem ten Shorowy wcale nie jest gorszy:) (tyle, że nie jest to produkcja Aamira, wiec przebicie medialne nie to:P)
 I drugi, klimatyczniejszy kawałek ze Shora:
Czy w jakimś moim muzycznym zestawieniu mogłoby zabraknąć Illayraji? No nie mogłoby:D W zeszłym roku Maestro skomponował fantastyczny OST do Sriramarajam (nawet lecącym zwykle na stajla Telugom się bardzo podobał:P) Dość powiedzieć, że naprawdę czekam na mitologiczny(!) film z Balakrishną (!!!) w roli głównej. Oto siła muzyki Mistrza:) (ok, nazwisko reżysera i moja ulubiona część Ramajany też ma pewne znaczenie:D tylko kolorki trzeba będzie pewnie podkręcić:P)
 
I tamilska piosenka, która gości w moim odtwarzaczu od dawna, ale dopiero teraz zobaczyłam klip:D I well.. nie ma jak męskie podwijane lungi^^ I kto by pomyślał, że 'praca u podstaw' potrafi wyglądać tak zachęcająco:D Czyli Adikuthu:
I na koniec pożegnam się dostojnie - Vishwanathem śpiewającym Balasubramaniyanem^^ Harikathę:) (ha, dzięki temu soundtrackowi się dowiedziałam, że coś takiego jest i co to:D)
Znaczy miniony już rok muzycznie uważam za udany:) I czekam na nowe oczarowania:)

piątek, 30 grudnia 2011

Gwiazdorski klip

Na zakończenie roku w hucznym stylu klip z tamilskiego filmu KO, do udziału w którym to reżyserowi udało się zaprosić naprawdę sporo znanych twarzy:) Ile z nich rozpoznajecie?

piątek, 23 grudnia 2011

Pilla Zamindar (1980), czyli podwójny ANR i stylowy Mohan

Well... od czego by tu zacząć? Od tego, że to nie jest dobry film? No nie jest. W zasadzie nie mam pojęcia, czemu z wielu starszych filmów akurat ten doczekał się zaszczytu opatrzenia angielskimi napisami. Rzecz jest typowo masalowa i to w takim absurdalnym, oldschoolowym stylu. Ale jak się już człowiek z tym pogodzi i wyłączy mózg to może się choć trochę ubawić:) Przynajmniej ja to zrobiłam, a pomogły mi w tym i stylizacje bohaterów. Na czym zamierzam się teraz skupić:
Oto bohater (ANR) - dziarski (i 25letni^^) mechanik samochodowy
Oczywiście panny na niego lecą - tę akurat zauroczył udawaną próbą gwałtu^^
Ale czasem co za dużo to niezdrowo:P
A, bo pojawił się i ANR w drugim wcieleniu (nieznanego dziadka pierwszego^^)
Dziadek ma swoje lata, ale duchem jest młody - oto 'basenowe' intro^^
Nie stroni też od uroków życia, znaczy używek:D
Nic dziwnego, że nie tak łatwo go przestraszyć:D
A skoro wnukowi (znaczy Mohanowi Babu) zależy na jego kasie..
...więc wynajmuje do dobrego 'załatwienia' sprawy młodszego ANRa
Bo sam dziadek jest wobec wnuka-szaławiły dość nieufny.
A potem zaczynają się różne podchody...
Nietrudno się chyba domyślić jak zakończone:D
Bo tylko jeden wnuk może być prawdziwie godny zaufania:P
Choć knujący ma i swoich popleczników...
Ale i tak najważniejszy był dla mnie cudny styl młodziutkiego Mohana*.*

środa, 14 grudnia 2011

Karnatyka w kinie mallu

Niedawno pisałam o swoich doświadczeniach z pierwszym kannada filmem ozdobionym muzyką karnatyczną i wspominałam przy okazji o swych poprzednich spotkaniach z taką muzyką - w filmach z innych południowych kinematografii. W kinie telugu to przede wszystkim twórczość Vishwanatha, natomiast w mallu Sibi Malayila. Ostatnio znalazłam jednak więcej przykładów filmów mallu z tego rodzaju muzyką, więc postanowiłam jakoś to razem zebrać:)
Zacznę może od przykładów z tych filmów, które już widziałam:

High Highness Abdullah (1990 rok), czyli urocza baśń-nie-baśń:


Bharatham (1991rok) - opowieść o muzyce, rodzinnych relacjach i nałogach:



A teraz te, których istnienie dopiero ostatnio odkryłam:

także Malayilowy Kamaladalam(1992 rok), czyli Mohanlal nauczycielem klasycznym:



Oraz film Padmarajana, bez znanych nazwisk w obsadzie - Njan Gandharvan (1991 rok):


Strasznie fajne są takie odkrycia:) I świadomość, że wciąż sporo 'smakowitości' jeszcze przede mną:)

sobota, 3 grudnia 2011

Hołd dla kina w 'Veyil'

Jeden z bohaterów tego świetnego filmu, o którym pisałam już dawno temu, kocha kino (i ma to znaczący wpływ na jego życie). Stąd w Veyil nie brak filmowych smaczków. Przy powtórce zwróciłam na nie szczególną uwagę:)

Pierwszy pokazywany na ekranie seans filmowy. MGR oczywiście:)
A tu bohater będzie przez lata pracował
Magiczne miejsce od środka...
a tak wyświetla się filmy...
Dostarczanie do kina cennej kopii nowego hiciora:)
Mijają lata, zmieniają się plakaty...


 
...i  idole do naśladowania..
A na koniec przecudny klip z miłością w kinie - w sensie dosłownym;)


I jak tu nie kochać kina?:)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Dweepa (2002) - siła Soundaryi


Polowałam na ten film od dawna, odkąd poznałam tragicznie zmarłą aktorkę, Soundaryę. Wyreżyserowana przez  bardzo cenionego (i nagradzanego) twórcę Girisha  Kasaravalliego Dweepa uważana jest za jeden z jej najważniejszych filmów. Artystycznie (przyniósł jej dwa Nationale: dla najlepszej aktorki oraz producentki). Gdy w końcu się udało zabrałam się do seansu z naprawdę sporymi oczekiwaniami, a teraz.. teraz nie bardzo wiem co napisać... Nie dlatego, że film mnie zawiódł, tylko po prostu nie wiem jak oddać uczucia, jakie we mnie wzbudził (zwłaszcza chodzi mi o zakończenie, bo nie cały film na mnie tak oddziałał), żeby miało to sens, a nie było górnolotnie banalne.
Może zacznę bezpiecznie od fabuły:) Tytułowej wyspie (Wzgórzu Sity - znaczy znów Ramajana się kłania:D), na której mieszkają bohaterowie - miejscowy kapłan Duggajja, jego syn Ganapa i synowa Nagi - grozi zatopienie. To z uwagi na solidne opady deszczu w połączeniu z wybudowaną niedawno w okolicy tamą. Rząd proponuje tubylcom ewakuację i odszkodowania za pozostawiony dobytek, ale Duggajja i jego syn nie wyobrażają sobie opuszczenia miejsca, z którym związane jest całe ich życie (a i ich pozycja).  Natomiast Nagi się waha (zwłaszcza, że jej rodzina z miasta zdecydowanie przekonuje ją do opuszczenia wyspy).
Zabierając się do oglądania tego filmu nastawiałam się na rzecz o 'zakorzenieniu', ale Dweepa sięga głębiej. To film o podejściu do życia i zmian (i każdy z bohaterów jest przykładem innego), film o stawianiu czoła wyzwaniom, film o wierze i o postępie. I to, co mnie najbardziej poruszyło to właśnie postać Nagi, cudowny przykład kobiety niezłomnego ducha, takiej, która miewa wątpliwości, ale jak już podejmie konkretną decyzję, to bierze sprawy 'w swoje ręce' i stara się zrobić wszystko, co może, by wpłynąć sama na swój los. Fantastyczna postać (i świetna rola Soudaryi) i pewnie dlatego tym bardziej mnie dotknęło to pozornie 'szczęśliwe zakończenie' (znaczy potraktowanie jej wysiłków). Seans się skończył, a to nadal we mnie 'siedzi' i jątrzy... Ale z drugiej strony czy nie takich filmów czasem chcemy? Wzbudzających 'jakieś' konkretne uczucia, nawet jeśli niekoniecznie jest to 'fajne' czy wzbudza poczucie sprawiedliwości? W każdym razie zdecydowanie film polecam:)
Na zachętę fragment (szkoda tylko, że jakość kopii utrudnia podziwianie pięknych zdjęć karnatackich krajobrazów (no ale niestety z dostępnością filmów Kasaravalliego jest ogólnie kiepsko:():
 

A i ostatni raz tyle i tak pokazywanego  (tworzącego taki klimat) deszczu widziałam w malajalamskim Perumazhakkalam:)

niedziela, 27 listopada 2011

Rodzynki z migdałami, czyli wieczór z Rzeszów Klezmer Band

Właśnie wróciłam z koncertu, który dał mi tyle radości i energii, że muszę się tym gdzieś dalej podzielić.  A przy okazji może i zrobić chłopakom reklamę, na którą zdecydowanie zasługują:) Tak gra Rzeszów Klezmer Band:


 

A tak wyglądają ich koncerty:



I dla potencjalnie ciekawych: oficjalna strona zespołu.