Well... od czego by tu zacząć? Od tego, że to nie jest dobry film? No nie jest. W zasadzie nie mam pojęcia, czemu z wielu starszych filmów akurat ten doczekał się zaszczytu opatrzenia angielskimi napisami. Rzecz jest typowo masalowa i to w takim absurdalnym, oldschoolowym stylu. Ale jak się już człowiek z tym pogodzi i wyłączy mózg to może się choć trochę ubawić:) Przynajmniej ja to zrobiłam, a pomogły mi w tym i stylizacje bohaterów. Na czym zamierzam się teraz skupić:
Oto bohater (ANR) - dziarski (i 25letni^^) mechanik samochodowy
Oczywiście panny na niego lecą - tę akurat zauroczył udawaną próbą gwałtu^^
Ale czasem co za dużo to niezdrowo:P
A, bo pojawił się i ANR w drugim wcieleniu (nieznanego dziadka pierwszego^^)
Dziadek ma swoje lata, ale duchem jest młody - oto 'basenowe' intro^^
Nie stroni też od uroków życia, znaczy używek:D
Nic dziwnego, że nie tak łatwo go przestraszyć:D
A skoro wnukowi (znaczy Mohanowi Babu) zależy na jego kasie..
...więc wynajmuje do dobrego 'załatwienia' sprawy młodszego ANRa
Bo sam dziadek jest wobec wnuka-szaławiły dość nieufny.
A potem zaczynają się różne podchody...
Nietrudno się chyba domyślić jak zakończone:D
Bo tylko jeden wnuk może być prawdziwie godny zaufania:P
Choć knujący ma i swoich popleczników...
Ale i tak najważniejszy był dla mnie cudny styl młodziutkiego Mohana*.*
Niedawno pisałam o swoich doświadczeniach z pierwszym kannada filmem ozdobionym muzyką karnatyczną i wspominałam przy okazji o swych poprzednich spotkaniach z taką muzyką - w filmach z innych południowych kinematografii. W kinie telugu to przede wszystkim twórczość Vishwanatha, natomiast w mallu Sibi Malayila. Ostatnio znalazłam jednak więcej przykładów filmów mallu z tego rodzaju muzyką, więc postanowiłam jakoś to razem zebrać:)
Zacznę może od przykładów z tych filmów, które już widziałam:
High Highness Abdullah (1990 rok), czyli urocza baśń-nie-baśń:
Bharatham (1991rok) - opowieść o muzyce, rodzinnych relacjach i nałogach:
A teraz te, których istnienie dopiero ostatnio odkryłam:
także Malayilowy Kamaladalam(1992 rok), czyli Mohanlal nauczycielem klasycznym:
Oraz film Padmarajana, bez znanych nazwisk w obsadzie - Njan Gandharvan (1991 rok):
Strasznie fajne są takie odkrycia:) I świadomość, że wciąż sporo 'smakowitości' jeszcze przede mną:)
Jeden z bohaterów tego świetnego filmu, o którym pisałam już dawno temu, kocha kino (i ma to znaczący wpływ na jego życie). Stąd w Veyil nie brak filmowych smaczków. Przy powtórce zwróciłam na nie szczególną uwagę:)
Pierwszy pokazywany na ekranie seans filmowy. MGR oczywiście:)
A tu bohater będzie przez lata pracował
Magiczne miejsce od środka...
a tak wyświetla się filmy...
Dostarczanie do kina cennej kopii nowego hiciora:)
Mijają lata, zmieniają się plakaty...
...i idole do naśladowania..
A na koniec przecudny klip z miłością w kinie - w sensie dosłownym;)
Polowałam na ten film od dawna, odkąd poznałam tragicznie zmarłą aktorkę, Soundaryę. Wyreżyserowana przez bardzo cenionego (i nagradzanego) twórcę Girisha Kasaravalliego Dweepa uważana jest za jeden z jej najważniejszych filmów. Artystycznie (przyniósł jej dwa Nationale: dla najlepszej aktorki oraz producentki). Gdy w końcu się udało zabrałam się do seansu z naprawdę sporymi oczekiwaniami, a teraz.. teraz nie bardzo wiem co napisać... Nie dlatego, że film mnie zawiódł, tylko po prostu nie wiem jak oddać uczucia, jakie we mnie wzbudził (zwłaszcza chodzi mi o zakończenie, bo nie cały film na mnie tak oddziałał), żeby miało to sens, a nie było górnolotnie banalne.
Może zacznę bezpiecznie od fabuły:) Tytułowej wyspie (Wzgórzu Sity - znaczy znów Ramajana się kłania:D), na której mieszkają bohaterowie - miejscowy kapłan Duggajja, jego syn Ganapa i synowa Nagi - grozi zatopienie. To z uwagi na solidne opady deszczu w połączeniu z wybudowaną niedawno w okolicy tamą. Rząd proponuje tubylcom ewakuację i odszkodowania za pozostawiony dobytek, ale Duggajja i jego syn nie wyobrażają sobie opuszczenia miejsca, z którym związane jest całe ich życie (a i ich pozycja). Natomiast Nagi się waha (zwłaszcza, że jej rodzina z miasta zdecydowanie przekonuje ją do opuszczenia wyspy).
Zabierając się do oglądania tego filmu nastawiałam się na rzecz o 'zakorzenieniu', ale Dweepa sięga głębiej. To film o podejściu do życia i zmian (i każdy z bohaterów jest przykładem innego), film o stawianiu czoła wyzwaniom, film o wierze i o postępie. I to, co mnie najbardziej poruszyło to właśnie postać Nagi, cudowny przykład kobiety niezłomnego ducha, takiej, która miewa wątpliwości, ale jak już podejmie konkretną decyzję, to bierze sprawy 'w swoje ręce' i stara się zrobić wszystko, co może, by wpłynąć sama na swój los. Fantastyczna postać (i świetna rola Soudaryi) i pewnie dlatego tym bardziej mnie dotknęło to pozornie 'szczęśliwe zakończenie' (znaczy potraktowanie jej wysiłków). Seans się skończył, a to nadal we mnie 'siedzi' i jątrzy... Ale z drugiej strony czy nie takich filmów czasem chcemy? Wzbudzających 'jakieś' konkretne uczucia, nawet jeśli niekoniecznie jest to 'fajne' czy wzbudza poczucie sprawiedliwości? W każdym razie zdecydowanie film polecam:)
Na zachętę fragment (szkoda tylko, że jakość kopii utrudnia podziwianie pięknych zdjęć karnatackich krajobrazów (no ale niestety z dostępnością filmów Kasaravalliego jest ogólnie kiepsko:():
A i ostatni raz tyle i tak pokazywanego (tworzącego taki klimat) deszczu widziałam w malajalamskim Perumazhakkalam:)
Właśnie wróciłam z koncertu, który dał mi tyle radości i energii, że muszę się tym gdzieś dalej podzielić. A przy okazji może i zrobić chłopakom reklamę, na którą zdecydowanie zasługują:) Tak gra Rzeszów Klezmer Band:
I cóż ja mogę (sensownego) o tym filmie napisać?^^ (zwłaszcza, iż oglądałam film saute...) Well...może po prostu posłużę się tym, co stworzyli już inni, czyli autorskim trailerem:
Bo to najlepiej jednak sobie zwizualizować:D W każdym razie jest chyba wsio, z czym kojarzy nam się tego typu kino (agent specjalny, przebiórki, gadżety i cudna siedziba bossa, no i panie - także w skąpych kostiumach:D) No i na dodatek są jeszcze i ładne piosenki:) Owszem, całość 'trąci już dziś trochę myszką' ale w kategoriach czadowej ciekawostki sprawdza się chyba nie najgorzej:) No i można poznać Prema Nazira - pierwszego malajalamskiego superstara.
Bardzo byłam ciekawa kolejnego autorskiego projektu Bhanumati (napisała scenariusz oraz dialogi do tego filmu, wyreżyserowała go, nadzorowała warstwę muzyczną, no i oczywiście zagrała w nim i - jak zwykle -sama zaśpiewała). Bhanumati gra tu Durgę Devi, bogatą matkę dorastającej córki, kobietę z charakterkiem (jakżeby inaczej:^^) i...z przeszłością... Niestety, moje nadzieje, że opowieści o tej przeszłości, czy może raczej jej konsekwencjach (a ten wątek mnie najbardziej zainteresował, od momentu, gdy to Gummadi z dziećmi wkracza na organizowaną przez Bhanumati urodzinową imprezę i na pierwszy rzut oka widać, że coś ciekawego między nimi jest, jakieś napięcie, jakieś emocje...A jeszcze on zwraca się do niej innym imieniem:)) będzie więcej szybko się rozwiały, ponieważ okazało się, iż głównym wątkiem są raczej perypetie młodszego pokolenia. Mianowicie Durga Devi postanawia dobrze wydać za maż swoją córkę, a ta zdecydowanie 'staje okoniem', więc 'dla zachowania twarzy' (matka najpierw już wszystko uzgodniła z drugą rodziną, a dopiero potem powiedziała córce o mariażowych planach) Durga Devi postanawia 'podstawić' do ślubu swoją służącą. Nie ma pojęcia, że potencjalny pan młody, którego ojciec także uzgodnił ten alians bez jego wiedzy, również odmówił zgody na ten ślub i rodzina młodego wpadła na podobne 'wyjście awaryjne'...Rozpoczyna się więc komedia pomyłek, problem w tym, że choć temat wchodzenia młodych ludzi w dorosłe życie (i samodecydowania o nim, nawet jeśli miałoby to oznaczać i popełnianie błędów, przed którymi troskliwi rodzice chcą je uchronić) nie jest głupi, to - poza tym, że ja bardziej chciałam tej kameralniejszej historii o dwojgu ludzi w wieku średnim i 'po przejściach' - ten raczej komediowy sposób prezentacji jednak bywał dość męczący (i za głośno było i dowcipy niekoniecznie mnie bawiące) i tak naprawdę czekałam przede wszystkim na kolejne kojące momenty z Gummadim, który zachowywał w tym wszystkim najwięcej stonowania (bo Bhanumati niestety zdarza się szarżować) i którego po tym filmie już zdecydowanie uwielbiam:) Znaczy zwróciłam na niego uwagę już jakiś czas temu w Mooga Manasulu, ale teraz już ostatecznie awansował do grona aktorów, których nie tylko darzę wielką sympatią, ale i szacunkiem w zakresie ich talentu:) Był przede wszystkim aktorem charakterystycznym, co oznacza, że raczej nie grywał głównych ról, ale już wiem jak potrafi zabłysnąć i w tych mniejszych i to jest po prostu klasa:)
Młodziutki ChandraMohan (jakoś tak dość podobnie do Krishny wygląda:D)
O i taki portret mieć na ścianie to jest coś:D
I jedyny dostępny na YT klip z tego filmu (uroczy, swingujący i międzypokoleniowy numer 'imprezowy'. A wplecenie w to i fragmenciku bharatanatyam jest cudne:)):
Dla takich fanów Bhanumati i (teraz już) Gummadiego jak ja rzecz obowiązkowa, dla innych może niekoniecznie:) Choć podpisanych starych (czarno-białych jeszcze) filmów telugu nie ma aż tyle, żeby można aż tak bardzo przebierać, jeśli chce się coś z tej epoki zobaczyć (i to jeszcze bardziej współczesnego, nie mitologiczne historie).